4. Niedziela Pasyjna – Laetare
(47) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny. (48) Ja jestem chlebem żywota. (49) Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i poumierali; (50) tu natomiast jest chleb, który zstępuje z nieba, aby nie umarł ten, kto go spożywa. (51) Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata. J 6, 47-51
Siostry i bracia w Chrystusie,
są takie słowa Pana Jezusa, które – im częściej się je czyta – tym bardziej zdumiewają. Z jednej strony brzmią bardzo prosto. Nawet dziecko mogłoby je zrozumieć. Ale z drugiej strony – są tak głębokie, że całe życie nie wystarczy, żeby je naprawdę przemyśleć. Dzisiejsze słowa Jezusa do takich właśnie należą.
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny.”
Nie będzie miał. Nie dostanie kiedyś, po śmierci. Nie wtedy, gdy się stanie lepszym człowiekiem, bardziej gorliwym chrześcijaninem albo bardziej religijnym Europejczykiem. Nie. Kto wierzy – ma. Już. Teraz. W tej chwili.
To jedno zdanie mogłoby właściwie wystarczyć na całą Ewangelię. Bo pokazuje serce naszej wiary. Pokazuje, że zbawienie nie jest odległą nagrodą, lecz obietnicą, która zaczyna się spełniać już tu, na ziemi. Że życie wieczne nie jest tylko życiem po śmierci, ale jest jakością życia z Bogiem, która się zaczyna już dziś.
Ale zaraz potem Jezus dorzuca kolejne głębokie zdanie. Mówi: „Ja jestem chlebem żywota”. I właśnie nad tym obrazem chcę dziś się zatrzymać.
Dla nas, ludzi XXI wieku, to porównanie może brzmieć trochę staroświecko. Chleb? No dobrze, może nawet lubimy chleb. Ale dzisiaj mamy tyle innych opcji. Pieczywo bezglutenowe, wegańskie, orkiszowe, tostowe, francuskie, włoskie. Można przeżyć całe życie, nie jedząc chleba, a i tak być sytym. Ale kiedy Jezus to mówił, chleb był czymś zupełnie innym. Był symbolem tego, co konieczne. Nie luksusem, nie dodatkiem – ale czymś absolutnie podstawowym. Dla wielu ludzi w tamtym czasie – jeśli nie było chleba, nie było nic.
Jeszcze nie tak dawno temu „chleb z…” był podstawowym posiłkiem w każdym polskim domu. W moim rodzinnym domu do dziś w zasadzie każde śniadanie i kolacja to właśnie chleb. Być może w Waszych domach jest tak do dziś. W śląskich domach – być może i w innych regionach Polski – chleb był traktowany za świętość. Przed jego pokrojeniem kreślono na nim znak krzyża – zwykłym nożem, ale z głębokim szacunkiem. Jakby człowiek chciał powiedzieć: „To nie tylko jedzenie. To dar. To błogosławieństwo.”
I dlatego Jezus mówi: „Ja jestem jak chleb. Ja jestem tym, bez czego naprawdę nie da się żyć. Możesz mieć religię, możesz mieć tradycję, możesz mieć dobre wychowanie, ale jeśli nie masz Mnie – to duchowo głodujesz”.
To mocne słowa. Ale Jezus je wyostrza jeszcze bardziej. Przypomina historię o Izraelitach na pustyni: „Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i poumierali.” Inaczej mówiąc: Bóg dał im cud. Dał im niebo w kawałkach – mannę. I to była niesamowita pomoc dla głodnego i spragnionego ludu. Utrzymało ich to przy życiu. Ale nie zbawiło. Manna nie uratowała ich przed śmiercią. Bo sam cud, sama religijność, samo bycie w wybranym narodzie – nie wystarczyło.
To brzmi jak ostrzeżenie. Ostrzeżenie dla nas, religijnych ludzi. Dla ludzi, którzy chodzą do kościoła, którzy cenią tradycję, którzy mają korzenie, przodków, historię. Jezus mówi: Możesz jeść mannę. Możesz mieć piękne wspomnienia duchowe. Możesz mówić: moja babcia śpiewała w chórze, mój prapradziadek budował ten kościół. Ale to nie znaczy, że „żyjesz”.
