3. Niedziela przed końcem Roku Kościelnego

A o czasach i porach, bracia, nie ma potrzeby do was pisać. Sami bowiem dokładnie wiecie, iż dzień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy. Gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo, wtedy przyjdzie na nich nagła zagłada, jak bóle na kobietę brzemienną, i nie umkną. Wy zaś, bracia, nie jesteście w ciemności, aby was dzień ten jak złodziej zaskoczył. Wy wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności. Przeto nie śpijmy jak inni, lecz czuwajmy i bądźmy trzeźwi. (Albowiem ci, którzy śpią, w nocy śpią, a ci, którzy się upijają, w nocy się upijają. My zaś, którzy należymy do dnia, bądźmy trzeźwi, przywdziawszy pancerz wiary i miłości oraz przyłbicę nadziei zbawienia. Gdyż Bóg nie przeznaczył nas na gniew, lecz na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który umarł za nas, abyśmy, czy czuwamy, czy śpimy, razem z nim żyli. Dlatego napominajcie się nawzajem i budujcie jeden drugiego, co też czynicie).  /1 Tes 5,1-6(7-11)/

Ostatnie miesiące, kiedy odczuwamy dotykającą nas wszystkich pandemię koronawirusa (Covid-19), z pewnością wystawiają naszą cierpliwość na próbę. Gdy rozpoczynaliśmy rok 2020, mimo wielu niepokojących doniesień ze świata i sytuacji w naszym kraju, nie spodziewaliśmy się tego, z czym zaczęliśmy dotkliwie mierzyć się już w marcu.

Za nami niezapomniane doświadczenie lockdownu, a gdy piszę te słowa nie wiemy, czy znowu nie będzie wprowadzony, jak wielu się tego spodziewa. Stopniowo wprowadzano ograniczenia, później nastąpiło pewne rozprężanie z nadzieją, że prognozy drugiej fali są przesadzone. Zdalne nauczanie, które od poniedziałku już dla wszystkich uczniów, a wraz z najmłodszymi także, dla rodziców/opiekunów, staje się ponownie rzeczywistością, tak naprawdę nie wiemy jak długo potrwa. Nasze nastroje pogarszają się z dnia na dzień. W miniony czwartek wieczorem odwiedziłem salon Empiku i usłyszałem od pani w kasie: „do zobaczenia za miesiąc, – miejmy nadzieję…”

Niepokoją nas kolejne kwarantanny, izolacje, które coraz więcej osób ma za sobą, albo aktualnie przeżywa. Docierają do nas informacje ze szpitali i coraz częściej sami możemy powiedzieć, że zachorowaliśmy, albo znamy kogoś kto ma to już za sobą, że był, jest w szpitalu, albo żegnaliśmy go dziękując Bogu za jego życie, bo odszedł  do Wieczności.

Z natury większość z nas jest niecierpliwa. Nie lubimy czekać, a przecież codziennie na coś albo na kogoś czekamy. Teraz czekamy aż wróci ta rzeczywistość, do której przez lata się przyzwyczajaliśmy. Może nie zawsze prosta, nie oszczędzająca nam innych doświadczeń, ale pozwalająca jak mówimy: „żyć normalnie, bez ograniczeń, w której mogliśmy się spotykać bez  lęku, że się zarazimy, a ludzie byli dla siebie jacyś inni…”.

Gdyby na chwilę zapomnieć o tym, że mamy pandemię, to i tak znajdziemy wiele przykładów na to, jak na co dzień się niecierpliwimy.

Ile razy w ciągu dnia spoglądamy na zegarki, może częściej na swoje telefony, nieraz zdarza się, że i w trakcie nabożeństwa, dlatego że coś sobie zaplanowaliśmy, na coś liczymy, ktoś coś nam obiecał, na coś czekamy.

– A dzisiaj, na co, na kogo czekamy?

Umiejętność czekania kształtuje się w nas z wiekiem. Chociaż nierzadko to dorośli są bardziej niecierpliwi niż dzieci. Zależnie od sytuacji, jeśli poznaliśmy już wartość upływającego czasu, kolejne chwile albo nam się dłużą, albo martwimy się, że dni i lata darowane nam przez Boga tak szybko mijają.

