english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

IDEA ZAPŁATY

(692) Po trzecie: Diatrybę niepokoi to, jak sama ujmuje to w słowach: Gdzie tylekroć wspomina się dobre i złe uczynki, gdzie tylekroć wspomina się zapłatę, jak może tam być miejsce dla czystej konieczności, tego nie rozumiem. Bo powiada - ani natura, ani konieczność nie ma zasługi. W istocie, również i ja tego nie rozumiem, chyba że ów prawdopodobny pogląd potwierdza czystą konieczność, gdy mówi, że wolna wola nie może chcieć nic dobrego, a tutaj jednak przyznaje jej nawet zasługę. I tak w miarę jak wzrasta objętość książki i rozważania Diatryby postąpują naprzód, wolna wola tak dalece się wzmogła, że teraz nie tylko posiada własne usiłowanie i dążenie, co prawda, to dzięki siłom obcym, lecz także nie tylko chce tego co dobre i czyni dobrze, owszem nawet zasługuje sobie żywot wieczny, skoro Chrystus powiada w ew. Mat. r.5, w.12: "Radujcie i weselcie się, ponieważ obfita jest zapłata wasza w niebiesiech". "Wasza", to znaczy "wolnej woli". Tak bowiem Diatryba rozumie to miejsce, że Chrystus i Duch Boży nie są niczym. Na cóż bowiem byliby potrzebni, jeżeli mamy dobre uczynki i zasługi dzięki wolnej woli. Powiadam to, abyśmy widzieli, że nie jest rzadkością, iż wybitni pod względem umysłowym mężowie zwykle bywają ślepi w sprawie jasnej nawet dla umysłu prostackiego i niewyrobionego, i jak słabym jest wywodzący się z ludzkiego autorytetu argument w sprawach Bożych, w których obowiązuje jedynie autorytet boski.


Dwie rzeczy trzeba tu powiedzieć: Najpierw o przykazaniach Nowego Testamentu, następnie o zasłudze. Obie te sprawy pokrótce wyłożymy, bo już gdzieindziej obszerniej o nich się wypowiedzieliśmy . Nowy Testament właściwie składa się z obietnic i napomnień, tak jak Stary Testament, składa się głównie z ustaw i gróżb. Albowiem w Nowym Testamencie zwiastowana jest Ewangelia, ta zaś nie jest niczym innym, jak słowem, w którym udzielony zostaje Duch i łaska ku odpuszczeniu grzechów, zyskanemu dla nas przez ukrzyżowanie Chrystusa, to zaś całkowicie darmo i wyłącznie z miłosierdzia Boga Ojca, które łaskawym się okazuje nam (693) niegodnym i zasługującym raczej na potępienie, aniżeli na coś innego. Potem idą napomnienia, które mają pobudzać już usprawiedliwionych, którzy doznali miłosierdzia, aby byli gorliwi w uczynkach darowanej im sprawiedliwości i ducha, i pielęgnowali miłość przez dobre uczynki i mężnie znosili krzyż i wszystkie inne dolegliwości świata. To jest treść całego Nowego Testamentu. Jak prawie że nic z tej rzeczy Diatryba nie rozumie, wyjaśnia dostatecznie przez to, iż nie umie nijak rozróżnić między Starym i Nowym Testamentem. W jednym i drugim prawie że nie widzi nic innego, jak ustawy i przykazania, które mają ludzi nauczać dobrych obyczajów. Czym zaś jest odrodzenie, odnowienie, ożywienie i całe w ogóle działanie Ducha, tego wcale nie widzi, tak iż zdumiewam się i dziwię, że może tak dalece nie znać się na Piśmie Świętym człowiek, który przez tak długi czas i z taką gorliwością nad nim pracował. Owo więc miejsce: "Radujcie się i weselcie się, gdyż zapłata wasza obfita jest w niebiesiech" tak pasuje do wolnej woli, jak światło pasuje do mroków. Tam bowiem upomina Chrystus nie wolną wolę, lecz Apostołów, którzy nie tylko stali ponad wolną wolą i byli w stanie łaski i sprawiedliwości, lecz byli także ustanowieni w służbie Słowa, to jest na najwyższym szczeblu łaski, tak, iż znosili dolegliwości świata. Atoli my rozprawiamy głównie o wolnej woli bez łaski, która to wolna wola wychowywana jest przez ustawy i grożby czyli przez Stary Testament do poznania siebie, aby podążała do obietnic podanych przez Nowy Testament.


