Przedostatnia Niedziela Roku Kościelnego
Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy. Na to bowiem Chrystus umarł i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panować. Ty zaś czemu osądzasz swego brata? Albo i ty, czemu pogardzasz swoim bratem? Wszak wszyscy staniemy przed sądem Bożym. Bo napisano: Jakom żyw, mówi Pan, ugnie się przede mną wszelkie kolano i wszelki język wyznawać będzie Boga. Tak więc każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu. Przeto nie osądzajmy już jedni drugich, ale raczej baczcie, aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia.
Rz 14, 7-13
Stara opowieść mówi, że przed bramą nieba spotkały się dwie wytworne damy. I jak to jest w zwyczaju jedna, drugiej przedstawia się. Miłość jestem! A ja jestem wdzięczność! Obie damy wdały się szybko w przyjacielską pogawędkę, od czasu do czasu głęboko wzdychając: Jaka szkoda, że nigdy nie spotkałyśmy się na ziemi! Jesteśmy przecież bliźniaczkami!
Jaka jest Nasza postawa wobec drugiego człowieka, w codziennym życiu? Nasza postawa bowiem staje się motywem osądzenia przez Boga. Sąd sprawowany przez Niego znajduje swoje przedłużenie w sądzie sprawowanym przez nas każdego dnia w naszym zachowaniu w stosunku do drugiego człowieka. Poprzez fakt wcielenia utożsamia się z każdym, nawet najmniejszym człowiekiem. Objawiając nam swoje imię Emmanuel – Bóg z nami – pragnie mocno podkreślić, że nie jest Bogiem ukrytym, przebywającym gdzieś w zaświatach, ale jest blisko każdego z nas. Jezus uobecnia się pośród nas zwłaszcza w najuboższych i najbardziej potrzebujących. A my? My mamy być tylko przedłużeniem Jego ramion, niosących dobro każdemu napotkanemu człowiekowi.
Ktoś napisał, że człowiek jest nierozumny, egocentryczny, ale nie ważne i tak go mamy kochać! Chcielibyśmy zrobić coś wspaniałego, ale inni źle oceniają nasze intencje. Nie ważne i tak zróbmy to! Wypełniając swoje obowiązki, zawsze znajdziemy fałszywych przyjaciół i prawdziwych przyjaciół, nie ważne wypełniajmy je i tak! Dobro, którym się dzielimy, jutro już może być zapomniane, ale nie ważne róbmy tak dalej! Uczciwość, szczerość czynią nas słabymi i bezbronnymi, to nieważne, nadal bądźmy uczciwi i szczerzy, może czasami aż do bólu! To co budujemy od lat, może ulec zniszczeniu w jednym momencie, ale nie ważne, budujmy dalej! Pomagamy ludziom, a oni tego nie doceniają, nawet nie zauważają, nieważne, pomagajmy im nadal! Pragniemy oddać drugiemu człowiekowi to co w nas najlepsze, a inni nas znieważają, obmawiają, odrzucają. Nie ważne, dzielmy się nieustannie tym, co w nas najcenniejsze i piękne!
Pan Bóg nie chce wkraczać w naszą rzeczywistość w sposób zjawiskowy, lecz przychodzi w cichości swego serca, łagodności ducha, pokorze. I tylko prostota dziecka Bożego pozwala na odkrycie tego, co w Bogu jest najpiękniejsze – Jego Miłość, która zawsze jest otwarta i oczekuje na zagubionego człowieka. Mówi i zachęca, abyśmy przychodzili do Niego wszyscy, którzy jesteśmy obciążeni i utrudzeni. Kto z nas może powiedzieć, że nie doświadczył w swoim życiu takich stanów? To prawda, że każdy dzień to trud, to zmaganie się ze sobą, to pokonywanie codziennych utrapień. Jezus mówi przyjdźcie do mnie wszyscy, bez wyjątku, a ja was pokrzepię. Nie może być piękniejszej obietnicy. Jezus otwiera przed nami swe serce i zaprasza, zachęca, obiecuje. I tylko dlatego, że kocha, bo tak bardzo zależy Mu na każdym z nas, bo jest tak blisko, wobec naszej codzienności. On ją doskonale zna i widzi jak bardzo nas przygniata, jak jesteśmy utrudzeni, obciążeni i chce nas przytulić jak nikt inny dotąd!
