english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Kazanie na 18. Niedzielę po Trójcy Świętej

Gdy usłyszeli Faryzeuszowie, że zawarł usta Saduceuszom, zeszli się wespół. I spytał go jeden z nich, zakonnik, kusząc go i mówiąc: Nauczycielu! które jest największe przykazanie w zakonie ? A Jezus mu rzekł: Będziesz miłował fana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej duszy twojej i ze wszystkiej myśli twojej. To jest pierwsze i największe przykazanie. A wtóre podobne jest temuż: Będziesz miłował bliźniego swego, jako samego siebie. Na tych dwu przykazaniach wszystek zakon i prorocy zawisnęli. A gdy się Faryzeuszowie zebrali, spytał ich Jezus, mówiąc: Co się wam zda o Chrystusie? Czyim jest synem! Rzekli mu: Dawidowym. I rzekł im: Jakoż tedy Dawid w duchu nazywa go Panem? mówiąc: Rzekł Pan Panu memu: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjacioły twoje podnóżkiem nóg twoich. Ponieważ go tedy Dawid nazywał Panem, jakoż jest Synem jego ? A żaden mu nie mógł odpowiedzieć i słowa i nie śmiał go nikt więcej od onego dnia pytać. Ewang. Mateusza 22, 34-46. Miane roku 1533.


Ewangelia dzisiejsza ma dwie części. W pierwszej występuje zakonnik i pyta się o najgłówniejsze przykazanie w zakonie Mojżeszowym. W drugiej występuje Chrystus Pan i pyta się Faryzeuszów, kim jest Chrystus, którego Dawid w duchu nazywa Panem swoim? Z pierwszego zapytania wynika, że żydzi byli w takie zaślepienie upadli, iż zapomnieli o dziesięciu przykazaniach Bożych, które nawet małe dziatki umieją. Na zapytanie takie byłoby każde dziecię umiało odpowiedzieć, że pierwsze i największe przykazanie jest:
Nie będziesz miał Bogów innych przedemną. Faryzeuszowie i nauczeni w piśmie w zaślepieniu swojem inne dawali odpowiedzi na to zapytanie; jedni powiadali, że największe przykazanie jest aby przynoszono ofiary, drudzy, aby poszczono, inni znowu, aby się odmiennie ubierano itp. Tak się dzieje, kiedy ludzie od Pana Boga i słowa jego odpadają, a bez słowa Bożego według własnych swych myśli różne uczynki zaczynają. Tak samo czynią mnisi i zakonnice. Do klasztorów wstępują, posłuszeństwo ślubują, nic dla siebie własnego mieć nie chcą, życie klasztorne stanem doskonałości wystawiają, a przytem wszystkiem stracili i zapomnieli, co jest "wiara," co "miłość " Dziś, dzięki Bogu, dziesięcioletnie dziecko wie lepiej, jaki stan jest doskonały, niż wszyscy mnisi i zakonnice razem; oni bowiem myślą że nim jest jedynie życie w klasztorze, wymyślone przez ludzi; chrześcianin zaś wie że doskonałym być, to znaczy; Pana Boga się bać i jego miłować a bliźniemu swemu wszystko dobre czynić. Nic bowiem innego nie nakazał Pan Bóg. Ale ja wiem, że tego żaden mnich nie pochwali, bo inaczej musiałby odstąpić od przedsięwzięcia swego a słuchać dziesięciu przykazań Bożych. Takie zaślepienie wynika z uczynków zewnętrznych, które w oczach ludzkich mają dziwny powab. Gdy człowiek się inaczej ubiera, niż inni, gdy tego nie jada ani pije, co inni jedzą i piją, już przez to przed ludźmi nabiera uroku; ale z innej strony zapomina o najgłówniejszych rzeczach i przykazaniach, tj. aby miłował Pana Boga i czynił bliźnim wszystko dobre. Widzimy to u tych Faryzeuszów i nauczonych w piśmie, że z tej samej przyczyny nie zgadzając się między sobą muszą się pytać o najgłówniejsze przykazanie w zakonie, ponieważ jeden to, a drugi inne przykazanie za najprzedniejsze uważa. Przykład ten niech się stanie dla nas przestrogą. Wielcy to byli ludzie, byli to nauczyciele, którzy innym przodkować i prawdziwej służby Bożej ich nauczać mieli, a jednak nie wiedzą, które z przykazań jest wielkie, a które małe. Nie inaczej ma się rzecz z naszymi mnichami i zakonnicami. Zapytaj się którego z nich chcesz, cobyś miał dobrego czynić, abyś dostąpił zbawienia, ani jeden nie wskaże ci dziesięciu przykazań Bożych, owszem nakażą ci wstąpić do klasztoru, słuchać mszy, pościć, chodzić z procesyą itp. Ale nauką tą odwodzą ludzi od prawej drogi, którą wskazuje dziesięcioro przykazań Bożych, na bezdroża. Tam znajdują zapłatę za nauki ludzkie, wychwalając czyny, których Pan Bóg nie nakazał. Ale ludzi się przez to omamia, że nie zważają więcej na dziesięcioro przykazań Bożych.


