Niedziela Palmowa

Nazajutrz liczna rzesza, która przybyła na święto, usłyszawszy, że Jezus idzie do Jerozolimy, Nabrała gałązek palmowych i wyszła na jego spotkanie, i wołała: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim, król Izraela! A Jezus znalazłszy oślę, wsiadł na nie, jak napisano: Nie bój się, córko syjońska! Oto król twój przychodzi, siedząc na źrebięciu oślicy. Tego początkowo nie zrozumieli uczniowie jego, lecz gdy Jezus został uwielbiony, wtedy przypomnieli sobie, że to było o nim napisane i że to uczynili dla niego. Świadczyła więc o nim rzesza, która z nim była, gdy Łazarza wywołał z grobu i wzbudził z martwych. Dlatego lud wyszedł na jego spotkanie, ponieważ usłyszeli, że On dokonał tego cudu. Tedy mówili faryzeusze między sobą: Widzicie, że nic nie wskóracie, oto cały świat poszedł za nim.

                                                                                                                                     J 12,12-19

Śmierć ma twarz Jezusa

 Poza skazanymi na śmierć niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że przeżywa ostatnie dni i godziny życia. Niespodziewana śmierć ma zwyczaj przychodzić nie w czasie, co szczerze mówiąc pewnie wychodzi nam na dobre. Jak można przeżyć ostatnie chwile życia, mając pełną świadomość jej terminowości? Czemu poświęcić czas?

Gdy mamy po kilkanaście lat nie myślimy poważnie o śmierci. Gdy statystycznych kilkanaście lat dzieli nas od niej, wówczas zaczyna mieć twarz, w którą większość z nas mimo wszystko boi się spojrzeć. A jak wyglądałoby to na kilka dni przed prawdziwym spotkaniem z śmiercią, gdybyśmy zdawali sobie z tego sprawę?

Boimy się twarzy śmierci, ponieważ jesteśmy przekonani, że jest brzydka i straszna, jak twarz starej Kobiety o aparycji Jędzy. Wypaczony obraz śmierci przeraża nas i paraliżuje. Tymczasem prawdziwa twarz śmierci należy do pięknego Kochanka, miłego Oblubieńca, zapraszającego na weselną zabawę.

Śmierć ma twarz Jezusa z Galilei, który uczynił z niej doświadczenie transformacji.

 

  1. Chrystus na ośle

Faryzeusze nie zdawali sobie sprawy, że ich słowa są prorocze: „Nic nie wskóramy, oto cały świat poszedł za nim”. Wszyscy idziemy za Jezusem ku śmierci, aby okazało się, że w Nim ją zwyciężymy.

Niemniej nie zlekceważmy informacji, że zanim pozwolił się ukrzyżować wsiadł na osiołka i na nim wjechał do Jerozolimy.

Chrystus na osiołku to nie jest przypadek. W najbardziej ogólnym znaczeniu osioł jest symbolem popędowej oraz instynktownej natury człowieka, która z jednej strony jest niebezpieczna, jednak z drugiej jest życiowym fundamentem naszego człowieczeństwa. Bez niej nie zadbalibyśmy o siebie, nie przekazalibyśmy życia naszym dzieciom i nie poczulibyśmy sprawczej mocy. To z niej, z instynktownej natury, wyłania się nasza intuicja, czyli zdolność duchowego rozeznawania. Głęboko zakorzeniona w naszej świadomości bożonarodzeniowa scena, mianowicie małego Jezusa w stajni dla zwierząt, w której nieopodal stoi osioł, wskazuje na przynależność do siebie instynktu oraz intuicji, materii oraz ducha, popędu życia oraz zdolności do złożenia swojego życia w ofierze, wreszcie erosa i agape.

Ich starotestamentową figurą jest Kain i Abel, których znamy również jako katoda i anoda, czyli dwa bieguny energii. Bez żadnej nie byłoby przepływu elektronów.

Chrystus wyjeżdżający do Jerozolimy na osiołku, to światło Ducha, które popędowe reakcje człowieka, żyjącego w strachu, w poczuciu wstydu i winy przekształca w duchowe i odpowiedzialne zachowania. Wtedy, w Jerozolimie, pojawiło się konkretne oczekiwanie zgromadzonych tłumów, wiwatujących na cześć Jezusa: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim, król Izraela”, który nie zawahał się  wsiąść na osiołka.

