5. Niedziela Pasyjna – Judica

On podczas swojego ziemskiego życia głośno wołając,
ze łzami zanosił błagania i prośby do Tego, który mógł Go ocalić od śmierci
i został wysłuchany z powodu swej uległości.
Chociaż był Synem, przez to, co wycierpiał nauczył się posłuszeństwa.
Tak uczyniony doskonałym stał się przyczyną wiecznego zbawienia dla wszystkich,
którzy są mu posłuszni.    
 
Hbr 5.7-9

W kolejną niedzielę czasu pasyjnego wczytujemy się w ważny fragment Listu do Hebrajczyków. Na początek dwa krótkie wyjaśnienia.

List do Hebrajczyków czyli właściwie do kogo? To list do młodego zboru, który tworzyli w większości Żydzi. Znali Stary Testament, więc wiele w tym liście odniesień i przypomnień z pierwszej części Biblii. Dla nich było to znane i w miarę zrozumiałe. Z kolei rola i znaczenie Jezus jest tu często porównywana do pozycji arcykapłana w świątyni jerozolimskiej.
Czytamy i analizujemy te słowa w czasie pasyjnym. Z naszej ewangelickiej perspektywy nie mówimy o czasie postu, bo nie chodzi o to, aby nie jeść wybranych produktów lub w ogóle mniej jeść. Te sześć tygodni poświęcamy na coś o wiele ważniejszego. Zajmujemy się „pasją” czyli cierpieniem – przypominamy drogę Jezusa na krzyż i jego śmierć. Współczesny człowiek ma problem ze zrozumieniem cierpienia. Trudno mu przyjąć, że droga przez cierpienie prowadzi do ważnych i wielkich rozstrzygnięć.

Autor Listu do Hebrajczyków przypomina tu jedno z bardziej dramatycznych wydarzeń ostatniego tygodnia czasu pasyjnego, czyli modlitwę Jezusa w  Getsemani. Szczegółową relację zostawił nam Mateusz w swojej Ewangelii (26,36-46). Warto w ciszy i spokoju przeczytać ją sobie.
Z życiem i działalnością Jezusa ciągle mamy problemy.  Jak zrozumieć Jego ziemską drogę. Co chwilę brak tam ludzkiej logiki! Robił wszystko inaczej. Spotykał się z tymi, których ówczesne społeczeństwo wyrzucało na margines. Jadał z celnikami, czyli z tymi, którzy kolaborowali z rzymskimi okupantami. Robił wiele niestandardowych rzeczy, przekraczał granice kulturowe i przyzwyczajenia swoich współczesnych. Czy chciał tylko szokować? Nie. Stale pokazywał, że Boże myślenie i Boży plan zbawienia odbiega od ludzkich wyobrażeń. 

Bóg wiedział, że uwolnienie nas, ludzi, od wiecznej kary jest możliwe tylko przez cierpienie i śmierć Jego Syna. Autor Listu do Hebrajczyków przypomina, że dla Jezusa ważna była wtedy modlitwa, czyli rozmowa z Bogiem Ojcem. Modlitwa wytrwała, zaangażowana, ze łzami. Modlitwa szczera, w której wyrażał zwątpienie, obawy, a nawet strach. W pewnej chwili prosi nawet, by ten trud i cierpienie, których ma doznać w najbliższych godzinach, go minęło.
Jezus jako człowiek boi się, ale jako Syn Boży wie, że musi wytrwać. Mimo trwogi, zdaje się na wolę Ojca. Jest posłusznym Synem, czyli godzi się na Boże, trudne plany. Posłuszeństwo aż do śmierci to wyjątkowe wyzwanie i bezgraniczne posłuszeństwo.
Autor Listu do Hebrajczyków zwracam nam jeszcze uwagę, że Jezus został wysłuchany z powodu swej uległości. Śmierć nie była końcem tej historii. Został uratowany, ale nie tak, jak wyobrażali to sobie ludzie. Jezus zmartwychwstał, wrócił do żywych, śmierć nie miała ostatniego słowa i zbawienie każdego człowieka dokonało się.

Dla nas, po pierwsze, to wezwanie do wyrażenia Bogu wdzięczności za takie poświęcenie, które uwalnia nas od kary za grzechy. To wezwanie do chwili ciszy i zadumy w czasie pasyjnym.
Po drugie, to przykład wytrwałej modlitwy do naśladowania dziś. Nie chodzi tu tylko o spełnienie przypisanego zwyczajowo chrześcijaninowi obowiązku. Chodzi o zaangażowanie całego siebie, chodzi o wyrażenie głębokich emocji, o oddanie Bogu całego siebie. Ale nie o żądanie, aby bezwzględnie spełnił nasze prośby.
Za całym modlitewnym zaangażowaniem stoi posłuszeństwo Bożym planom, których można nie rozumieć. Sens i cel Bożej drogi nie zawsze od razu rozpoznajemy. Gdy Bóg wymaga zmiany naszego  myślenia, to najczęściej ma wielkie plany w stosunku do nas. Rozmyślając po latach o tej drodze – nagle przychodzi zrozumienie. I po raz kolejny wypełnia nas wielka wdzięczność za dar zbawienia i za ten ślad Bożego prowadzenia w naszym osobistym życiu. Amen
ks. Jerzy Below