Bo manna nie daje życia wiecznego. Tylko Jezus – żywy chleb z nieba.
I właśnie tutaj pozwólcie, że opowiem wam pewną historię. Zwyczajną. Ale – jak dla mnie – bardzo przemawiającą.
Byłem kiedyś w odwiedzinach u starszego pana. Miał ponad osiemdziesiąt lat. Mieszkał sam. Bardzo skromnie. Miał radio, kilka książek, trochę pamiątek po rodzinie. I jedną rzecz, która mnie szczególnie uderzyła – wielki, drewniany, bardzo stary chlebak. Taki, jakiego dzisiaj prawie nikt już nie używa. Zapytałem go: „Czy Pan go jeszcze używa?” A on się uśmiechnął i powiedział: „Oczywiście. Każdego ranka otwieram ten chlebak i wyciągam chleb. A razem z chlebem – dziękuję Bogu za to, że żyję. Za to, że dał mi ten dzień. I za to, że mogę znów karmić się Jego Słowem”. Te słowa niesamowicie mnie poruszyły.
I wtedy zrozumiałem: dla tego człowieka chleb nie był tylko pokarmem. To przypomnienie. Przypomnienie, że życie nie pochodzi z supermarketu. Ani z banku. Ani z dobrego zdrowia. Tylko z Boga. Z Jego łaski.
I właśnie takiego chleba chce nam dać Pan Jezus. Chleba, który nie jest tylko metaforą. Ale który naprawdę daje życie. Chlebem tym – mówi Jezus – jest Jego ciało, które On oddaje za życie świata.
To już nie jest tylko obraz. To zapowiedź krzyża. Zapowiedź ofiary. Jezus nie mówi: „Dam wam coś”. Mówi: „Dam siebie. Oddam swoje ciało. Pójdę na krzyż. Nie dlatego, że muszę. Ale dlatego, że kocham. Bo tylko taka miłość może dać życie światu”.
I to właśnie dlatego, w czasie pasyjnym, ten fragment brzmi jeszcze mocniej. Jezus wie, dokąd zmierza. Wie, co Go czeka. A mimo to – mówi o chlebie. O darze. O życiu, które ma przyjść przez Jego śmierć.
I teraz dochodzimy do pytania, które nie może zostać bez odpowiedzi: czy ja naprawdę spożywam ten chleb?
Nie pytam, czy jesteś ochrzczony. Nie pytam, czy chodzisz do kościoła. Nie pytam, czy lubisz nabożeństwa pasyjne. Pytam: czy karmisz się Chrystusem? Czy twoja dusza jest głodna Jego Słowa? Czy twoje serce żyje Jego obecnością?
Bo Jezus nie mówi: „Kto o Mnie wie, będzie żył.” Nie mówi: „Kto się zgadza z moją nauką, będzie żył.” Mówi: „Kto spożywa Mnie – będzie żył na wieki”.
Spożywać Jezusa – to znaczy przyjmować Go codziennie. Jak chleb. Nie tylko od święta. Nie tylko w Wielkanoc. Ale codziennie – jak ten starszy pan z chlebaka. Otwierać serce i mówić: „Panie Jezu, bez Ciebie nie dam rady. Nakarm mnie. Umocnij mnie. Daj mi życie z nieba.”
Bo to jest właśnie tajemnica tego fragmentu: że Jezus nie przyszedł, żeby poprawić nam nastrój. Nie przyszedł, żeby dać nam religię. Przyszedł, żeby stać się naszym chlebem.
A chleba się nie podziwia. Chleba się nie wiesza w ramce. Chleb się je. Inaczej nie daje życia.
Dlatego dziś, w czwartą niedzielę pasyjną, Jezus mówi każdemu z nas: „Jestem chlebem. Żywym. Z nieba. Dla ciebie. Za ciebie. Abyś nie umarł, ale żył”.
Nie gardź tym chlebem. Nie zostaw Go na półce. Przyjmij. Zaufaj. Nakarm się. A będziesz żył. Teraz i na wieki. Amen.
ks. Konrad Indeka