1. Niedziela po Trójcy Świętej

Tak mówi Pan Zastępów: Nie słuchajcie słów proroków, którzy wam prorokują, oni was tylko mamią, widzenie swojego serca zwiastują, a nie to, co pochodzi z ust Pana! Ustawicznie mówią do tych, którzy gardzą słowem Pana: Pokój mieć będziecie. A do tych wszystkich, którzy kierują się uporem swojego serca, mówią: Nie przyjdzie na was nic złego. Gdyż kto uczestniczył w radzie Pana, by widzieć i słyszeć jego słowo? Kto przyjął jego słowo, by móc zwiastować? Oto zawierucha Pana zrywa się i huragan unosi się kłębami, nad głowami bezbożnych się kłębi. Nie uśmierzy się żar gniewu Pana, aż spełni i urzeczywistni zamysły jego serca; w dniach ostatecznych dokładnie to zrozumiecie. Nie posyłałem proroków, a oni jednak biegną; nie mówiłem do nich, a oni jednak prorokują. Jeżeli uczestniczyli w mojej radzie, to niech zwiastują mojemu ludowi moje słowa i odwracają ich od ich złej drogi i ich złych uczynków. Czy jestem Bogiem tylko z bliska ‒ mówi Pan ‒ a nie także Bogiem z daleka? Czy zdoła się kto ukryć w kryjówkach, abym Ja go nie widział? – mówi Pan. Czy to nie Ja wypełniam niebo i ziemię? ‒ mówi Pan. Słyszałem, co mówią prorocy prorokujący kłamliwie w moim imieniu, mówiąc: Miałem sen, miałem sen. Jak długo to trwać będzie? Czy Ja jestem w sercu proroków prorokujących kłamliwie, prorokujących oszukańczo, według upodobania własnego serca, którzy zmierzają do tego, by zatrzeć w pamięci mojego ludu moje imię przez swoje sny, jakie sobie wzajemnie opowiadają, tak jak ich ojcowie dla Baala zapomnieli o moim imieniu? Prorok, który ma sen, niech opowiada sen, ale ten, który ma moje słowo, niech wiernie zwiastuje moje słowo! Cóż plewie do ziarna? ‒ mówi Pan. Czy moje słowo nie jest jak ogień ‒ mówi Pan ‒ i jak młot, który kruszy skałę? Jr 23,16-29

Umiłowani w Panu Jezusie Chrystusie! Drugą część roku liturgicznego rozpoczynamy z Księgą Jeremiasza, proroka, któremu przychodzi działać w niezwykle trudnym okresie historii Izraela. Upadek Królestwa, wewnętrzny rozłam, niebezpieczeństwo ze strony państw ościennych, te wszystkie sprawy bardzo mocno rzutują także na kwestie religijne. Sprawujący władzę przestają się już kompletnie liczyć z tym, co spisane w przymierzu pomiędzy Bogiem, a człowiekiem, zdając się wyłącznie na siebie, swoje wyobrażenia, swoje możliwości. Wielokrotnie w takiej, czy innej sytuacji Bóg stara się interweniować, posyła w służbę kolejnych proroków, którzy mają nawoływać do poprawy, przypominać, że nie każda droga ludzkiego postępowania jest właściwa. Takie między innymi zadanie otrzymał Jeremiasz. Ono z góry narażone było na nieprzyjemności, odrzucenie, czy bunt. Nie takich słów, jakie głosili powołani przez Boga prorocy ludzie chcieli słuchać.

Nie jest żadną przecież tajemnicą, że człowiek nie lubi, kiedy inni go poprawiają, kiedy mówią mu, co jest dobre, a co nie. Od czasów Jeremiasza do tych nam współczesnych nic w tym aspekcie się nie zmieniło. Każdy ma swoje ja, którego pilnie strzeże i niekoniecznie chce poddawać się pod krytykę innych. Prorocy chcąc nie chcąc, musieli się z tym zmierzyć. Nie pomagał ani trochę tutaj fakt, że oprócz ich zaangażowania i ich wytężonych działań znajdowali się również fałszywi nauczyciele i prorocy, którzy utwierdzali ludzi w kłamstwie i obłudzie, opowiadając, że wcale nie jest tak źle, że nie ma się czym przejmować, że Bóg tak naprawdę nie widzi wszystkiego. Te złudne treści niestety tylko potęgowały problem, odwracały uwagę przeciętnego człowieka od jakiejkolwiek refleksji, rozluźniały sprawy wiary, a koniec końców prowadziły do upadku.

Trudno zatem się dziwić, że Bóg, mówiąc tu ustami proroka, nie przebiera w słowach. Nazywa rzeczy po imieniu i przypomina w sposób jasny, kto jest Panem nieba i ziemi, kto nad wszystkim sprawuje pieczę i władzę. Żadna ludzka ręka nie jest w stanie Mu się oprzeć, żadna ludzka mądrość nie jest w stanie Go przerosnąć, największa przebiegłość nie jest w stanie Go oszukać. Dlatego czas najwyższy zawrócić z drogi upadku, zmienić swoje postępowanie, przestać ufać fałszywym prorokom, a zwrócić się znów ku Bogu, w Nim poszukać pociechy, w Nim poszukać nadziei. Bo On nie jest tym, któremu zależy na tym, by człowieka upokorzyć i doświadczyć, albo koniecznie ukarać za każde nieposłuszeństwo. Nawet tam w Starym Testamencie u proroka Jeremiasza, możemy dostrzec miłosiernego Boga, który nie chce śmierci grzesznika, ale chce, by ten zmieniał się na lepsze.