Takie jest pragnienie Boga. Ludziom prostym, pokornym objawia największe tajemnice. Nie oczekuje na nasze piękne słowa: „Panie, Panie…” – lecz pragnie naszych konkretnych czynów zakrytych bezinteresowną miłością i wrażliwością, otwartości na potrzeby drugiego człowieka. Pomyślmy tylko jak bardzo ławo sobie poukładać życie w taki sposób, by stworzyć osobistą długą listę znaczących spraw, którymi mamy się zająć: może dać coś głodnemu, spragnionemu, zaprosić kogoś do domu, oddać swoje rzeczy do punktu pomocy, odwiedzić chorego, złożyć ofiarę na dowolny cel. Ale i te plany w niektórych sytuacjach np. gdy się śpieszymy, już odchodzą w niepamięć. Może nie dziś, może innym razem. A skąd wiemy, czy to właśnie nie dziś Jezus przyszedł do nas w tym człowieku, w tej sytuacji? A nie wtedy, gdy będzie nam pasowało? Niewielu o tym myśli, niewielu pamięta. Dziś ponownie zaproszeni jesteśmy do Bożej szkoły, by wziąć na siebie ciężar życia według Bożych zasad – trud przebaczania, miłowania nieprzyjaciół. Wiele nas to kosztuje, to codzienny wysiłek kroczenia i naśladowania Jezusa, ale ukojenie, pomoc płynie wprost z serca cichego i pokornego, które ma On sam!
Cichość, pokora! Powiemy, jakie to niepopularne dziś! Ale jedyne według słów Jezusa, na wzór Jego serca. Tylko cichość i pokora naszego serca wnoszą prawdziwe ukojenie, pokój i radość w nasze życie, które jest trudne i smutne i pełne cierpienia i łez – życie, które nadal pozostanie jarzmem, ale słodkim i lekkim.
Człowiek cichy to ten kto cierpliwie znosi przeciwności, nie skarży się, potrafi znosić niedoskonałości innych nie rozgłaszając tego. Jest wyrozumiały i taktowny. Cierpliwy, pokładający swą ufność w Bogu, a nie światu. Tak jak Jezus „nie złamie nadłamanej trzciny”, a „ledwo tlącego knotka nie zagasi” – bo Jest cichy i pokornego serca. Udręczony, utrudzony, niósł na Swoich ramionach nasze grzechy i tylko cichość i pokora Jego Serca pozwoliła Mu to wszystko znieść i przyjąć i ofiarować z Miłości Ojcu!
Tego samego pragnie od nas, byśmy sercem dokonywali rzeczy, które wydają się takie zwyczajne. Ale Bóg widzi te rzeczy w zupełnie innym świetle – „Myśli moje to nie myśli wasze, ani drogi moje, to nie drogi wasze. Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze”.
Kiedy myślimy o sądzie ostatecznym, o naszym spotkaniu z Bogiem, nasze myśli powinny być skoncentrowane nie na przyszłość, lecz na teraźniejszość. Na nasze „Tu i teraz”. Sąd, choć może wnosić w nasze serce niepokój, to musimy pamiętać, że nie jest to spotkaniem z bezlitosnym Sędziom, lecz z Miłosiernym Ojcem, który nie chce śmierci grzesznika.
W tym naszym „Tu i teraz”, powinniśmy otworzyć szeroko nasze oczy i zobaczyć wokół siebie ludzi potrzebujących, ubogich. Jesteśmy sądzeni przez Boga na podstawie tego, co uczyniliśmy innym, zwłaszcza tym najmniejszym i najsłabszym. Nazwę „błogosławionych” lub przeklętych otrzymujemy w zależności od realizacji miłości wobec Boga i drugiego człowieka. Wzorem takiej postawy jest sam Chrystus, który istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem. Przyjął postać sługi, stał się podobnym do ludzi, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym, aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię. Ukrzyżowana Miłość kieruje dziś, właśnie „tu i teraz” – wezwanie do szczerej i prawdziwej postawy miłości w naszym domu, w domu, któremu na imię Kościół – „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.
Musimy modlić się o pomoc, by nie czynić tego, co wiemy, że jest złe – skończyć wykonywać naszą własną wolę, a czynić wolę Bożą. Jezus cieszy się, kiedy widzi, że tęsknimy za tym, by służyć Jemu z całego naszego serca i posyła swojego Ducha Świętego jako pomoc na drodze zbawienia. Pokazuje nam coraz więcej tego, co ma być ukrzyżowane. W ten sposób będziemy bardziej i bardziej podobni Jezusowi, staniemy się pełni sprawiedliwości, pokoju i radości.
Panie, Boże, nie mam pojęcia, dokąd zmierzam. Nie widzę drogi przed sobą. Nie mogę wiedzieć na pewno, gdzie ona się kończy. Ani też nie znam tak naprawdę samego siebie. A fakt, że uważam, iż postępuję zgodnie z Twoją wolą, wcale nie oznacza, że tak rzeczywiście jest. Ale wierzę, że pragnienie podobania się Tobie istotnie Ci się podoba. I mam nadzieję, że pragnienie to obecne jest we wszystkim, co robię. Mam też nadzieję, że nigdy nie zrobię czegoś, co by było niezgodne z tym pragnieniem. Wiem również, że jeśli tak zrobię, Ty poprowadzisz mnie właściwą drogą, chociaż mogę nic o tym nie wiedzieć. Dlatego zawsze będę Ci ufał, nawet choćby mi się wydawało, że jestem zagubiony i w cieniu śmierci. Nie będę się bał, bo Ty zawsze jesteś ze mną i wśród niebezpieczeństw nigdy nie zostawisz mnie samego (Thomas Merton). Amen.
ks. Beata Janota