17. Niedziela po Trójcy Świętej
(1) Słuchajcie mnie, wyspy, ludy odległe, uważajcie! Pan powołał mnie już w łonie, wspomniał moje imię, gdy byłem we wnętrzu mej matki. (2) Uczynił moje usta jakby ostrym mieczem, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie zaostrzoną strzałę, schował w swoim kołczanie. (3) Powiedział mi: Ty jesteś Moim sługą, Izraelu, przez ciebie się rozsławię. (4) Ja zaś myślałem: Trudziłem się na próżno, daremnie, bez sensu zużywałem me siły. Z pewnością moja należność jest u Pana, moja zapłata u mojego Boga. (5) A teraz tak mówi Pan, który w łonie ukształtował mnie na swego sługę, abym sprowadził z powrotem do Niego Jakuba i zebrał Mu Izraela. Okazałem się godny w oczach Pana, mój Bóg jest mą siłą. (6) On powiedział: To zbyt mało, że jesteś Moim sługą, aby podźwignąć plemiona Jakuba i sprowadzić ocalonych z Izraele, dlatego ustanawiam cię światłością narodów, abyś był Moim zbawieniem aż po krańce ziemi”. Iz 49, 1-6
Słowo, które dziś rozważamy znajduje się w księdze proroka Izajasza. Jest to jedna z Pieśni o słudze Pana. W tych pieśniach sługa opowiada o swoich doświadczeniach ze swoim Bogiem.
Ty jesteś moim sługą, mówi Pan.
Oto człowiek, który chce, by słuchał go cały świat. Ten człowiek wie, że jest powołany przez Boga. I to już od łona matki. Ma być rzecznikiem Boga. W tym celu Bóg dał mu usta ostre jak miecz i uczynił go zaostrzoną strzałą, którą wyjmie z kołczanu i wystrzeli w odpowiednim momencie.
Ale z kim walczy Bóg?
A może zapytam:
Z kim chce wygrać?
Odpowiedź Boga: plemiona Jakuba, rozproszony Izrael.
Zostali oni zabrani do Babilonu po zdobyciu Jerozolimy w 587 r. p.n.e. Z własnej winy stali się jeńcami, bo zapomnieli o Bogu. Ale Bóg o nich nie zapomniał. Nie przestał ich kochać. Dlatego Bóg posyła im człowieka, który mówi im, że mają wrócić do domu i ponownie zwrócili się do Niego.
Ten powrót do domu i pokuta miały być wywołane ostrymi słowami wypowiedzianymi przez sługę Bożego. Słowami, które miały przejść przez szpik i kości słuchaczy. Ale potem żadnej relacji z sukcesu sługi Bożego.
Człowiek inwestuje siły i angażuje się z całego serca. Głosi Boga i zaprasza do Boga a nikt nie kieruje życia w kierunku Boga. Co gorsza: sługa słyszy tylko pogardę z ust tych, których ma budować duchowo w imieniu Boga. Miecz jakby się stępił. Strzała jeszcze w kołczanie złamana. Nikt nie wytrzymuje tego napięcia między misją a rezultatem. Prędzej czy później ktoś rezygnuje. Nie możesz i nie chcesz iść dalej. Nie dziwią słowa, które ten sługa wypowiada: „Trudziłem się na próżno, daremnie, bez sensu zużywałem me siły”.
Patrząc na te słowa może zaczynamy współczuć prorokowi. Miał tak niezwykle trudne zadanie. Wielokrotnie czytamy w Starym Testamencie jak prorocy mieli głosić ludowi bardzo trudne słowa od Boga. Wcale nie były to miłe obietnice. Piękne słowa o miłości i zapewnienie o prowadzeniu, ale nieraz twarda mowa, usta niczym ostry miecz, które mają przenikać, by człowiek mógł zrozumieć swój grzech i w pokorze przyjść z nim do Boga. Na dodatek wielokrotnie prorocy nie spotykali się z przychylnością króla, rządzących, zwykłego ludu, ani nawet przywódców religijnych. Byli przez nich wyśmiewani, prześladowani i nawet zabijani.
Słuchając tych słów może pomyślisz: To poselstwo odnosi się tylko tych, którzy zostali powołani przez Boga do jakiegoś wielkiego dzieła.
Co to ma wspólnego ze mną?
Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy powołani do jednego, wielkiego, wspólnego celu i jednej wspólnej służby. Jesteśmy powołani, by wzrastać na podobieństwo Jezusa Chrystusa. W oparciu o Boże Słowo mamy być przemieniani na Jego obraz.
Bóg w Swoim Słowie przypomina nam dzisiaj, że Jego Słowo jest dla wszystkich. To za mało, że próbujemy być świadkami Chrystusa tylko w naszej parafii i w naszym Kościele. To za mało, że próbujemy okazywać miłość tylko naszym sąsiadom i ludziom z lokalnej społeczności. Bóg posyła nas do wszystkich, bo On chce, aby „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”.
Dlatego, rodzice niech nie przestają wychowywać swoje dzieci w wierze i modlić się o ich duchowy wzrost i duchową przemianę. Nawet jeśli one nie chcą wiedzieć wiele lub nic o Chrystusie i chrześcijaństwie.
Dlatego wszyscy, którzy pracujecie w Kościele niech nie przestawiają angażować się w sprawę Bożą. Nawet jeśli wasze zaangażowanie spotyka się z niewielkim odzewem.
Nie przestawajmy składać rąk do modlitwy i otwierać ich dla innych. Bóg jest i pozostaje naszą siłą.
Tym, którzy najchętniej uciekliby z Jego Kościoła, mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a ja wam dam ukojenie”.
Tym, którzy są sfrustrowani, wypaleni i u kresu sił, mówi: „Ja jednak prosiłem za tobą, aby nie ustała twoja wiara”.
Bóg potrzebuje w Swoim Kościele każdego z nas. On potrzebuje tych, którzy z radością chcą Mu służyć.
Modlimy się o to: Dziękuję Ci, Boże, że Twoja moc jest potężna w słabych. Amen
ks. Marcin Markuzel