Kluczem do tego wszystkiego niezmiennie jest słuchanie Słowa Bożego, a w ślad za tym reflektowanie i chęć zmian. Fałszywy prorok zwiastuje to, co jego słuchacze chcieliby usłyszeć. Nie naraża się na sprzeciw, jest lubiany. Choć przemawia przez niego fałsz, mało kto się tym przejmuje. Prawdziwy prorok zwiastuje Słowo Boże, a to nie raz bywa dla człowieka mocno niewygodne. Zwłaszcza wtedy, kiedy konfrontuje z trudną rzeczywistością, kiedy wzywa do poprawy, kiedy wskazuje na naszą grzeszność. Choć ten fragment z Księgi Jeremiasza jest tak bardzo odległy w czasie, to przecież nam współczesnym także jest bliski. W dzisiejszym trudnym świecie też potrzeba nam tej refleksji. Też potrzeba otrzeźwienia, że nie wszystko wokół nas jest takie kolorowe. Czasami wypada się i nam zastanowić, które słowa pochodzą od Boga, a które są manipulacją człowieka. Gdzie w tym wszystkim jest nasza wiara i pobożność, a gdzie zniewolenie fałszem i obłudą. Ta granica jest, mam wrażenie, coraz mniejsza. Gdyż Boga i religijne sprawy miesza się dzisiaj we wszystko. Specjaliści różnej maści potrafią sypać pięknymi biblijnymi cytatami, a zaraz potem są w stanie utopić drugiego człowieka w łyżce wody. Bo tamten myśli inaczej, wierzy inaczej, ma inne poglądy, inną orientację.

Dlatego w tym dzisiejszym Słowie, Bóg przypomina ustami proroka: Nikt nie zdoła się przede mną ukryć, ani mnie oszukać. Czyż moje słowo nie jest jak ogień, albo jak młot, który kruszy skałę? Te słowa mówią jasno, że Bóg przenika każde ludzkie zamysły, nie sposób Go oszukać, obejść. Ale z drugiej też strony, warto się niekiedy zastanowić, po co mielibyśmy to robić, skoro od Niego otrzymaliśmy wszystko, czego do szczęśliwego życia potrzebujemy. W swoim jedynym ponadczasowym Słowie zapewnia nas, że nikt nie jest Mu obojętny, że o każdego ma staranie, że każdego pragnie zbawić, że mocą swojego Słowa oczyszcza, kruszy skały grzeszności, powołuje do tego, co nowe. To więc jest treść, która powinna nasze serca dzisiaj wypełnić. Dlatego też na kartach Ewangelii Jezus Chrystus powie: Błogosławieni, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą Go. Zachowują je ku wzmocnieniu, ku pociesze, ku zbudowaniu. Słowo Boże jest tym, które trwa wiecznie. Niebo i ziemia przeminą, ale Słowa moje nie przeminą, mówi Chrystus w innym miejscu. Warto więc z tym Słowem pozostać w bliskości. Warto tym Słowem karmić swoje serce i w mocy tego duchowego pokarmu iść przez życie z Bożym błogosławieństwem. To naprawdę nie są puste slogany.

W naszym codziennym życiu skazani jesteśmy na dokonywanie przeróżnych wyborów, na każdym kroku, w życiu rodzinnym, społecznym, w pracy, ale również i w Kościele, decydować musimy, co jest właściwe, a co nie. Mamy stawiać kroki naprzód, mamy stale się rozwijać. I rzeczywiście dążmy do tego, pamiętając przy tym, że Boże Słowo nie jest opowieścią sprzed wieków, ale wciąż aktualną, ponadczasową treścią, która dzisiaj także znajduje swoje zastosowanie, która dzisiaj też pośród mroków tego świata, pogrążonego w kłamstwie, wojnie i nienawiści, głosi nam prawdę o życiu, o Bogu, który wypełnia każdą przestrzeń, który swoje życie poświęcił dla człowieka, który posyła do ludzi Ducha Świętego, by nadał ich życiu właściwy sens, by ukształtował duchowo i prowadził, by zachował w wierze. Tę wiarę w Trójjedynego Boga każdej Niedzieli wyznajemy, niech ta wiara przynosi w naszym życiu właściwe owoce.

Dziś patrząc przez pryzmat Starego Testamentu na trudne losy narodu Izraelskiego, możemy znaleźć pewną analogię do historii i życia Kościoła chrześcijańskiego na przestrzeni wieków. Wielokrotnie w tej historii Kościół potrzebował zwrotów, przebudzenia, by na nowo zreflektować swoje postępowanie i religijność. Reformacja była z całą pewnością takim zwrotem, gdyż na nowo odsłoniła człowiekowi czyste Słowo Boże, dostępne w swoim ojczystym języku, zrozumiałe, bliskie. Często na to się powołujemy, z tym chcemy się utożsamiać. Dołóżmy jednak starań, by dzisiaj żyć nie tylko wspomnieniami, ale by to żywe Słowo wdrażać w swoje codzienne życie, w codzienność naszego Kościoła, by na nowo reformować i być otwartym na konieczne zmiany, otwierać się na ten ponadczasowy głos Boga i z Nim utożsamiać, tak choćby, jak czynił to śląski pieśniarz i poeta ks. Beniamin Schmolck, który w jednej ze swoich pieśni napisał:

Święte, drogie Boże Słowo, zdroju niezliczonych łask.

Mej nadziei Tyś odnową, wciąż mi Twój przyświeca blask.

Twoja tylko święta treść głosi mi zbawienia wieść.

Wskaż mi w Słowie swoim, Panie, jak mam chodzić śladem Twym.

Niech się serce skarbcem stanie, a Twe Słowo skarbem w nim.

Aż mi w miejsce wiary dasz ujrzeć Ciebie twarzą w twarz.

Amen.

ks. Jerzy Gansel