Czymże zaś innym jest zasługa albo zapowiedziana zapłata, jeśli nie obietnicą ? Lecz nie dowodzi ona, że my coś możemy, skoro nie oznacza ona nic innego, jak to: "Jeżeli ktoś uczyni to lub owo, wówczas będzie miał zapłatę". Naszym zaś pytaniem jest nie: jakim sposobem, czy jaka zapłata zostaje dana, lecz czy my możemy wykonać takie rzeczy, za które daje się zapłatę. To bowiem należało udowodnić. Czy nie jest śmieszny ten wniosek, że skoro na stadionie wszyscy mają widoki na wieniec zwycięstwa, więc wszyscy mogą biec i otrzymać go ? (I Kor. r.9,w.24) Jeżeli cesarz zwycięży Turka, zdobędzie królestwo Syryjskie, a więc cesarz może zwyciężyć i zwycięża Turka ? Jeżeli wolna wola panuje nad grzechem, to będzie święta dla Pana, a więc wolna wola jest święta dla Pana ? Lecz pozostawmy te zbyt pospolite a wyraźnie niedorzeczne rozważanie, chyba że przystoi to, aby wolnej woli dowodzić tak "pięknymi" argumentami. Będziemy mówili raczej o tym, że gdy coś dzieje się z konieczności, to nie pociąga to za sobą ani zasługi, ani zapłaty. Jeżeli mówiły o konieczności przymusu, to to jest prawda. Jeżeli mówimy o konieczności niezmienności, to to jest nieprawda. Któż bowiem dawałby robotnikowi wbrew jego woli zapłatę lub przypisywał mu zasługę ? Lecz tym, którzy z własnej woli czynią dobro lub zło, nawet gdy tej woli własnymi siłami nie mogą zmienić, już z samej natury i z konieczności przypada nagroda lub kara, tak jak napisano: Oddasz każdemu według jego uczynków (Rzym. r.2,w.6). Wypływa to z samej natury rzeczy: Jeżeli zanurzysz się w wodzie, udusisz się, jeżeli wypłyniesz, ocalisz się. Otóż, by rzec krótko:


Przy zasłudze czy zapłacie chodzi albo o to, że jest się godnym albo o skutek. Jeżeli brałbyś pod uwagę to, że jest się godnym, to nie ma zasługi, nie ma zapłaty. Jeżeli bowiem wolna wola sama z siebie nie może chcieć tego, co dobre, lecz jedynie przez samą łaskę chce tego, co dobre (mówimy bowiem o wolnej woli z wyłączeniem łaski i własnej ich mocy poszukujemy i u jednej i u drugiej, to któż nie (694) dostrzeże, że owa dobra wola, zasługa i nagroda należą jedynie do łaski ? I otóż tutaj znowu Diatryba sama z sobą się nie zgadza, skoro z zasługi wywodzi i dowodzi wolności woli - a naraża się razem ze mną, przeciwko któremu walczy, na takie samo potępienie, dlatego mianowicie, że właśnie przeciwko niej walczy pogląd, że jest zasługa, że jest zapłata, że jest wolność, podczas gdy poprzednio twierdziła, że wolna wola nie chce niczego dobrego i podjęła się taki pogląd udowodnić. Jeżeli brałbyś pod uwagę skutek, to nie ma niczego, czy to dobrego czy złego, co nie miałoby swojej zapłaty. A błąd pochodzi stąd, że przy zasługach i nagrodach rozpatrujemy niepotrzebne myśli i pytania o to, czy się jest godnym, a tego nie ma, gdyż należy brać pod uwagę sam skutek. Bezbożnych bowiem czeka piekło i sąd Boży, skutek konieczny, chociaż oni sami takiej zapłaty za swoje grzechy ani nie pragną ani o niej nie myślą, owszem gwałtownie od niej się odżegnują i jak mówi II list Piotra r.2 w.12, bluźnią. Nabożnych natomiast czeka królestwo, chociaż sami oni ani go nie szukają ani o nim nie myślą, jako że zostało ono dla nich zgotowane przez ich ojca (Mat. r.25, w.34 i 35), nie tylko zanim sami byli, lecz także przed założeniem świata.


