Diakonia i służba diakonacka
Synod Kościoła uznał, że rok 1984 powinien w zwiastowaniu i w życiu naszych parafii być poświęcony diakonii i służbie diakonackiej, żeby nie sprawdziło się słowo o nieużytecznych sługach. W naszym społeczeństwie zaznacza się ruch przebudzeniowy, wzrost zainteresowania sprawami wiary. Widoczne stają się przemiany światopoglądowe, powiew religijności, zwrot ku transcendencji i ku bytowi absolutnemu.
To wszystko stawia Kościół przed obowiązkiem dawania świadectwa o Jezusie Chrystusie, zwiastowaniem i służbą diakonacką. Diakonia, służenie – jest według Nowego Testamentu znamieniem Kościoła chrześcijańskiego. Pierwsi chrześcijanie chcieli być Kościołem usługującym.
Obok apostołów, którzy mieli „pilnować modlitwy i służby Słowa”, postawiono diakonów, aby w codziennym usługiwaniu nikt nie był zaniedbywany (Dz. Ap. 6,1-7). Pamiętano o słowach Jezusa: „Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (Jan 13,34-35). Gdy żydowski uczony w zakonie zapytał Jezusa: „Kto jest moim bliźnim?” usłyszał historię o człowieku, który wpadł w ręce zbójców i leżał poraniony przy drodze. Przedstawiciele Kościoła, kapłan i lewita, przeszli mimo. Pomocy udzielił mu Samarytanin, choć należał do innego narodu i wyznawał inną religię.
Naszym bliźnim jest każdy człowiek znajdujący się w biedzie i potrzebujący pomocy. Na zakończenie tej historii powiedział Jezus zdanie wskazujące na istotę diakonii: „Idź, i ty czyń podobnie”.
Jezus był pierwszym diakonem, bo powiedział o sobie: „Ja jestem wśród was jako ten, który usługuje” (Łuk. 22,27). Diakonia wynika ze zbawczego czynu Chrystusa. „Miłujmy więc, gdyż On nas pierwej umiłował” – wzywa ap. Jan (I Jan 4,19).
W przedsionku Diakonatu Alten Eichen wisi obraz Rudolfa Schufera przedstawiający Chrystusa jako miłosiernego Samarytanina. „Gospoda” przedstawiona jest jako dom macierzysty diakonis, „Gospodarzem” jest Teodor Fliedner, nazywany „odnowicielem apostolskiego urzędu diakonii”. W drzwiach domu stoi pierwsza diakonisa, Gertruda Reichardt. Przez otwarte drzwi widać leżącego w łóżku człowieka z obandażowaną głową. Odchodzący Samarytanin – Jezus wręcza gospodarzowi dwa denary i jakby słyszy się Jego słowa:
„Opiekuj się nim, a co wydasz ponad to, ja w drodze powrotnej oddam ci”.
Diakonia jest manifestacją miłości Chrystusa w tym świecie. Pionier diakonii w Kościele Ewangelickim, Wilhelm Luhe, powiedział: „Zbawienie świata stoi wśród tysięcy ze świętym słowem na ustach, trzymając w ręku chleb”. Chrystus objawiał swoją miłość w słowie, a urzeczywistniał ją w czynach. Miłość objawiona w Chrystusie jest motywem diakonii i znamieniem Kościoła. Usługujący Chrystus objawia się w usługującym Kościele.
Reformacji nie udało się praktycznie odnowić diakonii. Renesans diakonii nastąpił dopiero w XIX wieku. Nasuwa się pytanie: Dlaczego diakonia została zapomniana? Czy ma to jakiś związek z nauką, że człowiek bywa usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, ani przez własne zasługi, lecz bywa zbawiony z łaski przez wiarę, przez zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa? Przecież reformatorowie mocno podkreślali, że do życia chrześcijańskiego należą też owoce wiary, bez których wiara jest martwa. Luter zaznaczył, że chrześcijanin nie żyje dla siebie, lecz dla Boga i bliźniego. W wierze żyje Chrystusowi, a w miłości – bliźniemu. Dosłownie powiedział: „Bogu nie są potrzebne nasze dobre uczynki, ale bliźniemu. Uczynkami naszymi nie możemy Boga ani wzbogacić, ani posilać, natomiast możemy w ten sposób ubogacić i posilić człowieka. Jemu są nasze uczynki potrzebne i ku niemu mają być skierowane, a nie ku Bogu. Ponieważ Bóg nie potrzebuje naszych uczynków, dlatego chrześcijanin poświęca się całkowicie bliźniemu, jemu służy i pomaga”.
