Abyście nie tak szybko dali się zbałamucić i nastraszyć, czy to przez jakieś wyrocznie, czy przez mowę, czy przez list, rzekomo przez nas pisany, jakoby już nastał dzień Pański. 2 Tes 2,2

Oczywiście, że nie chcę umierać. Jest mi tu dobrze. Pragnę zestarzeć się ze swoim mężem i odkrywać kolejne zmarszczki, te tajemnicze zakamarki na jego twarzy. Oczywiście, że powtarzając: „przyjdź Królestwo Twoje”, odpędzam myśl o realności tej prośby. Oczywiście, że czuję za duże przywiązanie do dłoni, piersi, bioder, ogromny głód oddychania, śniadań i kolacji. Tak lubię spać, chcę się kochać, chcę mylić się i mieć rację, by być gotową na dzień Pański. Z ulgą czytam, że nikt nie zna godziny Twojego powtórnego przyjścia. Bo to oznacza, że mogę odgonić od siebie te wszystkie zapowiedzi końca, łudząc się, że odganiam i sam koniec. Naiwnie, niedojrzale, zupełnie niegotowa proszę Cię o dobrą śmierć.
Amen

 

 

źródło