Otóż, jeśliby czynili to, co dobre w celu otrzymania Królestwa, nigdy nie otrzymaliby i należeliby raczej do bezbożnych, którzy okiem nieuczciwym i żądnym tylko zapłaty, szukają swojej korzyści nawet u Boga. Dzieci Boże zaś czynią to, co dobre ochotnie, bez oglądania się na zapłatą, nie szukając żadnej nagrody, lecz jedynie Bożej chwały i woli gotowi czynić to, co dobre jakgdyby nie było - co oczywiście jest niemożliwością - ani Królestwa Bożego ani piekła. Sądzę, że to jest dostatecznie potwierdzone przez samo to słowo, które właśnie przytoczyłem: ew. Mat. r.25, w.34: "Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, odziedziczcie Królestwo, które jest wam zgotowane od założenia świata". W jaki sposób mogliby zasłużyć sobie na to, co już do nich należy i co jest dla nich zgotowane przedtem, zanim zaistnieją ? tak iż moglibyśmy z większą słusznością powiedzieć, że to raczej Królestwo Boże zasługuje sobie na nas, swoich właścicieli i moglibyśmy umieścić zasługę tam, gdzie oni umieszczają zapłatą, a zapłatą tam, gdzie oni umieszczają zasługę. Gdyż Królestwa Bożego nie przygotowuje się, lecz ono jest zgotowane, zaś dzieci Królestwa zostają przygotowane, a nie one gotują Królestwo. To znaczy, że Królestwo Boże zasługuje sobie na dzieci, a nie dzieci na Królestwo. Tak i piekło zasługuje sobie raczej i przygotowuje sobie swoje dzieci, skoro Chrystus powiada (ew. Mat. r.25, w.41): "Idźcie przeklęci w ogień wieczny, który jest zgotowany diabłu i jego aniołom".


Co zatem oznaczają słowa obiecujące i zapowiadające Królestwo i grożące piekłem ? Co oznaczają tylekroć powtórzone przez Pismo słowa o zapłacie ? Powiada bowiem w II Kron. r.15, w.7: "Jest zapłata za twój uczynek". I znów w Gen. r.15, w.1: "Ja jestem wielką twoją zapłatą", a Paweł w liście do Rzym. r.2, w.6: "Który oddaje każdemu według uczynków jego", a w w.7: "przez trwanie w dobrym uczynku szukacie życia wiecznego..." i wiele podobnych. Na to jest odpowiedź taka, że to wszystko niczego innego nie dowodzi jak tylko tego, że zapłata jest skutkiem a wcale nie tego, że jest się godnym zasługi, mianowicie, że ci, którzy czynią to, co dobre, czynią to nie ze służalczego i obliczonego na zapłatą usposobienia ze względu na życie wieczne, lecz szukają życia wiecznego, to znaczy są na tej drodze, po której dojdą do życia wiecznego i znajdą je, tak iż "szukać" znaczy "gorliwie dążyć" i "nieustannym (695) działaniem zabiegać o to, co zwykle idzie za dobrym życiem". Zwiastowane zaś jest w Piśmie św., że to będzie i że to nastąpi po dobrym lub złym życiu, aby ludzi wychować, poruszyć, pobudzić, zaniepokoić. Albowiem jak przez Zakon jest poznanie grzechu (Rzym. r.3, w.20) i on przypomina nam naszą niemoc, (z czego nie wynika, że my cokolwiek możemy), tak owe obietnice i groźby przypominają nam i pouczają nas, co następuje po grzechu i po owej naszej niemocy, ukazanej przez Zakon, lecz nie wynika z nich wcale, że nam przysługuje jakakolwiek zasługa.


