11. Niedziela po Trójcy Świętej

Łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar. List do Efezjan 2,8

Można stwierdzić krótko, że powyższy fragment wyznacza ewangelicki standard i sztandar. Nie da się mówić o luteranizmie, nie wymieniając lub nie pisząc (i to pewnie wielkimi literami) takich wyrazów jak: ŁASKA i WIARA.

Przyznaję: nie umiem w sposób naukowy wyjaśnić precyzyjnie tych pojęć. Wielcy teolodzy stosują w tym kontekście różnorodne łacińskie wyrażenia. W wąskim światku specjalistów dyskutuje się o tym: „jak łaska Boża przenika człowieka?” „jak można otrzymać ten Boży dar?” „czy wiara ma być intelektualna, wolicjonalna, a może jeszcze jakaś inna?”

Tymczasem odnoszę wrażenie, że współczesny człowiek w ogóle o to nie pyta albo pyta bardzo rzadko. Zbawienie rozumiane jako pojednanie z Bogiem, którego gwarantem jest ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus oraz zbawienie jako pośmiertne wejście w rzeczywistość pozadoczesną – wydaje się raczej abstrakcją.

Nowości technologiczne determinują współczesnego człowieka, który szuka metody na samozbawienie tzn. uratowanie się z każdej opresji, z każdej choroby i cierpienia. COVID – ten wrogi wirus sprawił m. in. to, że wspięliśmy się na wyższy schodek, ponieważ wynaleziono szczepionki typu mRNA. Te mają przyspieszyć rozwój medycyny w kierunku jeszcze większej uleczalności chorób, z którymi sobie słabiej radzimy (np. nowotwory).

Jeśli więc w tym horyzoncie samozbawienia mamy umieścić łaskę, to należy tu zobaczyć osoby niezaszczepione, którym ktoś robi łaskę, wpuszczając ich nielegalnie do kina, galerii czy restauracji. Mówi się, że za jakąś dekadę będziemy mieć wszczepione mikrochipy w dłoń. Łaskawcą więc będzie osobnik zachipowany (czyt. zaczipowany), który zrobi zakupy dla niezachipowanych (bo gotówką czy kartą nie będzie można już płacić).

A wiara? Ta ma się dobrze, ponieważ coraz mocniej wierzymy w siebie, w swój potencjał. Wierzymy w ludzkość i postęp. Wierzymy w samozbawienie.

Niby wzniosłe i szczytne są te perspektywy na temat łaski i wiary w świecie XXI w., ale dla mnie brzmią jakoś tak ponuro, trochę nawet smutno. Z powodu pandemii wyraźniej odkrywamy, że pójście do sklepu, funkcjonowanie zakładu, nauka w szkole zależy od czyjejś „łaskawej” decyzji. A na dodatek ciągle wykazujemy się trochę naiwną wiarą, że przecież będzie lepiej.

Tymczasem…

Biblijnie słowa łaska i wiara mają zupełnie inny horyzont. Ich znaczenie koncentruje się na Bogu, a nie człowieku.

Łaskę (po łac. gratia, czyt. gracja) postrzegam jak „kobietę, która porusza się z gracją, jest pełna wdzięku”. Bóg poprzez łaskę nadaje wdzięk – nie tylko kobietom, ale również mężczyznom – ludziom, którzy są splamieni grzechem. Mają brudne i śmierdzące duchowe ubrania. Przychodzą do „Bożej pralni na Golgocie”, by tam poprzez osobiste wyznanie i prośbę o przebaczenie zostać na nowo podniesionym, ułaskawionym, „wypranym w krwi Baranka”. Oto łaska – niepojęta, cudowna, niezasłużona, przywracająca wdzięk.

Pozostaje jeszcze wiara (z gr. pistis). Wiarę rozumiem jak osobiste i głębokie zaufanie – nie sobie i własnym umiejętnościom, nie drugiemu człowiekowi, lecz zaufanie Bogu. Ks. M. Luter pisał, że wierzyć w Boga to jakby całkowicie na Nim zawisnąć tzn. zyskać przekonanie, że mogę na Nim zawsze polegać. Aby mieć takie nastawienie, potrzeba głębokiej wiary.

Łaska i wiara to dary dla każdego. Zbliżają do Boga. Pomagają odnaleźć właściwy kierunek życia. Wnoszą poczucie wolności od udręk, matactw i brudów świata. Pytam: czy odrzucanie tych szczególnych darów od Boga jest właściwym kierunkiem dla świata i człowieka? Amen.

ks. Mirosław Czyż