9. Niedziela po Trójcy Świętej

Ty ustanowiłeś królem twego sługę w miejsce Dawida, mojego ojca, ja zaś jestem jeszcze bardzo młody i nie wiem, jak należy postępować (…). Daj przeto twemu słudze serce rozumne, aby umiał sądzić twój lud. 1 Krl. 3,7d-e;3,9a-b

Młodość ma swoje prawa.

Okres młodości jest podobno czasem szaleństwa i mało konsekwentnego podejmowania różnorodnych decyzji. Może dzieje się tak dlatego, że młodzi ludzie zazwyczaj, choć nie zawsze, nie ponoszą jakiejś poważnej życiowej odpowiedzialności. Dlatego krąży przekonanie, ze za młodu należy się wyszumieć, co niekoniecznie musi być kojarzone ze zdrowym rozsądkiem, odpowiedzialnością, świadomością ponoszenia konsekwencji itp. W powyższym kontekście muszę stwierdzić, że choć młodzież ze szkół ponadpodstawowych uznaje mnie za kogoś w rodzaju zgreda (zgred – lekceważąco o „starszym mężczyźnie” – słownik PWN), to jednak sam czuję się nierzadko zadziwiająco młodo. Nie wyrażam tego bynajmniej
w hołdowaniu młodzieżowej modzie, językowi, czy gustom muzycznym. Moda mi się nie podoba, za językiem nie nadążam, z muzyką zatrzymałem się na popi-e lat 90-tych i pierwszego dziesięciolecia nowego millenium. Co zatem czyni mnie i innych moich rówieśników wciąż młodym, czy nawet „wiecznie” młodym, prawie jak Tom Cruise lub nasz rodzimy Krzysztof Ibisz? Nie jest to nawet fakt bycia „wiecznym” studentem i uporczywym przeciąganiem terminu zakończenia studiów. Młodo czuję się za każdym razem, kiedy popełniam błąd, chlapnę jęzorem coś nieprzemyślanego, zachowam się nieodpowiedzialnie, nielicująco
z wyglądem siwiejącego czterdziestoparolatka z brzuszkiem – nie za dużym, ale jednak! Gdy coś takiego zrobię, zapominam o zdobytym doświadczeniu, siwiźnie i nadprogramowych kilogramach. Myślę sobie – jaki jestem głupi! Taki stary, a taki głupi! Czasem wręcz brak logiki własnego postępowania staje się zabawny. Ufam, że w takim postrzeganiu samego siebie nie jestem odosobniony i wielu moich rówieśników też podobnie ze sobą ma.

Dosyć jednak tej autokrytyki! Popełnianie błędów, improwizacja, niefrasobliwość są prawem młodości. Dojrzałość natomiast przychodzi z czasem i doświadczeniem. Łapię się na jej osiąganiu coraz częściej. Analizuję, obmyślam plany, decyzji nie podejmuje pochopnie ale daję sobie czas na zastanowienie. Tu na młodzieńczą fantazję nie ma już tyle przestrzeni i to też jest w porządku.

Młody, ale dojrzały Salomon

Salomon bardzo młodo został namaszczony na króla narodu wybranego. Zdawał sobie sprawę z braku kompetencji i doświadczenia. Odpowiedzialność za los młodego jeszcze państwa, targanego do niedawna konfliktami z obcymi mocarstwami i wojną domową, była bardzo przytłaczająca. Pierwsze, co postanowił uczynić, to powierzyć się Bogu. Złożył Mu obfite ofiary. Gdy Bóg we śnie zapytał – co młody władca chce otrzymać – ten poprosił o mądrość. Mając mądrość można osiągnąć bardzo dużo. Zdobyć bogactwo, sławę, prestiż. Mądrość to klucz do sukcesu. Jeśli jeszcze potrafimy ją praktycznie zastosować i wdrożyć w życie, to ów klucz będzie włożony we właściwy zamek odpowiednich drzwi. By ją osiągnąć, trzeba wielu przeczytanych książek, rozmów z bardziej doświadczonymi od siebie, obserwacji innych ludzi w różnych sytuacjach, no i właśnie życiowego doświadczenia. Tego wszystkiego z naturalnych względów Salomon nie mógł jeszcze mieć. Dlatego otrzymał od Pana wspaniały kapitał startowy – właśnie w postaci mądrości, na której zdobycie trzeba lat i wysiłku.

Gdybym miał 20 lat i obecne doświadczenie…

Salomonowi przydarzyło się to, co jest cichym marzeniem wielu z nas. Młodość i witalność dwudziestolatka oraz doświadczenie życiowe czterdziestoparolatka, który z niejednego pieca jadał chleb. Czy nie myślicie sobie czasem: Gdybym miał znowu 20 lat i doświadczenie stosowne do mojego obecnego wieku, to nie popełniłbym szeregu błędów. Moje życie wyglądałoby inaczej? Może nawet takie myślenie zabarwione jest jakimś odcieniem rozczarowania, poczucia porażki? Sądzę, że mając dwadzieścia lat popełnilibyśmy nowe błędy i wpadlibyśmy w nowe tarapaty o których nie mamy pojęcia. Myślę nawet, że takie rozważania i dywagacje są pozbawione sensu. Żyję tu, żyję dziś z bagażem moich doświadczeń i mogę dalej iść do przodu. Na pewno szereg błędów jeszcze popełnię, wpakuję się w kłopoty itd. Ale w tym wszystkim mogę wziąć przykład z młodziutkiego króla i pamiętać o Bogu. Salomon złożył ofiary. Powierzył się Bogu. Stwórca od nas ofiar nie oczekuje, ale chętnie roztoczy nad nami swoją opiekę, jeśli tylko poprosimy i będziemy chcieli ją przyjąć. A młodzi możemy być nadal mimo wieku. W jaki sposób? Radością życia, zafascynowaniem małymi rzeczami, brakiem znudzenia, tęsknota za ludźmi, radością spotkania z bliźnim i entuzjazmem do tego, co robimy. I jeśli brak powyższego nam doskwiera, możemy prosić Boga, byśmy zwyczajnie nie skapcanieli. Amen.

ks. Wojciech Pracki