Dlatego, jak słowa Zakonu zastępują tutaj pouczenie i oświecenie celem pouczenia, co powinniśmy, a zarazem czego nie możemy, tak słowa o zapłacie, wskazując na przyszłość, zastąpują napomnienie i groźbę, przez które nabożni zostają pobudzeni, pocieszeni i podniesieni, aby kroczyli dalej, trwali i zwyciężali w czynieniu tego, co dobre i znoszeniu tego, co złe, aby nie ustali i nie załamali się, jak Paweł napomina swoich Koryntian r.15, w.58: "...bądźcie mocni, wiedząc iż praca wasza nie jest daremna w Panu". Tak Bóg podnosi Abrahama, powiadając w Gen. r.15, w.1: "Ja jestem wielką twoją zapłatą..." nie inaczej, jakgdyby pocieszał kogoś w taki sposób ukazując mu, iż uczynki jego na pewno Bogu się podobają; a Pismo św. nierzadko używa tego rodzaju pocieszenia. I niemałą jest to pociechą wiedzieć, że Bóg ma w nas upodobanie, choćby nawet nic innego z tego nie wyszło, co wszakże jest niepodobieństwem.


Tutaj należy to wszystko, co się mówi o nadziei i oczekiwaniu, że na pewno zdarzy się to, czego się spodziewamy, chociaż nabożni nie dlatego mają nadzieję i takich rzeczy dla siebie szukają. Lecz słowa groźby i dotyczące przyszłego sądu odstraszają i strącają z wyżyn bezbożnych, aby zaniechali zła, wstrzymali się od niego, nie nadymali się, nie oddawali się beztrosce i butnie trwali w swoich grzechach. Lecz jeśliby tutaj Rozum kręcił nosem i powiadał: Dlaczego Bóg ucieka się tutaj do pomocy słów, chociaż takie słowa pozostają bez skutku, i wola nie może zwrócić się w jedną lub drugą stronę; dlaczego nie czyni milczkiem tego, co czyni, skoro może wszystko uczynić bez słowa ? I wola sama z siebie nie znaczy więcej i nie robi więcej po wysłuchaniu słowa, gdy brak mu ducha pouczającego wewnątrz i nie znaczy mniej i nie czyni mniej, gdy słowo zostało przemilczane, jeśli obecny jest duch, skoro wszystko zależne jest od mocy i działania Ducha Świętego ? Odpowiadamy: Tak upodobało się Bogu, że nie bez słowa, lecz przez słowo udziela Ducha, aby miał w nas swoich współpracowników, I Kor. r.3, w.5, gdy my na zewnątrz rozbrzmiewamy tym, co On sam wewnętrznie w nas tchnął gdziekolwiek i kiedykolwiek chce, chociażby nawet mógł to uczynić bez słowa, lecz nie chce. A kimże to my jesteśmy, by dociekać aż do podłoża Bożej woli ? Wystarczy wiedzieć, że Bóg tak chce (Rzym. r.9, w.20), i nam przystoi tę wolę szanować, miłować i uwielbiać, powściągnąwszy zbytnią zuchwałość rozumu. Tak mógłby nas też utrzymać przy życiu bez chleba, i rzeczywiście przyznał moc wyżycia bez chleba, jak to wypowiada w ew. Mat. r.4, w.4: "Nie samym chlebem człowiek żyje, lecz słowem Bożym", a jednak upodobało mu się utrzyływać nas przy życiu zewnętrznie przez chleb i chlebem, a wewnętrznie, dając słowo.


