20. Niedziela po Trójcy Świętej
I przystąpiwszy faryzeusze pytali go, kusząc: Czy wolno mężowi rozwieść się z żoną? A On odpowiadając, rzekł im: Co wam nakazał Mojżesz? Oni na to: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić ją. A Jezus im rzekł: Z powodu zatwardziałości serca waszego napisał wam to przykazanie. Ale od początku stworzenia uczynił ich Bóg mężczyzną i kobietą. Dlatego opuści człowiek ojca swego oraz matkę i połączy się z żoną swoją. I będą ci dwoje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza. A w domu pytali go uczniowie znowu o to samo. I rzekł im: Ktokolwiek by rozwiódł się z żoną swoją i poślubił inną, popełnia wobec niej cudzołóstwo. A jeśliby sama rozwiodła się z mężem swoim i poślubiła innego, dopuszcza się cudzołóstwa. I przynosili do niego dzieci, aby się ich dotknął, ale uczniowie gromili ich. Gdy Jezus to spostrzegł, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego. I brał je w ramiona, i błogosławił, kładąc na nie ręce. Mk 10, 2-16
Jak zwracam się do mojej żony? Najczęściej zapewne po imieniu, a potem.. każdy z nas ma swoje własne określenia. Nie przypominam sobie jednak, abym powiedział moja kosteczko? To byłoby co najmniej faux-pas albo prowadziło do cichych dni. Może jednak warto przy dzisiejszym tekście przypomnieć sobie słowa zachwytu Adama: „Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego”. W tym darze Najwyższego Boga, w stworzeniu dla siebie mężczyzny i kobiety, małżeństwo zostaje ustanowione jako znak Bożego planu. Mężczyzna i kobieta – różni a jednak uzupełniający się – stworzeni do zjednoczenia w rozkoszy, sile, pięknie, namiętności i prokreacji. Stworzeni do przymierza, w którym nagość ciał i nagość serc jest chroniona i rozwijana pod baldachimem miłości.
W czasach Jezusa i aż do dnia dzisiejszego ten baldachim miłości znajduje wizualny odpowiednik na żydowskich weselach. Nazywa się huppa i jest trzymana ponad młodą parą, gdy składają sobie ślubowanie. Raz jest wyszukana, czasem bardzo elegancka, z czterema zdobionymi słupkami podtrzymującymi narożniki – huppa jest symbolicznie rozciągnięta aż po krańce ziemi. W tkaninę wplecione są wizerunki dwunastu pokoleń Izraela – pamiątka wiecznej obecności Boga wśród Jego ludu a niekiedy gwiazdy, w które wpatrywał się Abraham oczekując potomka. Baldachim jest na początku uroczystości trzymany wysoko ponad głowami pary młodej przez ich rodziny, a następnie delikatnie owijany wokół nich, gdy złożyli ślubowanie małżeńskie – co przypomina, że to Bóg ich zjednoczył i to Bóg będzie ich schronieniem, pocieszeniem i siłą. To Bóg będzie w centrum ich małżeństwa, ponieważ jest w ich sercach stworzonych dla siebie nawzajem.
W judaizmie za czasów Jezusa rytuał małżeński składał się z dwóch części, oddalonych od siebie z reguły o rok. Zaręczyny były pierwszą częścią. Omawiano szczegółowo sprawy finansowe i materialne wnoszone do małżeństwa. W tym czasie mężczyzna i kobieta byli uważani za męża i żonę, mimo że nie spotkali się jeszcze pod huppą i nie dozwolony był żaden kontakt cielesny. W rok po ceremonii zaręczyn dowiedziawszy się o sobie wielu rzeczy, realizowano drugą części ceremonii małżeństwa – zaślubiny. Tego dnia nie były podpisywane żadne dokumenty, gdyż mężczyzna i kobieta byli już ze sobą prawnie związani. Małżonkowie stawali pod huppą – baldachimem Bożej miłości, ślubując sobie miłość i zostawali związani nie tylko z sobą, ale także z Bogiem, który ich stworzył „kością z kości moich i ciałem z ciała mojego.
