2. Święto Zesłania Ducha Świętego
I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w Niego, który jest Głową, w Chrystusa.
Ef 4, 11-15
Rodzi się dziecko… i co dalej? Przychodzi taki moment dla świeżo upieczonych rodziców, w którym trzeba sobie na to pytanie odpowiedzieć. Emocje związane z przyjściem nowego życia na świat powoli opadają. Radość wciąż napędza do działania, ale jednocześnie zaczyna się myślenie o przyszłości. Wciąż wypełnia ich myśl, że się udało. Ich syn lub córka jest razem z nimi! Co teraz? Teraz zabiorą je do domu, pewnie położą we wcześniej przygotowanym pokoju i rozpocznie się wspólne życie wypełnione obowiązkami, nowymi rolami, które trzeba będzie odkryć i w nie wejść oraz codzienną pracą, która dzień po dniu będzie motywowana wielkimi słowami: miłość i odpowiedzialność.
Pierwszy dzień dziecka w domu to zawsze jest przełom. Powoli zanika magia i emocje związane z porodem, a zaczyna się coś zupełnie nowego. Z dzisiejszym świętem jest podobnie. W Dzień Zesłania Ducha Świętego narodził się Kościół Jezusa Chrystusa. Co roku świętujemy te urodziny wspominając apostołów, którzy pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu dostali dar, który pozwolił im ruszyć w świat. To również był dla nich przełom.
Chrystus dość długo przygotowywał ich do misji. Rozmawiał o zadaniach, które zostaną przed nimi położone. Opowiadał o znaczeniu ich misji. Pokazywał cuda, które miały utwierdzić ich w wierze. Apostołom jednak wciąż czegoś brakowało. Kryją się ze swoimi przekonaniami. Nie są pewni. Kulą się przed oskarżającymi spojrzeniami swoich rodaków i nie mają siły, aby przełamać dręczące ich wątpliwości. Zamykają się w domu.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że ich misja nie była łatwa. Nigdy nie jest łatwo płynąć wbrew głównemu nurtowi rzeki. W oczach Żydów występowali przeciwko większościowej i mocno ugruntowanej na tradycji religii. To może przerażać. Z drugiej strony jednak, później nie miało być łatwiej. Mieli zakładać zbory, które były jedynie małymi wysepkami na morzu złożonym z ludzi o innych przekonaniach, wierzeniach i innej filozofii.
To zbyt wiele dla pojedynczego człowieka. Zbyt wiele nawet dla grupy ludzi. Szczególnie dla wcześniejszych rybaków czy celnika – ludzi, którzy całe życie zajmowali się czymś innym. Chrystus znał ich słabości lepiej niż ktokolwiek inny. Dlatego obiecuje im: „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem”.
Wtedy rodzi się Kościół. A skoro tak, to dzisiaj mija rocznica pierwszego dnia, w którym ten Kościół zaczął działać.
Chyba zbyt często wyobrażamy sobie Kościół jako instytucję, która ma swoje władze, założenia i wyznaczony cel realizowany w wyznaczonych budynkach. Tymczasem Kościół nie jest zbudowany z cegieł czy funkcji, ale z ludzi – najczęściej takich jak początkowo apostołowie czyli realizujących całą paletę ról społecznych i zawodowych. Kościół to społeczność. A wśród nich, jak pisze w Liście do Efezjan Apostoł Paweł, [Bóg] ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego.
Wraz z Zesłaniem Ducha Świętego misja nabrała tempa. Wciąż są rozterki, ale już nie wątpliwości. Wciąż jest potrzeba umacniania się w wierze, ale już nie poczucie beznadziejnej słabości. Wciąż są pytania, ale jest też Pocieszyciel, który pomaga znajdować na nie odpowiedzi. Ewangelia rozsiewana jest po świecie, powstają nowe zbory i budowana jest świadomość społeczności Bożych dzieci.
Siostry i Bracia w Chrystusie!
Apostoł Paweł pisze dzisiaj o dorastaniu. Dokładniej, przedstawia nam poczucie, które ma się w nas rozwijać, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej.
To dorastanie trwa. Nie zatrzymuje się nigdy na najdonioślejszych wydarzeniach naszego chrześcijańskiego życia, do których należą: Boże Narodzenie, Wielki Piątek, Zmartwychwstanie czy wczorajsze Zesłanie Ducha Świętego. Między tymi dominantami również, a może przede wszystkim, jest miejsce na Boży powiew, który kieruje nas ku wzrostowi.
Dzisiejszy dzień jest szczególny. Zwykle po wielkich wydarzeniach przychodzi czas na odpoczynek i wytchnienie. Dziś jest inaczej. Dziś, razem z apostołami, oswoiliśmy się z myślą o darowanym nam Pocieszycielu. A wraz z tym rozpoczął się czas dla nas, który z Bożą pomocą, ma nas prowadzić ku dorosłości, odpowiedzialności i miłości. Po manifestacji Bożej dobroci nigdy nie może nastąpić stagnacja, ale działanie. Boże dary nigdy nie są jednorazowe, ale wypełniają nasze życie abyśmy wzrastali pod każdym względem w Niego, który jest Głową, w Chrystusa. AMEN.
ks. Paweł Meler