Jest więc rzeczą ustaloną, że "zapłata" nie dostarcza dowodu na "zasługę", przynajmniej w Piśmie św.; następnie że zasługa nie dostarcza dowodu na wolną wolę, tym mniej na taką wolną wolę, jakiej dowieść podjęł się Diatryba, mianowicie jaka sama z siebie nie może chcieć nic dobrego. (696) Albowiem jeślibyś nawet przyznał zasługę i dodał owe zwykłe przykłady i wnioski rozumu, na przykład, że daremnie nadaje się przykazania, daremnie obiecuje się zapłatę, daremnie stosuje się groźby, jeżeli wola nie jest wolna to powiadam, że jeżeli się przez to czegoś dowodzi, to dowodzi się tego, że wolna wola sama z siebie może wszystko. Jeżeli bowiem same z siebie nie może wszystkiego, to pozostaje ten wniosek rozumu: że więc daremnie nadaje się przykazania, daremnie się obiecuje, daremnie stosuje się grożby. Tak tedy Diatryba ustawicznie przeciwko sobie samej snuje rozważania, ilekroć snuje rozważania przeciwko nam. To Bóg sam przez Swojego Ducha sprawia w nas zarówno zasługę jak i nagrodę, jedno i drugie zaś przez zewnętrzne swoje Słowo całemu światu podaje i obwieszcza, aby zwiastowana była także u bezbożnych i niewiernych, i niewiedzących jego moc i chwała a nasza niemoc i niesława, chociaż jedynie nabożni pojmują to sercem a wierzący zachowują, pozostali zaś tym gardzą.


Byłoby zaś już rzeczą zbyt uprzykrzoną poszczególne imperatywne słowa, cytowane z Nowego Testamentu przez Diatrybę, która stale dołącza swoje wnioski i obstaje przy tym, że to, co się mówi, jest daremne, niedorzeczne, śmieszne, w ogóle nieprzydatne na nic, jeżeli nie ma wolnej woli. Boć do obfitych wymiotów może doprowadzić to, co już dotychczas powiedzieliśmy, jak mało, prawie że nic nie wynika z takich słów, a jeżeli już coś zostaje przez nie dowiedzione, to dowiedziona zostaje cała wolna wola. To zaś nie jest niczym innym, jak całkowitym wywróceniem całej Diatryby, która wszak podjęła się dowieść takiej wolnej woli, która nie może nic dobrego i służy grzechowi, a dowodzi takiej, która może wszystko; Diatryba więc nic z tego nie rozumie i stale zapomina, o co jej właściwie chodzi. Czyste są to bowiem drwiny, gdy oto powiada tak: "Z owoców ich - mówi Pan - poznacie ich" (Mat. r.7, w.20). Owocami nazywa uczynki, i mówi o nich, że są one "nasze". A one przecież nie są nasze, jeżeli wszystko dzieje się z konieczności. Zapytuję cię uroczyście, czy nie jak najsłuszniej naszymi nazywają się te, których wprawdzie my nie uczyniliśmy, a otrzymaliśmy je od innych ? Dlaczego więc nie mówi się jak o naszych o tych, które dał nam Bóg przez Ducha ? Czy nie nazwiemy Chrystusa naszym, dlatego że nie my Go uczyniliśmy, lecz Go tylko otrzymaliśmy ? I odwrotnie, jeżeli robimy to, co naszym jest zwane, to w takim razie sami sobie zrobiliśmy oczy, sami sobie zrobiliśmy ręce i sami sobie zrobiliśmy nogi, jeżeli naszymi są zwane oczy, ręce, nogi. Nie ! owszem jest tak, jak mówi Paweł: "Cóż mamy, czegośmy nie otrzymali" ? (I Kor. r.4,w.7.) Czy więc powiemy, że albo one nie są nasze, albo, że przez nas samych zostały zrobione ? Wyobraź więc sobie, że owoce są nazwane naszymi, ponieważ my je zrobiliśmy; to gdzie pozostaje łaska i Duch ? Boć nie mówi przecież: "Z owoców, które w małej tylko cząstce są ich, poznacie ich". To są raczej owe śmieszne, zbędne, daremne, niedorzeczne, owszem głupie i nienawistne drwiny, którymi słowa Boże zostają skalane i zohydzone.