Po tym, jak potrafimy czekać, jesteśmy też oceniani. – O jednych z nas powiedzą, że są ciągle niecierpliwi, że są kłębkiem nerwów, a o innych, że mają anielską cierpliwość i są oazą spokoju.

Życiu chrześcijan od samego początku istnienia Kościoła, zawsze towarzyszyło czekanie. Dlatego w ostatnie niedziele Roku Kościelnego, w szczególny sposób przez czytane biblijne teksty i rozważanie Bożego Słowa, uświadamiamy sobie na nowo, nie tylko na co powinniśmy czekać w swoim życiu, ale też spotkania z Kim mamy się spodziewać? Przypominamy o co w międzyczasie mamy się troszczyć do chwili, kiedy Pan Bóg pozwoli nam stanąć przed sobą? Co robić, żeby zwątpienie, które może nas dosięgnąć, nie okazało się silniejsze i sprawiło, że przestaniemy wierzyć w sens przygotowywania się i zlekceważymy czas, który Bóg nam jeszcze daje?

W tę niedzielę, wczytujemy się w słowa z 1 Listu do Tesaloniczan, który jako pierwsi mogli przeczytać chrześcijanie z tamtejszego zboru. Może zdziwiło nas, że apostoł Paweł używa 1 osoby liczby mnogiej i apeluje: czuwajmy, bądźmy trzeźwi!

Paweł wie, że także on nie może dać się zaskoczyć i zlekceważyć obietnicy Chrystusa (por. Mt 24,35-42)

Wie, że wraz z wstąpieniem Jezusa do Ojca w Niebie, rozpoczęło się odliczanie czasu do tego ostatniego dnia, który dla nas przemieniony zostanie przez naszego Pana w Dzień Wieczny, który nie znajdzie już swojego końca.

Jak długo więc żyć będziemy w tym świecie, każda minuta, godzina i dzień będą nas przybliżać do tego Dnia. To drugie i rozstrzygające przyjście Chrystusa (Paruzja) na ten świat jest pewne! I chociaż o nim wiemy i się go spodziewamy, to i tak wielu  ludzi zaskoczy.

W czasie pobytu w Tesalonikach Paweł i Sylas przez krótki czas zwiastowali Ewangelię, którą wielu przyjęło i uwierzyło. (Dz. Ap.17) Z Bożym błogosławieństwem tamtejszy kościół rozrastał się, głoszona Ewangelia poruszała serca ludzi, nowe osoby, które uwierzyły, przyjmowały Chrzest Święty i stawały się częścią Wspólnoty. Działo się to, mimo wielu prześladowań, których doświadczał także sam Paweł.

Po jakimś czasie apostoł posłał do tego zboru Tymoteusza, który zobaczył, że wiara Tesaloniczan nie osłabła, ale obietnica  powtórnego przyjścia Chrystusa, zrodziła w nich wiele niepokoju, niewłaściwych przekonań i zachowań.

Wielu z nich tak mocno wzięło sobie ją do serca, że zaczęli lekceważyć normalne codzienne sprawy. Część porzuciła pracę, inni przestali dbać o pozostałe obowiązki, żeby czekać na przyjście Pana. Dlatego apostoł napominał i prosił o zachowanie spokoju, żeby wrócili do wykonywania normalnych czynności.

Przekonani, że ten Dzień nastąpi szybko, jeszcze za ich życia, zaczęli zastanawiać się nad losem tych, którzy już umarli i w tym świecie nie doczekali upragnionego przyjścia Chrystusa w chwale.

Tym osobom, Paweł musiał wyjaśnić, że ci, którzy umarli z Chrystusem, to znaczy pokładając w Nim swoje zaufanie, nic nie stracą i ich również nie ominie ten Dzień. Ich życie tak samo jak nasze, wciąż jest w ręku Tego, który dla naszego życia poświęcił swoje, a później zmartwychwstał, żeby dać nam radość życia, w tym samym miejscu, do którego odszedł i z którego ma przyjść. (J 14,1-6).