W XIX wieku powstała diakonia zakładowa, skoncentrowana w zakładach charytatywnych i związana z domami macierzystymi diakonii. Tam były przygotowywane do służby diakonackiej siostry zborowe i wtedy rozwinęła się też diakonia zborowa. Miłość bliźniego musi w diakonii zachować takie miejsce, jakie miała od początku. Diakonia ma służyć i pomagać bliźniemu. Jest manifestacją miłości Chrystusowej. Brak miłości w zakładach charytatywnych Kościoła jest największym mankamentem, ponieważ ludzie tam szukają miłości i oczekują czynów miłości. W praktykowaniu miłości zaznacza się właściwe powołanie diakonii, gdyż wtedy prowadzi ludzi do Boga. Doświadczenie atmosfery pełnej szczerej życzliwości w organizacjach diakonackich, w kontakcie z domami diakonis i diakonów, jest najlepszą formą misji. Kościół musi urzeczywistniać diakonię tak, jak ją urzeczywistniał Chrystus.
Diakonia była i też jest związana z misją. To zaznacza się wyraźnie w Diakonacie w Dzięgielowie, gdzie odbywają się coroczne Tygodnie Ewangelizacyjne, szkolenia pracowników misyjnych, pracowników szkół niedzielnych, pracowników młodzieżowych, pracowników służby odwiedzinowej i tych, którzy czynni są w akcji ratowania nałogowych alkoholików. Tu powstał też ośrodek ewangelizacyjno-misyjny Kościoła: Centrum Misji i Ewangelizcji.
„Kościół nie tylko uprawia misję i diakonię, lecz Kościół jest misją i diakonią” (Erkki Kansanaho).
Słusznie powiedział Fryderyk Bodelschwingh: .Jeżeli chcemy ludzi przygotować do ojczyzny wiecznej, musimy im przedtem dać ojczyznę tu, na ziemi”. Dlatego błędne okazały się alternatywy: zbawienie czy pomyślność, pomoc indywidualna Czy diakonia społeczna. Dziś nie mówi się: albo – albo, lecz stawia się jedno na równi z drugim, bo zarówno jedno jak i drugie jest potrzebne. Człowiek potrzebuje pomocy, w której uwzględnia się całą osobowość, potrzeby ciała, duszy i ducha. Tu zaznacza się duszpasterska funkcja diakonii. We wszystkim powinna być widoczna czerwona nić prowadząca od miłości Chrystusowej do miłości bliźniego. Tym samym pokazuje się też błędność alternatywy: naśladowanie Chrystusa nastawione na wieczność czy doczesność, modlitwa czy praca. Jeżeli nie chcemy stracić z oczu właściwego celu, musimy pamiętać o jednym i drugim, musimy iść na spotkanie Pana w czynnym oczekiwaniu. „Gdzie chrześcijanin angażuje się w obie służby, nie musi liczyć, jak często wypowiadane jest imię Chrystusa. Nie o to chodzi, żeby możliwie często wymawiać to imię. Chodzi o to, żeby tak żyć i tak radzić, żeby nas często o to imię pytano” (Schober).
Dlatego też pomoc musi być całościowa i obejmować nie tylko duszpasterstwo lecz także troskę o ciało (Seelsorge i Leibsorge). „Pasterstwo ciała zajmujące się tylko potrzebami ciała, skazuje na głód duszy. Duszpasterstwo, które nie dba o bóle cielesne i defekty fizyczne, jest niemiłosierne i zaciemnia całe świadectwo zbawiającego Chrystusa”. Dlatego niesłuszne jest pytanie:
Czy diakonia jest jeszcze na czasie? Ci, którzy tak pytają, wskazują na to, że przecież istnieje tak dużo państwowych zakładów, instytucji, domów opieki społecznej, gdzie wykonuje się tę samą pracę mniej lub więcej dobrze. Tak jest rzeczywiście. Zapomina się tylko o jednym, że diakonia jest służbą wykonywaną według słów i przykładu Jezusa Chrystusa. Jest pracą w służbie miłości i miłosierdzia. Jezus powiedział: „Dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem” (Jan 13,15).