(697) W ten sposób wyśmiane zostaje również owo słowo Chrystusa na krzyżu: Łuk. r.22, w.34: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią..." Tutaj należałoby oczekiwać wypowiedzi, która poparłaby jako dowód istnienie wolnej woli, a tymczasem Diatryba przechodzi znowu do wniosków. Powiada: Z o wiele większą słusznością mógłby ich uniewinnić i im przebaczyć, ponieważ nie mają wolnej woli i nie mogą inaczej postąpić, choćby chcieli ? Lecz jednak i ten wniosek nie dowodzi tej wolnej woli, która nie może chcieć nic dobrego i o którą chodzi, lecz tą, która wszystko może, o której nikt nie traktuje a wszyscy ją zaprzeczają, z wyjątkiem Pelagian. Skoro już Chrystus publicznie powiada, że oni nie wiedzą, co czynią, to czy jednocześnie nie zaświadcza, że oni nie mogą chcieć tego, co dobre ? W jaki sposób bowiem możesz chcieć czegoś, czego nie znasz ? Kto czegoś nie zna, ten tego nie pożąda. Jakiż mocniejszy jeszcze argument możnaby przytoczyć przeciwko wolnej woli niż ten, że jest ona niczym, skoro nie tylko nie chce tego, co dobre, lecz nawet nie wie; jak wiele złego czyni, i co jest dobre ? Czy jest tutaj coś niejasnego w którymś z tych słów: "Nie wiedzą, co czynią ?" Co jeszcze pozostaje w Piśmie Świętym, co za sprawą Diatryby nie mogłoby potwierdzić wolnej woli, gdy to najjaśniejsze i najbardziej z nią sprzeczne słowo Chrystusowe ma ją potwierdzić ? Z taką samą łatwością mógłby ktoś powiedzieć; że wolną wolę potwierdza i to słowo: "Ziemia była niekształtna i próżna" (Gen.r.1,w.2), lub owo: "Odpoczął Bóg dnia siódmego" lub podobne. Wtedy Pismo będzie rzeczywiście dwuznaczne i niejasne. Owszem, będzie jednocześnie wszystkim i niczym. Doprawdy taka śmiałość i takie rozpatrywanie Bożych słów zdradza umysł, który jest szczególnym wzgardzicielem Boga i ludzi i nie zasługuje w ogóle na żadne pobłażanie.


