2. Niedziela po Epifanii

A trzeciego dnia, było wesele w Kanie Galilejskiej i była tam matka Jezusa. Zaproszono też Jezusa wraz z uczniami na to wesele. A gdy zabrakło wina, rzekła matka Jezusa do niego: Wina nie mają. I rzekł do niej Jezus: Czego chcesz ode mnie, niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja. Rzekła matka jego do sług: Co wam powie, czyńcie! A było tam sześć stągwi kamiennych, ustawionych według żydowskiego zwyczaju oczyszczenia, mieszczących w sobie dwa lub trzy wiadra. Rzecze im Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem rzekł do nich: Zaczerpnijcie teraz i zanieście gospodarzowi wesela! A oni zanieśli. A gdy gospodarz wesela skosztował wody, która stała się winem, ( a nie wiedział, skąd jest, lecz słudzy, którzy zaczerpnęli wody, wiedzieli) przywołał oblubieńca. I rzekł do niego: Każdy człowiek podaje najpierw dobre wino, a gdy sobie podpiją, wtedy gorsze, a tyś dobre wino zachował aż do tej chwili. Takiego pierwszego cudu dokonał Jezus w Kanie Galilejskiej i objawił chwałę swoją i uwierzyli weń uczniowie jego. J 2, 1-11.

Dzisiaj w dobie ogromnego postępu cywilizacyjnego, rozwoju techniki na pewno nie robi na nas jakieś wielkie wrażenie wynalazek, który niegdyś zadziwił świat i człowieka. W chwili, gdy po raz pierwszy nadano telegram alfabetem Morse’a, pierwsze słowa tej depeszy brzmiały: To sprawił Bóg.

Morse nie był zamożnym człowiekiem, gdy pracował nad swoim wynalazkiem, często głodował wskutek braku pieniędzy. Gdy już był bliski celu, zwrócił się do amerykańskiego rządu z prośbą o pożyczkę w wysokości 30 tysięcy dolarów. Uczestniczył w posiedzeniu, na którym miała być podjęta decyzja o ewentualnej pomocy na ten wynalazek. Niestety zebranie trwało bardzo długo, omawiano wiele spraw, aż zniechęcony i zmęczony wynalazca opuścił posiedzenie i poszedł do domu, a przed spoczynkiem modlił się do Boga i prosił o pomoc. Następnego dnia dowiedział się o przyznaniu mu pożyczki. Prace nad telegrafem trwały jeszcze rok. Pierwsze słowa telegrafu brzmiały – „To Bóg sprawił”, twórca w ten sposób wyraził hołd swemu Panu. W Nim odkrywał dawcę wszelkich dobrych darów.

Patrząc na dzisiejszą biblijną historię możemy zawołać – To Chrystus sprawił. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. To, co wam powie, czyńcie. Patrzymy na tą historię z pewnym zainteresowaniem i refleksją, ale też uznaniem dla Chrystusa. On obrał dom weselny jako pierwsze miejsce objawienia niezwykłej Bożej chwały.  Tak, jak wesele jest czasem radości, tak chcielibyśmy odkrywać, że z Nim i dzięki Niemu będziemy mogli ucztować w przyszłości w Jego Królestwie.

Wierzę, że dla każdego z nas wesele jest czymś radosnym, szczęśliwym, barwnym. Lubimy brać udział w ślubnych i weselnych uroczystościach. Cieszymy się, że zostaliśmy zaproszeni i możemy uczestniczyć w ważnym czasie kochających się ludzi. Może pamiętamy swoje chwile ślubu i wesela i wracamy do nich z wielkim sentymentem.
Wesele w Izraelu było czymś niezwykle ważnym i bardzo uroczystym. Ubogich nowożeńców nie było stać na atrakcyjne wyjazdy, ale przez tydzień mogli przeżywać wielką radość. Młodych ozdabiano okazałymi koronami, nosili weselne szaty, a wszyscy traktowali ich jak parę królewską, spełniając każde ich życzenie. W twardym życiu, jakie ci ludzie prowadzili, pełnym trudu i znoju te dni święta i radości stanowiły jedyną okazję do odprężenia się i radości.
Na weselnych uroczystościach wino odgrywało zawsze znaczącą rolę. Rabini mówili, że bez wina nie ma radości. Pomimo to upijanie się traktowane było z największą pogardą. Braki wina w spiżarni stwarzało poważne problemy, tym bardziej, gdy zabrakło go na weselu. Taka kłopotliwa sytuacja miała miejsce na tej uroczystości, w której wziął udział Chrystus. Cud, którego dokonuje Chrystus, pozwala ucztującym rozwiązać kłopotliwą sytuację. Gospodarz wesela kosztując wina wypowiada znamienite słowa: „Każdy człowiek podaje najpierw dobre wino, a gdy sobie podpiją, wtedy gorsze, a tyś dobre zachował aż do tej chwili.” W ten sposób gospodarz określił zasady, które funkcjonują na tym świecie.

Wszystkie pokusy na początku działają na nas z wielką mocą, niszcząc dotkliwie, przez co człowiek staje się coraz bardziej niesprawny, pogrąża się w chaosie, uzależnia, tracąc siły ciała i ducha. A później, gdy pokusy osiągną cel, stają się coraz słabsze.
Inaczej zaś jest w szkole Jezusa. Na początku jest coś, co jest trudne i jest wielkim wyzwaniem. Samokrytyka, samozaparcie, ukorzenie przed Bogiem, dobrowolne przyjęcie krzyża na siebie, lecz im dalej w drodze z Jezusem, tym jaśniej, radośniej, sensowniej, tym większy pokój w sercu, mądrość, która wzbogaca i nie zawodzi, niezniszczalny cel i sens życia, które się przed nami rozpościerają, a na końcu drogi czeka wspaniała korona żywota.

Pierwszy cud w Kanie, jest początkiem długiego ogniwa prowadzącego do Królestwa chwały i radości.
W naszej historii możemy podziwiać wielką taktowność i pokorę Marii – matki Jezusa. Ona prosi Jezusa o pomoc i pomimo wymijającej odpowiedzi nie zatraca wiary i nadziei, że Chrystus im pomoże. Jest ona dla nas cennym przykładem ufności i cierpliwości.
Ileż to razy w trudnych sytuacjach, gdy wydaje się, że nie ma wyjścia, możemy zaufać Chrystusowi i uczyć się cierpliwego czekania. A wtedy nie będą czekać nas rozczarowania i zawody. Wtedy Chrystus będzie mógł nam pomóc rozwiązać taki, czy inny problem, pomóc w bezsilności. Wesprze nas w czymś, co sprawia nam trudność, bezsilność, niemoc.

Czy drogi słuchaczu przeżywałeś to w swoim życiu? Byłeś bezradny, bezsilny, a przed tobą rozpościerała się granica, której nie byłeś w stanie przekroczyć i wtedy w swojej sprawie, czy w sprawie swoich najbliższych mogłeś zawołać – Panie pomóż! Panie jestem bezsilny! Jezu ty możesz!

Czy zdarzyło ci się, że zakosztowałeś Chrystusowego wsparcia, a nawet cudu? Warto. Warto do Niego się zwracać. On pomoże.

Amen
ks. Andrzej Dyczek

Inspiracją do rozważania było kazanie z postylli ks. Adama Hławiczki pt. „Pan zmartwychwstał”.