Dlatego i my dzisiaj nie musimy się martwić, co dzieje się z naszymi bliskimi. Czas, którym opisujemy znaną nam rzeczywistość, i którego upływ odczuwamy tu na ziemi, przestaje określać życie tych, którzy przed nami odeszli. Ich dzień, którego doświadczyli i nasz dzień stanięcia przed Bogiem, będzie tym samym dniem, który nastąpi wtedy, gdy Pan Bóg o tym zdecyduje. A wówczas obudzą się ze snu śmierci wszyscy, którzy zdążyli odejść, aby razem z tymi, którzy czekali z wiarą, wejść wspólnie do Bożego Królestwa. (1 Tes 4,13-18)

Od napisania tych słów, minęło wiele wieków. Niektórzy już wtedy, zniecierpliwieni czekaniem, ulegali zwątpieniu.

Czas mijał, a Pan nie nadchodził. Świat, w którym żyli kusił tak, jak i nas dzisiaj próbuje przekonać, że życie w nim jest największym szczęściem, o które powinniśmy się zatroszczyć za wszelką cenę.

W międzyczasie w każdym wieku pojawiały się osoby, które przekonywały, że otrzymały wiedzę, kiedy a nawet gdzie ta obietnica złożona przez Chrystusa się spełni. Wtedy często wzbudzaniem niepokoju, wskazując na znaki, o których mówi Jezus, zachęcały do przygotowywania się na dzień Jego Paruzji.

I chociaż minęło wiele wieków od dnia, w którym apostoł napisał swój list, problemy, dylematy ludzi się nie zmieniły. Dalej wydłużające się czekanie, niesie z sobą obawę i pytanie, – czy warto czekać? – Czy Pan na pewno przyjdzie? (zob. Hbr 11,1)

Czy w to wierzymy…? – Właściwie powinniśmy zadać sobie pytanie, – jakie znaczenie ma dla nas obietnica o powtórnym przyjściu Chrystusa?  – Czy jeszcze do nas przemawia i coś dla nas znaczy? – Dlaczego?

Chrystus przyszedł już raz na ten świat, żeby swoją ofiarną śmiercią na krzyżu, pojednać nas z Bogiem, uzyskać dla nas odpuszczenie grzechów i zbawienie. Kiedy zmartwychwstał, zwyciężając śmierć, potwierdził, że i my zmartwychwstaniemy i doświadczymy życia wiecznego. – Przyjdzie jeszcze jeden raz. – Mamy obietnicę i szansę, wykorzystać czas, który Pan Bóg nam daje, żeby przyjąć wiarą Jego Słowa. Bóg pragnie, żeby ta nasza wiara wyrażała się w naszej postawie, – nie tylko w słowach, modlitwie, w nabożeństwach, – w codziennym życiu, które będzie naśladowaniem Chrystusa tak, by inni widząc nasze postępowanie mogli dostrzegać, że pozostajemy Jemu wierni.

Takie życie zawsze miało swoją cenę, niejednokrotnie wymagało sporych wyrzeczeń, bo nie wszystko w tym świecie jest dobre, służy wierze i czekaniu. (zob. 1 Tes 1,9.10)

Wielu ludzi usprawiedliwiało i będzie usprawiedliwiać grzech, któremu my mamy przeciwstawiać się przede wszystkim w swoim życiu. Wielu czuło się zmęczonych, – traciło czujność, – ulegało pokusom i zapominało o życiu, do którego zostali w chwili swojego Chrztu powołani, tak jak i my.

Niech wciąż ważne będą dla nas słowa naszego Zbawiciela, który chciał, żebyśmy je też innym przekazywali. Ale o tym dniu i godzinie nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. (Mk 13,32) Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie. Dlatego i wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie. (Mt 24,42.44)

Skoro sam Bóg w swoim Synu obiecał nam, że po nas przyjdzie, skoro tylko Ojciec wie, kiedy ten dzień nastąpi, czy możemy wątpić, że danego nam Słowa nie dotrzyma? Czy mamy marnować czas i ulegać zwodniczym domysłom, wątpić z powodu niespełnionych ludzkich przepowiedni, które jedynie sieją niepokój, a nie dają Bożej nadziei?

Czy wiemy, kiedy złodziej przyjdzie, której nocy i nas okradnie? Czy kobieta w ciąży wie dokładnie, kiedy przyjdą na nią bóle? – Tak samo nie wiemy kiedy przyjdzie Syn Boży; ale to Przyjście nastąpi, nikogo nie ominie!