Owo zaś słowo z Jana r.1, w.12: "Dał im moc, by stali się dziećmi Bożymi" pojmuje Diatryba tak: "W jaki sposób dana im zostaje moc, by stali się dziećmi Bożymi, jeżeli nasza wola nie ma żadnej wolności ?" Także to miejsce jest młotem przeciwko wolnej woli, jak to jest prawie że z całą ewangelią Janową, a jednak zostaje przytoczone jako argument za wolną wolą. Proszę, przyjrzyjmy się ! Jan nie mówi tu o jakimśkolwiek uczynku ludzkim, ani o wielkim, ani o małym, lecz o samym odnowieniu i odmienieniu człowieka starego, który jest dzieckiem diabła, w człowieka nowego, który jest dzieckiem Boga. Tu człowiek zachowuje się (jak się to mówi) ściśle biernie i nic nie robi, lecz w pełnym sensie "staje się". Jan mówi bowiem o "stawaniu się", mówi, że stają się dziećmi Bożymi mocą daną nam od Boga, a nie siłą wolnej woli w nas wszczepionej, a nasza Diatryba wywodzi stąd, że wolna wola ma takie znaczenie, iż czyni dziećmi Bożymi, czyli gotowa jest wyprowadzić stąd wniosek, że słowo Janowe jest śmieszne i niedorzeczne. Któż zaś kiedykolwiek wolną wolę tak wysoko wyniósł, by przypisać jej moc czynienia ludzi dziećmi Bożymi, a zwłaszcza taką wolę, która nie może chcieć tego, co dobre, jak ją za takową przyjęła Diatryba. Lecz niech zostanie pominięty ten wniosek wespół z pozostałymi, tylekroć już powtarzanymi wnioskami, które niczego nie dowodzą, a jeżeli dowodzą, to tak jak tutaj to, co Diatryba zaprzecza, (698) mianowicie, że wolna wola wszystko może. Jan zaś chce powiedzieć to: Gdy Chrystus przychodzi na świat przez Ewangelię, która udziela łaski, nie domaga się zaś uczynku, to wszyscy ludzie otrzymują bogaty i prawdziwie wspaniały dar, że są dziećmi Bożymi, jeżeli chcą wierzyć. Zresztą wolna wola nigdy nie znała owego chcenia, ani owego wierzenia w jego imię, ani przedtem nie pomyślała, tym mniej nie potrafi się na nie zdobyć dzięki własnym wysiłkom. Jakim bowiem sposobem mógłby rozum pomyśleć, że potrzebna jest wiara w Jezusa, Syna Bożego i Człowieczego, skoro nawet dzisiaj tego nie pojmuje czy nie może uwierzyć, chociażby nawet całe stworzenie wołało, że jest taka Osoba, która jest zarazem Bogiem jak i człowiekiem ? Owszem, jeszcze bardziej gorszy się taką mową, jak mówi Paweł w I Kor. r.1, w.23. Tym mniej chce lub może w to uwierzyć. Jan tedy zwiastuje bogactwo Królestwa Bożego dane światu przez Ewangelię, nie zaś zalety wolnej woli, zaznaczając jednocześnie, jak mało jest tych, którzy je przyjmują - gdy mianowicie sprzeciwia się temu wolna wola, której istotą nie jest nic innego, jak to, że będąc pod władaniem Szatana odrzuca także łaskę i ducha, który Zakon wypełnia. Tak to nader pięknie zaznacza się jej usiłowanie i dążenie do wypełniania Zakonu ! Lecz poniżej obszerniej powiemy, jakim druzgocącym piorunem przeciwko wolnej woli jest to miejsce Jana . A jednak nie mało mnie to oburza, że tak wyrażne miejsce Pisma św., tak potążnie świadczące przeciwko wolnej woli, Diatryba przytacza za wolną wolą, wykazując przez to tak wielką tępotę, iż w ogóle nie rozróżnia między słowami obietnicy a słowami Zakonu, w sposób najmniej stosowny słowami Zakonu istnienie wolnej woli ustanawia, a w jeszcze niedorzeczniejszy sposób słowami obietnicy jej istnienie potwierdza. Lecz niedorzeczność ta z łatwością wychodzi na jaw, gdy się zważy, z jaką obojętnością i pogardą Diatryba przystępuje do dysputy, gdzie nic jej na zależy na tym, czy łaska się ostoi czy padnie, czy wolna wola legnie czy siądzie, a jedynie na tym, by pustymi słowy przysłużyć się tyranom ku znienawidzeniu sprawy .