W diakonii przekazujemy miłość, jaką Chrystus nas obdarzył. Tylko taka miłość działa na dłuższą metę kojąco i uzdrawiająco.
„Diakonia, która jest przekazywaniem doznanej miłości Chrystusa, nie jest służbą, jaką człowiek sam z siebie podejmuje, lecz owocem wiary ludzi uwolnionych przez Chrystusa od samolubnego działania (…) Diakonia jest urzeczywistnieniem charyzmatu. To zobowiązuje i umożliwia nowe podejście do ludzi głodnych, pozbawionych praw i godności, zapomnianych (…) Diakonia szkoli ludzi, żeby lepiej dostrzegali cielesne, psychiczne i duchowe potrzeby ludzi szukających pomocy” (Schober).
Dlaczego Synod postanowił ogłosić rok 1984, rokiem diakonii i służby diakonackiej? W ten sposób uznał, że diakonia jest sprawą Kościoła, jak to było w zaraniu chrześcijaństwa. Prof. Schober napisał: „W przyszłości nie można sobie wyobrazić Kościoła bez diakonii”, a z drugiej strony: „Diakonia nie może się obejść bez Kościoła”.
Prof. H. Wagner powiedział: „Miłość urzeczywistniona w diakonii Kościoła jest sprawą najwłaściwszą Kościołowi i nie jest sprawą pojedynczych osób lub instytucji, lecz życiem Kościoła. Jak misja tak i diakonia – jest i musi stać się sprawą zborów a przez to i sprawą całego Kościoła”. „Temu służy – według Schobera – włączenie diakonii do życia nabożeństwowego i otwartość nabożeństwa dla diakonii”. I dziś jest aktualne doświadczenie Wicherna: „Co nie wyrasta ze zboru, to też do zboru nie prowadzi”.
Służba diakonacka, która jest niezbędnym przejawem wiary, należy do wszystkich form i stopni pracy kościelnej, gdyż w ten sposób bierze Kościół czynny w Chrystusie udział w pomocnym stosunku Boga do tego świata (…) Diakonia zakładowa jest jako forma pracy darem pietyzmu dla Kościoła Ewangelickiego. Ona przysporzyła Kościołowi zaufania i Kościół z tego wciąż czerpie” (…) Dlatego „diakonia nie jest rezerwatem pojedynczych charyzmatyków lecz codziennością, działającego Kościoła (…) Diakonia jest obecnością Kościoła na polu społecznym. Kościół tworzy diakonat, żeby tę obecność kształtować zgodnie z Ewangelią” (Schober).
Fiński teolog Erkki Kansanaho również jest zdania, że „diakonia nie może być uprawiana tylko przez pojedyncze osoby, lecz musi być sprawą całego Kościoła. Ona należy do owoców, po których poznaje się drzewo. Bez tych owoców, drzewo przeznaczone jest na ścięcie”. Kościół musi – według niego – mieć na uwadze trojakie zadanie diakonii. Pierwsze z nich to zadanie charytatywne czyli praktyczne urzeczywistnianie miłości chrześcijańskiej. Drugie, to zadanie profetyczne, dążenie do sprawiedliwości i uczciwości. A trzecie: czynić pokój i szerzyć zgodę w tym świecie pełnym konfliktów. Można to wyrazić trzema klasycznymi pojęciami: caritas, justitia, pax – czyli miłość, sprawiedliwość i pokój. Wypełniając je, może Kościół służyć światu i pokazać mu, co potrafi zdziałać wiara chrześcijańska, gdy chodzi o współżycie ludzi i narodów.