Tak rozumiane małżeństwo było otoczone prawna ochroną. Było to konieczne, bo tak jak grzech wkroczył do ogrodu Eden, tak niewiele małżeństw jest zawsze rajem. Rozwód był rzeczywistością w świecie starożytnym, jak jest i w dzisiejszych czasach. Co powiedzieć, jak zinterpretować nierozerwalność małżeństwa – to jest pytanie z wczoraj jak i dzisiaj. Pytanie z dzisiejszego tekstu zadane w szczególnej lokalizacji. Jezus opuszcza Galileę, przekracza Jordan i znajduje się w okolicach Perei. Tam rządzi Herod Antypas, który rozwiódł się z pierwszą żoną, by poślubić bratową -Herodiadę. To dziwaczne małżeństwo skrytykował Jan Chrzciciel, co kosztowało go głowę. Faryzeusze przychodzą do Jezusa, aby usłyszeć, co on ma do powiedzenia w kwestii rozwodu. Nie zadają jednak pytania dlatego, że chcą znać jego zdanie, ale dlatego, że chcą go złapać w pułapkę. Myślą, że ten, kto jada z celnikami i prostytutkami, nie będzie ściśle przestrzegał prawa Mojżesz. Ale to oni wpadają we własne sidła. Jezus, który jest w pełni człowiekiem i w pełni Bogiem, przypomina im akt stworzenia. Mojżesz pozwolił na rozwód, ale nie taki był zamysł Boga. Mojżesz pozwolił na rozwód: ustanowił to prawo dla was, ponieważ postępowaliście bezprawnie. Jezus, w pełni człowiek i Bóg, wiedział, co stanie się z żoną i dzieckiem po rozwodzie. Znał to z własnego doświadczenia. Józef, który był zaręczony z Marią, mógł opuścić ją potajemnie ze względu na jej ciążę i postąpiłby zgodnie z tym, co było dozwolone przez prawo Mojżesza. Wtedy Maria byłaby uważana za aguna – to znaczy nie mogącą powtórnie wyjść za mąż. Jezus stałby się nieślubnym dzieckiem, bękartem. Mamzera – Żydem nie mającym pełnych praw, pozbawiony ochrony przed grasującymi oddziałami Heroda. Boża interwencja sprawiła, że Józef nie skorzystał z obowiązującego prawa, a Jezus mógł zostać rabbim porywającym tłumy.
Faryzeusze byli bez wątpienia zszokowani. Oczekiwali przepustki do opuszczenia małżeństwa, a nie wezwania do pokuty. Jezus mówi im, że Mojżesz ukształtował prawo dla was – dla was, którzy zawsze dbacie o siebie – dla was, którzy jesteście gotowi odrzucić partnera stworzonego na obraz Boga na rzecz kogoś innego. Małżeństwa nie można rozumieć jako stanu, który trwa aż do „zauroczenia kimś innym”, ale „dopóki śmierć nas rozłączy”. Taki był zamysł Boga, kiedy stwarzał mężczyznę i kobietę. Małżeństwo zostało dane przez Boga, abyście poznali Jego wielką miłość. „Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza”.
Słowo, które Jezus wypowiada przeciwko rozwodom, umożliwia przetrwanie wszystkim dzieciom, które zostałyby pozbawione swoich praw. Dlatego w tak kluczowym momencie swojego nauczania Jezus przywołuje najmłodszych do siebie i stawia ich przed dorosłymi. Każde pokolenie dzieci, dzieci zrodzonych z miłości męża i żony, jest znakiem obecności Boga, Jego stałego przymierza ze swoim stworzeniem.
Dzieci potrzebują matki i ojca, aby mogły rosnąć i dobrze się rozwijać. Dzieci potrzebują traktowania z dobrocią ze strony matki i ojca, aby mogły nauczyć się dobroci Boga. Muszą doświadczyć wiarygodności i wierności matki i ojca, którzy naprawdę działają w imieniu Boga, aby wzrastały w wierze w Chrystusa, swojego Zbawiciela. Dzieci uczą się od nas, co to znaczy oddawać chwałę Bogu swoim życiem, od najmniejszych do największych czynów, mówić i żyć łaską. Jednak i my uczymy się od dzieci jak bardzo nasze życie zależy od opieki Boga, naszego Stwórcy oraz dziecięcej ufności by przyjąć Królestwo Boże.
Amen
ks. Waldemar Kurzawa