Następnie dochodzi Diatryba także do Pawła najzażartszego wroga wolnej woli i zmusza go, by i on opowiedział się za wolną wolą, a cytuje list do Rzymian r.2,w.4: "Albo może lekceważysz bogactwo jego dobroci, cierpliwości i pobłażliwości, nie zważając na to, że dobroć Jego do upamiętania cię prowadzi ?" Powiada Diatryba: "W jaki sposób można komuś przypisać pogardę dla przykazania tam, gdzie nie ma wolnej woli ? W jaki sposób może Bóg wzywać do upamiętania, będąc sprawcą tega, że człowiek się nie upamięta ? Jakże może być sprawiedliwym potępienie, gdy sędzia zmusza do złego czynu ?" Odpowiadam: Co do tych kwestii niech Diatryba sama się rozejrzy. Co nas to obchodzi ? Sama bowiem wypowiedziała się w zdaniu prawdopodobnym, że wolna wola nie może chcieć tego, co dobre i z konieczności popada w niewolę grzechu. Jakże więc można przypisywać jej pogardę dla przykazania, jeżeli nie może ona chcieć tego, co dobre i nie ma tam żadnej wolności, lecz z konieczności jest niewolnikiem grzechu ? Jakże może wzywać do upamiętania Bóg, który jest sprawcą tego, iż człowiek się nie upamięta, opuszczając go lub nie udzielając łaski temu, który już sam z siebie nie może chcieć tego, co dobre ? Jakże może być sprawiedliwym potąpianie tam, gdzie sędzia, odjąwszy człowiekowi pomoc, zmusza bezbożnego, by pozostał przy złym uczynku, skoro z własnej siły inaczej nie może ? Wszystko to spada z powrotem na głowę autora Diatryby, czyli jeżeli to czegoś dowodzi, to - jak powiedziałem - dowodzi (699) tego, że wolna wola wszystko może, co wszelako sama zaprzecza i wszyscy zaprzeczają. Te wnioski rozumowe, wysnute ze wszystkich wypowiedzi Pisma, niepokoją Diatrybę, która sama twierdzi, że śmiesznym i niedorzecznym jest w tak napastliwych i tak gwałtownych słowach domagać się od człowieka czegoś, czego nie może wykonać, podczas, gdy Apostołowi chodzi o to mianowicie, by przez te groźby doprowadzić bezbożnych i pyszałków do poznania siebie i swojej niemocy, a potem spokorniałych przez poznanie grzechu przygotować na łaskę.


Na cóż jest potrzebne szczegółowo rozpatrywać wszystko, co z Pawła zostaje przytoczone, skoro Diatryba skupia tylko słowa w trybie rozkazującym lub warunkowym, albo także, gdzie Paweł napomina chrześcijan do wydawania owoców wiary. Diatryba zaś przez dorzucone swoje wnioski wymyśla taką i tak wielką siłę wolnej woli, że ta i bez łaski może wszystko, co Paweł napominając przepisuje. Chrześcijan zaś prowadzi nie wolna wola, lecz Duch Boży (Rzym. r.8, w.14). Być prowadzonym to nie to samo co prowadzić, lecz raczej zostać silnie pochwyconym, jak rzemieślnik silnie chwyta piłę lub siekierę i nią pracuje. A aby tutaj nikt nie wątpił, że Luter takie niedorzeczności wypowiada, Diatryba przytacza jego słowa, do których ja faktycznie się przyznaję.


Przyznaję bowiem, że ów artykuł Wiklefa, że "wszystko dzieje się z konieczności" został niesłusznie potępiony przez Sobór w Konstancji, albo raczej przez Sprzysiężenie i Bunt. A tego artykułu sama, tak jest, sama Diatryba wraz ze mną broni twierdząc, że wolna wola z własnych sił nie może chcieć nic dobrego i z konieczności służy grzechowi, chociaż w trakcie dowodzenia w ogóle ustala przeciwne zasady.


Tyle wystarczy powiedzieć przeciwko pierwszej części Diatryby, gdzie usiłowała ona ustanowić istnienie wolnej woli. Teraz przyjrzyjmy się drugiej części, gdzie zbija moje stanowisko, to znaczy tej, w której wolna wola zostaje unicestwiona. I tu zobaczysz, co potrafi tchnienie ludzkie wobec błyskawic i grzmotów Bożych.