2. Niedziela po Trójcy Świętej
Słowo Pana tej treści powtórnie doszło Jonasza: Wstań, udaj się do Niniwy, tego wielkiego miasta, i zwiastuj mu poselstwo, które ci przekazuję. Wtedy Jonasz wstał i udał się do Niniwy, według słowa Pana. A Niniwa była bardzo wielkim miastem, na trzy dni drogi pieszej. A Jonasz rozpoczął wędrówkę do miasta, odbywając drogę jednego dnia, i wołał tak: Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy. Wtedy obywatele Niniwy uwierzyli w Boga, ogłosili post i oblekli się we włosiennice, wielcy i mali. A gdy wieść o tym doszła do króla Niniwy, wstał ze swojego tronu, zdjął swój płaszcz i oblókł się we włosiennicę, i usiadł w popiele. Na polecenie króla i jego dostojników ogłoszono taki rozkaz: Ludzie i zwierzęta, bydło i owce niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i niech nie piją wody! Niech włożą włosiennice, zarówno ludzie jak i bydło, i niech żarliwie wołają do Boga, niech każdy zawróci ze swojej złej drogi i od bezprawia, własnoręcznie popełnionego. A może Bóg znów się użali i odstąpi od swojego gniewu, i nie zginiemy. A gdy Bóg widział ich postępowanie, że zawrócili ze swojej złej drogi, wtedy użalił się Bóg nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich, i nie uczynił tego. Jon 3, 1-10
U Pana jest wybawienie!
W Iraku, we wschodniej części Mosulu, niedaleko ruin starożytnej Niniwy, jest wzgórze nazywane Nebi Junus – Prorok Jonasz. Jeszcze osiem lat temu można było znaleźć tam budynek otoczony fontannami i miejscami do ablucji – obmycia. W samym środku rozciągnięto jedwabny baldachim oraz wstawiono drzwi zdobione szlachetnymi kamieniami. Tam właśnie Jonasz miał mieszkać. Tam też według legendy miał zostać pochowany.
Grób odnaleziono w trakcie renowacji meczetu. Najpierw była to bowiem świątynia pogańska, później wczesnochrześcijański kościół, ostatecznie – miejsce kultu dla muzułmanów, do którego sentyment mieli również tak Żydzi, jak i wyznawcy Chrystusa. Francuski podróżnik Jean-Baptiste Taverniera miał zobaczyć tam „grobowiec nakryty perską tkaniną z jedwabiu i srebra. Na jego narożnikach stały wielkie miedziane lichtarze ze świecami. Po bokach zwisały z sufitu lampy i muszle. W środku zaś – skrzynia lub trumna, mierząca 10 na 5 stóp i na 5 stóp wysoka. Sama trumna także miała być pokryta kosztownymi tkaninami i otoczona poręczami zwieńczonymi wielkimi srebrnymi gałkami, na których, podobnie jak na ścianach wokoło, powieszone było mnóstwo haftowanych ręczników i chust”.
Wszystko dla uczczenia ratownika Niniwy, który również dla wyznawców Mahometa jest prorokiem. Możemy wyobrażać sobie, jak dwie religie łączą się we wspólnym wspomnieniu spisanych dawno dziejów. Możemy wyobrażać sobie przepych i bogactwo, które wyrażają szacunek. Możemy wyobrażać sobie, jak w realnym miejscu historia Jonasza ożywa na nowo. Możemy sobie to wyobrazić… pozostaje nam tylko wyobraźnia, bo Państwo Islamskie w 2014 roku wysadziło grobowiec w powietrze.
Siostry i bracia w Chrystusie!
Ruiny symbolicznie bardzo bliskie są postaci Jonasza. Przecież dokładnie wtedy, kiedy obywatele Niniwy „uwierzyli w Boga, ogłosili post i oblekli się we włosienice, wielcy i mali”, kiedy nawet król „wstał ze swojego tronu, zdjął swój płaszcz, oblókł się we włosienicę i usiadł w popiele”, kiedy ludzie „zawrócili ze swojej złej drogi i od bezprawia, własnoręcznie popełnionego”, kiedy nawet zwierzęta przymuszono do postu a Bóg „użalił się nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich” – Jonasz rozgniewał się i nie chciał dalej żyć. Jego wyobrażenie Bożej kary legło w gruzach. Jego poczucie sprawiedliwości rozsypało się jak piasek na wietrze, bo Bóg okazał się miłościwy.
Teraz siedzi pod krzakiem rycyny i trawi własny gniew. Zupełnie tak, jakby sam miłosierdzia nigdy nie doświadczył.