Chodzi o zdiakonizowanie zborów, o uczulenie ich na potrzeby bliźnich, o podejście do nich w imieniu Boga i zajęcie się nimi tak, jak Chrystus ujął się za nami. Powiedziano, że temu służy „włączenie diakonii do życia nabożeństwowego i otwartość nabożeństwa dla diakonii”. Niestety, często się zdarza, że kaznodzieje wykładają teksty mówiące o diakonii w ten sposób, że nic nie mówią o służbie dla bliźniego. W takim wypadku nie można oczekiwać w zborze zrozumienia dla diakonii. W nabożeństwach brak modlitw przyczynnych za służbę diakonacka wykonywaną w domach opieki, w zakładach opiekuńczych, w szpitalach i w diakonii zborowej. Jeżeli w służbie zwiastowania Słowa Bożego „żniwo jest wielkie, ale robotników mało”, to jeszcze bardziej odczuwa się ten brak w służbie diakonackiej. Jakże konieczną jest rzeczą prosić Pana żniwa, „aby wyprawił robotników na żniwo swoje”. Tak samo potrzebne jest nawoływanie do służby diakonackiej, apelowanie do młodych ludzi, szczególnie dziewcząt, żeby rok swego młodego życia poświęcili tej służbie. Trzeba też wyjaśniać, o jaką służbę tu chodzi, bo słowo służba ma różne znaczenie. Wielu upatruje w tym coś poniżającego.
Takie skojarzenia związane są ze słowami „służąca”, „uniżony sługa”, „służalec”, „służalczość”, „służalstwo”. W tych wyrażeniach kryje się brak poczucia godności, uniżoność, płaszczenie się, wysługiwanie się komu.
Wielu rodziców mówi: „Moje dzieci mają mieć lepiej” i chcą przez to powiedzieć, że ich dzieci mają należeć do innej kategorii Judzi, do obsługiwanych a nie usługujących. Tego pragnęła „matka synów Zebedeuszowych (Mat. 20,21). Jezus powiedział wtedy uczniom swoim: „Ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech-będzie sługą waszym”. Są też inne pojęcia służby, w której nie ma nic poniżającego i uwłaczającego, na przykład „służba wojskowa” „służba państwowa”, „służba dla społeczeństwa”, „służyć prawdzie, sprawiedliwości”, „służyć dobrej sprawie”. Czym są te wszystkie służby w porównaniu z tym, że ktoś służy Panu panów i Królowi królów?
My, ewangelicy, mówimy o powszechnym kapłaństwie wierzących. Podobnie jak się mówi o powszechnym obowiązku służby wojskowej, możemy mówić o powszechnej służbie diakonackiej, do której powołany jest każdy ochrzczony chrześcijanin. Apostoł Paweł najpierw napomniał chrześcijan w Rzymie, aby .jednomyślnie, jednymi usty wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa”, a potem dodał: „Przyjmujcie jedni drugich jak i Chrystus przyjął nas ku chwale Boga” (Rzym. 15,6.7). Te słowa były skierowane do całego zboru, a nie tylko do diakonów i diakonis.
W Austrii wykształcenie na księdza polega nie tylko na studiach uniwersyteckich, lecz także na ośmiotygodniowej praktyce w jednym z zakładów diakonii. Przez to budzi się u przyszłych pastorów zrozumienie dla spraw diakonii. Ich nabożeństwa są otwarte dla diakonii, a diakonia ma swoje miejsce w życiu nabożeństwowym. M-D. Schneider w swoim referacie „Diakonacki Kościół w życiu zborowym powiedział”: „Kościół Jezusa Chrystusa? jest Kościołem diakonackim, albo nie jest Kościołem Jezusa Chrystusa (…) Diakonia, która jest uzewnętrznieniem życia i istoty Kościoła przenika też wszystkie aktywności zborów. Kościół Jezusa Chrystusa czuje się odpowiedzialny za to, by jego członkowie stali się aktywni ze swoimi darami i zdolnościami w służbie diakonackiej (…) Zbory żyjące diakonią wypełniają zadanie powierzone im przez Diakona Jezusa Chrystusa”.
Diakonia ma charakter eschatologiczny. Diakonia świadczy o tym, że „jesteśmy podobni do ludzi oczekujących Pana swego”.