Słowo Boże zapowiada różne znaki, jakie będą towarzyszyć zbliżającemu się końcowi życia ludzi w tym świecie, a wielu współcześnie próbuje się ich doszukiwać, interpretować i straszyć nimi. – My mamy zachowywać trzeźwość i być ostrożni. Mamy pamiętać, że Jezus powiedział, że wielu tak, jak w czasach Lota i Noego będzie wykonywało swoją codzienną pracę i będą żyć tak, jak na co dzień. Nie powinniśmy zaprzestać normalnego życia, zamknąć się w swoich domach, kościołach i tylko wyczekiwać Jego powrotu. Pamiętajmy, że żadne znaki nie przekonają wszystkich ludzi, ale Dzień Pański w końcu przyjdzie. I bez ich wiary Boża obietnica się spełni.

Ci, którzy ufają Panu i żyją z Nim na co dzień, nie muszą bać się sądu Bożego, ponieważ w tym Dniu Chrystus przyjdzie, żeby swoich wybranych  zabrać do swego Królestwa.

Wierząc w tę obietnicę apostoł Paweł przypomina nam, że Bóg nie przeznaczył nas na gniew, lecz na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który umarł za nas, abyśmy, czy czuwamy, czy śpimy, razem z nim żyli (…)

Ta prawda i nadzieja, wciąż ma nas motywować do wierności i czujności, by każdego dnia być przygotowanym  do spotkania z naszym Panem, gdy przyjdzie po raz drugi na ziemię.

To, o co zawsze możemy i powinniśmy zadbać, to budowanie w swoim życiu dobrej relacji z Jezusem.

To jest nasze zadanie! Jesteśmy synami (córkami) światłości i synami (córkami) dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności. To znaczy, że naszym życiem, postępowaniem ma kierować nie grzech, lęk przed sądem Boga i śmiercią, ale Ewangelia i postawa Tego, który sam o sobie powiedział: Ja jestem światłością świata. Który daje obietnicę: Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światło żywota. (J 8,12)

Nie po to Chrystus dał nam swojego Ducha, który jest z Boga i chce nas prowadzić, żebyśmy grzeszyli i wątpili w Jego przyjście. To z Jego pomocą mamy czuwać i pamiętać, czym nas Pan chce obdarować. (1 Kor 2,12)

Zachowując więc czujność i trzeźwość umysłu, prośmy stale, żeby Bóg wzmacniał w nas wiarę i pomagał nam w wypełnianiu Jego przykazań. Żeby wciąż motywował nas do życia w naśladowaniu Jezusa.

Niech inni widząc, że żyjemy nadzieją, w radości, w pokoju, czekając na obiecany przez Boga Dzień, czują się zobowiązani do tego, by zastanowić się nad swoim życiem.

A skoro żyjąc w tym świecie, nie jesteśmy wolni od niebezpieczeństwa ulegania pokusom i popełniania grzechów,  troszczmy się o to, żeby nawzajem się pilnować, napominać jeden drugiego i budować w naszej wspólnej wierze.

Dzisiaj naszym świadectwem czuwania i trzeźwości może być, jeśli nie fizyczna obecność na nabożeństwach, to tymczasowe korzystanie z transmisji, pomaganie tym, którzy nie mogą sami zrobić  zakupów, telefon z pytaniem, czy może czegoś nie potrzebują…, rozmowa w której przyznamy, co daje nam pokój i nadzieję. Ważnym  świadectwem niech będzie też modlitwa, w której będziemy prosić jeden o drugiego, którą będziemy wypowiadać w swoich domach, a może też razem z innymi mając przed sobą komputer, telefon, tak, by ktoś inny mógł słuchać nas, albo modlić się razem z nami.

A jeśli ktoś zapyta nas, dlaczego Chrystus jeszcze nie przyszedł, odpowiedzmy tak, jak uczynił to apostoł Piotr: (…) U Pana jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania. (2 P 3,8.9)

Uważajmy na swoje postępowanie i wykorzystujmy mądrze darowany nam czas, bo on kiedyś się skończy! Troszczmy się także o to, żeby inni dzięki naszemu świadectwu mogli uwierzyć i wspierać nas w naszym zaufaniu. Żebyśmy razem z naszym Panem w Jego Królestwie, w Wieczności  zamieszkali.

AMEN

ks. Łukasz Gaś