Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno. Jk 3,10
Nie jest łatwo ani przyjemnie zaakceptować prawdę o swojej ciemnej stronie, choć przecież ona też do nas przynależy. Nie jest łatwo pogodzić się z tym, że z naszych ust może wyjść zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Słowo, które pociesza, wspiera, niesie i prowadzi, ale też słowo, które może ranić; słowo pełne gniewu, złości. Ile słów chcielibyśmy cofnąć! Ile myśli, których nie zdążyliśmy wypowiedzieć, móc skierować na nowo, by zabrzmiały! A jednak pewnych rzeczy i spraw już się nie cofnie. Słowo wypowiedziane – zostaje. Zarówno to dobre, jak i złe. Czasami towarzyszy nam przez długie lata…
Panie i Boże mój, Ty, który powiedziałeś i stało się, obdarz mnie uważnością – bym mogła znaleźć dobre słowo we właściwym czasie oraz by słowo napomnienia, jeśli już wyjdzie z moich ust, było podyktowane przede wszystkim miłością.
Amen