W dniu, w którym Chrystus wjeżdża do Jerozolimy na osiołku, dowiadujemy się dlaczego na Kainie Bóg położył ochronny znak. Kain nie mógł zostać zabity, ponieważ niemożliwa jest pełnia człowieczeństwa bez tego, co Kain w swej oślej naturze wyraża, a mianowicie popędową, egoistyczną oraz instynktowną naturę. Co prawda Kain zabił Abla, jednak ostatecznie w Chrystusie Kain zostaje przekształcony w Abla, a więc skażone w to, co nieskażone; materialne w to, co duchowe; instynktowne w to, co intuicyjne; erotyczne w to, co agapiczne.

Ostatecznie zatem osioł, na którym Jezus wjeżdża do Jerozolimy, jest symbolem chtonicznych bóstw śmierci i płodności, znanych archaicznym kulturom. W Chaldei wręcz wyobrażano boginię śmierci jako klęczącą na ośle i unoszoną przez łódź na rzece, płynącej w stronę podziemnej krainy.

Czy już wiesz, dlaczego Jezus znalazł osiołka i wjechał na nim do Jerozolimy, aby na krzyżu doświadczyć śmierci?

Bo już wszystko się wykonało; już Kain został przekształcony w Abla; już Ojciec nie składa Syna w ofierze (1. Mż 22,1-14); już żaden jasnowidzący, nie pomyli drogi, jak Bileam, bijący swego osła (4. Mż 21-34), bo w Chrystusie człowieczeństwo Jezusa stało się boskie i wieczne.

 

  1. Siądź na osła i oddaj się śmierci

Jeśli chcesz żyć spokojnie i zdrowo, a ostatnie chwile na ziemi przeżyć godnie, bez strachu,  wstydu i poczucia winy, już wiesz, że powinnaś/nieneś wsiąść na osiołka. To oczywiście jest figura pięknego, duchowego procesu, dzięki któremu odkryjesz, że śmierć nie przeraża ohydą, ale zachwyca pięknem twarzy Jezusa.

Jeśli jednak z jakiegoś powodu ta figura Ci nie odpowiada, bądź jej nie rozumiesz, można ją zastąpić prośbą o wstrzemięźliwość.

Żyj tak, jakbyś nogi miał/a w strzemionach, bo one ułatwiają utrzymywanie się w siodle.

Twoje instynkty albo niższa jaźń, inaczej zwana podświadomością, pewnie nie raz i nie dwa chciała Cię wyrzucić z siodła, aby nie dać się ujarzmić. Kain pewnie wielokrotnie budził w Tobie zazdrość i najniższe instynkty. Eros, czyli pragnienie wykorzystania kogoś dla własnej przyjemności, był silniejszy od czystej i bezwarunkowej miłości. Strach przed brakiem kazał kogoś wyprzedzić w kolejce albo oszukać, aby zdobyć reglamentowany towar. Sztuka uwodzenia słowami i czarowania postawą uczyniła z Ciebie wpierw osobę godną pożądania, ale ostatecznie sprawcą cierpienia. Egoistyczne pomysły były silniejsze i atrakcyjniejsze od mądrości Bożego Słowa, które budziło w Tobie wątpliwości.

Wstrzemięźliwe życie nie oznacza, że masz walczyć z naturą oraz instynktownymi zachowaniami, bo wówczas walczyłabyś/łbyś z samym sobą i nie zgadzałabyś/łbyś się na część samego siebie, czyli mówiąc jeszcze inaczej zabijałbyś Kaina w sobie. Tymczasem masz go przekształcać w Abla, czyli w światło, miłość i życie. W ten sposób zwyciężysz śmierć, która zapisana jest jako program Twego materialnego ciała. Wstrzemięźliwe życie jest ujarzmianiem popędów, ćwiczeniem ciała, wreszcie wykorzystywaniem naturalnych zdolności do wydostawania się z ciemności ego, aby postępować w świetle Chrystusa, prawdziwego JESTEM.

Nie możesz pozbyć się pragnień, bo wpędzisz się w apatię i zrezygnujesz z życia, jednak nie musisz ulegać jego złej wersji, czyli pożądaniu. Możesz żyć tęsknotą za czymś obiecanym, pięknym i dobrym. Nie chodzi też o to, abyś pozbył/a się erosa, ale o to, aby wykorzystać jego silną energię do bycia źródłem miłości. W ten sposób każdą niesforną i dziką energię ciała możesz przekształcić w moc ducha. Z osiołka uczynisz posłuszne zwierzę, na którym objawisz chwałę Chrystusa.

Nie bój się śmierci, bo ona ma twarz zwycięskiego Jezusa. Bój się raczej tego, że umrzesz w swoich namiętnościach i strachu, pozostając niewolnikiem materialnego ciała i przemijającego świata.

Umierając dla ciała, ożyjesz w duchu Chrystusa. Oto prawdziwa droga transformacji, która ma twarz Jezusa.

Amen.

ks. prof. Marek Jerzy Uglorz