Tymczasem już jego imię wiele nam mówi. Jonasz po hebrajsku, to dosłownie gołąb. Jak możemy to odebrać? Przecież gołąb kojarzy się dużo mocniej z przesłaniem pokoju, zmiłowania, rozejmu. Raczej nie z zapowiedzią zniszczenia i odwetu. Czy przypadkowo właśnie on usłyszał Boży nakaz: „idź do Niniwy”? Wątpliwe.
Jonaszowi nie podoba się ta misja. Rozpoczyna odyseję ucieczki przed własnym losem. W Jaffie wsiada na statek, rozpętuje się gwałtowna burza, żeglarze obarczają go winą za nieszczęście i wyrzucają za burtę… a prorok musi walczyć o każdy kolejny łyk powietrza, zmuszać się do dalszego wysiłku, aby nie pójść na dno, pokonywać jedną falę za drugą, aby żyć jeszcze przez chwilę.
„Lecz Pan wyznaczył wielką rybę, aby połknęła Jonasza. I był Jonasz we wnętrznościach ryby trzy dni i trzy noce”. I zaczął się modlić. Co więcej, kończy swoją modlitwę słowami: „u Pana jest wybawienie” – a więc zupełnie jakby w chwili trudnej próby poznał istotę Bożej miłości, jakby przekuł wszystkie swoje wątpliwości, powściągliwość i niechęć w wiarę w Boga miłościwego, który słucha i przebacza. Wtedy słyszy jeszcze raz: „udaj się do Niniwy, tego wielkiego miasta i zwiastuj mu poselstwo, które ci przekazuję”.
Ale Jonasz wybiera dla niniwijczyków inne słowa. „Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy”. Bóg tego nie powiedział. Jonasz wybrał przekaz najodpowiedniejszy dla siebie. Zapłatą za grzech jest przecież śmierć. Po co doczytywać dalszy fragment, w którym darem łaski jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie. „Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy”. Jonasz nie mówi nic więcej, tylko rozsiada się wygodnie w bezpiecznej odległości i czeka na piękną katastrofę.
Nie oceniajmy! Jest w tym coś ludzkiego. Mieć rację. Pławić się w poczuciu wyższości. Czekać, aż zadziała karma / los / Bóg. Patrzeć, jak spopiela się grzech innych i unosząc ręce powtarzać: to mnie nie dotyczy. Ja jestem inny lub inna. Ja jestem z tych dobrych. Jonasz zdaje się właśnie na to mieć nadzieję. Stąd rozgoryczenie, bo Bóg z kolei, zdaje się, nie lubi patrzeć w ten sposób.
Dowód?
Pewien człowiek zasadził winnicę, ogrodził ją płotem, wkopał prasę, zbudował wieżę, potem ją wynajął wieśniakom i odjechał. A we właściwym czasie posłał do wieśniaków sługę, aby pobrał od nich część plonów winnicy. Lecz oni pojmali go, obili i odesłali z niczym. I znów posłał do nich innego sługę, ale i tego zranili w głowę i zelżyli. Posłał jeszcze innego; tego zabili i wielu innych, z których jednych obili, a drugich pozabijali. Miał jeszcze jednego, syna umiłowanego; posłał go do nich na końcu, mówiąc: Uszanują syna mego. Ale wieśniacy owi powiedzieli sobie: To jest dziedzic, nuże, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze. I pojmali go, zabili i wyrzucili go poza winnicę. Co uczyni pan winnicy? Przybędzie i wytraci wieśniaków, a winnicę odda innym. [Mk 12,1-9].
A winnica wciąż trwa, bo Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania. [2P 3,9]. Tak właśnie, jak uczynili to mieszkańcy Niniwy i zostawili przykład wszystkim potomnym.
W lutym 2017 roku, po wyzwoleniu Mosulu, grupa archeologów rozpoczęła prace dokumentujące zniszczenia dokonane przez ISIS. Badając ruiny domniemanego grobowca Jonasza naukowcy dokonali niesamowitego odkrycia. Głęboko pod ruinami zabudowań odwiedzanych przez pielgrzymów znajdują się nieznane dotąd pozostałości pałacu zbudowanego sześć, może nawet siedem wieków przed narodzeniem Chrystusa. Znalezisko okrzyknięto jako archeologiczny cud – pomimo okoliczności jego odkrycia.
Widocznie czasami musi coś runąć, aby pojawiła się nowa perspektywa. Coś trzeba wysadzić w powietrze, aby ukazała się schowana wcześniej prawda. Księga Jonasza kończy się za wcześnie, aby opisać nam, czy prorok wykopał z gruzów wizji Boga gniewu prawdziwe oblicze Stwórcy. Chciałbym wierzyć, że tak właśnie było. Że długo siedział jeszcze pod swoim krzewem rycyny, uśmiechał się sam do siebie i upajał się radością myśli, w jak wielkim żył błędzie. „U Pana jest wybawienie!”
AMEN
ks. Paweł Meler