Niedziela Wieczności

A od figowego drzewa uczcie się podobieństwa: Gdy gałąź jego już mięknie i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, tuż u drzwi. Zaprawdę powiadam wam, że nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Ale o tym dniu i godzinie nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. Baczcie, czuwajcie; nie wiecie bowiem, kiedy ten czas nastanie. Jest to tak, jak u człowieka, który odjechał, zostawił dom swój, dał władzę sługom swoim, każdemu wyznaczył jego zadanie, a odźwiernemu nakazał, aby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: czy wieczorem, czy o północy, czy gdy kur zapieje, czy rankiem. Aby, gdy przyjdzie, nie zastał was śpiącymi. To, co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!     Mk 13,28-37

Stale czekamy.

To częste zjawisko w ludzkim życiu – czekanie. Czekamy, niekiedy długo i z niepokojem, na wiadomość, list, e-mail. To, czego oczekujemy, może być optymistyczne, radosne, a więc czekamy z ufnością i tęsknotą. Bywa też czekanie pełne lęku i niepokoju. Czas oczekiwania często dłuży się nadmiernie, wprost ponad ludzką wytrzymałość. Zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy bezradni, gdy nie da się przyspieszyć tego, czego oczekujemy, gdy nie można nic zrobić.

Czekać można również na kogoś. Takie oczekiwanie często bywa pełne emocji, niepokoju, czasem lęku. Czekać można długo: godziny, dni, a nawet lata. I dobrze, że czekamy, że mamy na kogo czekać. Kiedy przestajemy czekać, stajemy się nieszczęśliwi. Czy potrafimy na przykład wyobrazić sobie smutek ciężko chorego człowieka na szpitalnym łóżku, który w porze wizyt nie oczekuje nikogo, bo nie ma już bliskich.

Oczekiwanie jest wpisane w życie człowieka, jest mu potrzebne jak chleb, woda, powietrze.

Niedziela wieczności to szczególny czas. Z jednej strony zamyka cykl roku kościelnego, z drugiej wzywa do czuwania przypominając, że całe życie człowieka jest adwentem – oczekiwaniem. Stawia nas pomiędzy „już” a „jeszcze nie”. 

Dzisiejszy tekst jest zapowiedzią tego, co ma nadejść. Do wspomnianego „już” należy spełnienie prorockich przepowiedni w Judzkiej krainie. „Jeszcze nie” oznacza, że wówczas przepowiednie proroków okazały się tylko częściowym wypełnieniem. Nie skończyło się całkowicie oczekiwanie na Zbawiciela. Sam Chrystus każe czekać czujnie, aktywnie, cierpliwie i wytrwale. Każe czekać tym, którzy Go widzieli i tym, którzy Go nie widzieli, lecz w Niego uwierzyli. Przyjdzie znów, wróci na pewno, choć nie jest nam dane wiedzieć kiedy i jak to nastąpi.

Czekanie na powrót Jezusa zaczęło się wkrótce po Jego widzialnym odejściu. Apostoł Paweł w IKor 1,3-9 stwierdza, że chrześcijanie w Koryncie „oczekują objawienia się Pana naszego Jezusa Chrystusa”, nadejścia „dnia Pana”. Mogą oczekiwać bez obawy i radośnie, bo zostali „ubogaceni we wszystko, wszelkie słowo i wszelkie poznanie” z utrwalonym w sobie „świadectwem Chrystusowym nie doznając braku łaski”.

Słowa Jezusa z dzisiejszej ewangelii akcentują nieokreśloność czasu oczekiwania na Jego powtórne przyjście. Mistrz z Nazaretu łączy z oczekiwaniem konieczność czuwania. Mamy czuwać, ponieważ nie znamy dnia, ani godziny. „Pan domu” opóźnia swój powrót, ale wróci na pewno. Pozostaje czekanie.

Czekanie z wielką cierpliwością.

Czekanie to wiodący motyw sztuki „Czekając na Godota”. Ukazano w niej ludzi beznadziejnie czekających na kogoś, kto nie przychodzi, kogoś, kto w ogóle nie istnieje. Jest to pesymistyczna metafora ludzkiego życia oglądanego oczami ateisty, człowieka pozbawionego wiary, nie widzącego sensu tego życia. Uznaje czekanie na Boga za bezcelowe. Jakże odmienna to wizja życia w odniesieniu do naszej, opartej na wierze w Zmartwychwstałego.

Życie to pielgrzymowanie, wędrówka pełna przygód. Zawsze jesteśmy w nim narażeni na zagubienie, zwątpienie. Czasami możemy nawet w szczególnych okolicznościach popaść w beznadziejność. To charakterystyczne dla naszych czasów. Jakże wielu ludzi, zwłaszcza młodych, nie widzi dla siebie perspektyw w otaczającym nas świecie. Jedni walczą, inni się poddają idąc za myślą Seneki „patrz, brama stoi otwarta, droga do wolności wygodna” (sam tę bramę przekroczył popełniając samobójstwo). W podobny sposób rozstał się z życiem sławny orator Demostenes.

Ewangeliczna zachęta do czujnego i cierpliwego oczekiwania na powrót Jezusa dotyczy całego spektrum naszego życia. Konieczność cierpliwego i wytrwałego oczekiwania staje przed każdym na co dzień.

Istotne jest, byśmy chcieli i uczyli się czekać, byśmy potrafili naszą aktywność podporządkować i włączyć w oczekiwanie na przyjście Pana i Zbawiciela.

Czekaj Pana swego, o duszo ma! Wszystko zdaj na Niego, rad On pomoc da.

Skończy się bój i pielgrzymki znój; wnet ustaną skargi, Pan lud przyjmie swój.

Skończone walki, nie będzie trwóg, idzie czas radości. Pochwalon Bóg!   ŚE 666,3

                                                                                                                                                  Amen.

ks. Janusz Holesz