Wystrzegajmy się błędu takiego i nie szukajmy sobie nabożeństwa własnego. Nie lekceważmy sobie katechizmu, ale poczytujmy za nic tej nauki jego, która uczy człowieka, co czynić powinien. Zważajmy na to, że Pana Boga powinniśmy miłować i nie mieć bogów innych obok niego. Miłujmy Pana Boga i słowo jego, ceńmy je nad wszystko inne, tak żebyśmy prędzej wszystko inne, niż słowo Boże utracić woleli. Wtenczas stanęliśmy najwyżej. Odpowiedzą może, że to czynić powinni wszyscy chrześcijanie, oni zaś chcą jeszcze coś osobliwszego czynić. Chrześcijanin zwyczajny nie wstawa w nocy do modlitwy, lecz oni powstają do mszy, chrześcijanin zwyczajny jada mięso, oni będą jedli ryby, chrześcijanin zwyczajny ubiera się zwyczajnie, oni zgotują sobie ubiór niezwyczajny itp. W takiem zaślepieniu gotują sobie ci ludzie swoje własne nabożeństwo, a o dziesięciu przykazaniach Bożych zapominają. Ważna tedy jest ta nauka Chrystusowa, że największe przykazanie jest: "Będziesz miłował Pana Boga twego nade wszystko, a wtóre podobne jest temuż: będziesz miłował bliźniego swego, jak samego siebie." W tych przykazaniach wszystko jest zawarte, co kazać i o dobrych czynach uczyć mamy. One są studnią, z której wszystko wytryskać, a do której znowu wszystko powracać powinno. Ta bowiem stoi napisano: Jeśli Panu Bogu służyć pragniesz, nie może się to stać innym sposobem jedno przez miłość Boga i bliźniego.


W dzień sądny stanie się nauka ta powodem srogiego sądu. Wie bowiem każdy co się działo w papiestwie. Ktokolwiek chciał Panu Bogu służyć, nie oglądał się na przykazania Boże, lecz stawał się mnichem, biegł do Rzymu, lub do innych miejsc świętych, wzywał tego lub owego świętego i służył postem i innemi obrzędy. To wszystko nazywano służbą Bożą. Lecz "służyć" znaczy czynić, co nakazano; przeto ten służy Panu Bogu, który czyni, co nakazał Pan Bóg, a nie co sam uważa za dobre. Jakaż ma być ta służba według rozkazu Bożego! Miłuj Boga i bliźniego swego. Nie trzeba ci za tą służbą daleko biegać ani grosza marnować, owszem daje ci Pan Bóg do tego sposobność najbliższą i najtańszą; każe ci miłować bliźniego i czynić dlań wszystko dobre, a Bóg policzy ci to tak, jakbyś to jemu był uczynił. Cudowna to nauka, a w dzień sądny okaże się chwała jej, albowiem powiedzą niezbożni według przepowiedzenia Chrystusowego: "Panie, kiedyżeśmy ciebie widzieli albo pragnącym, albo łaknącym albo nagim, a nie służyliśmy tobie! A Pan im odpowie: Czegoście nie uczynili jednemu z tych najmniejszych braci moich, tegoście mnie nie uczynili." Takie bowiem postanowienie Pańskie że, gdy biednemu współchrześcijaninowi darujesz choćby szatę starą, podajesz choćby szklankę wody, samemu Chrystusowi to uczyniłeś. A nie ma tu dla nikogo wyjątku.


Jest w tom jakieś szatańskie omamienie, że, choć tak łatwym sposobem Panu Bogu służyć możemy, jednak tego ani nie pojmujemy, ani nie czynimy. Zdaje nam się, iż gdybyśmy wiedzieli, gdzie Chrystusa znajdziemy, to byśmy do niego pobiegli i donieśli mu wszystkiego, co mamy. Lecz tego nie potrzeba. Słuchajmy, co mówi Pan: "a wtóre przykazanie jest temuż podobne: Będziesz miłował bliźniego swego jako samego siebie." Wynika stąd, że co bliźniemu dobrego uczynimy, to nam chętnie Pan Bóg przyjmie i policzy, jakobyśmy to jemu byli uczynili. Jakże, rzeczesz, azaż Pan Bóg nie jest w niebiesiech! Tak jest, lecz on także jest na ziemi. Widząc tedy chrześcijanina w nędzy pomnij człowiecze, że to Chrystus nędzę cierpi i pomocy twojej potrzebuje, sam bowiem powiada, że w dzień sądny skarżyć będzie przeciwko nam, żeśmy dlań łaknącego i pragnącego nie okazali miłosierdzia. Jakaż to szkoda, że imając jasne słowo Boże nie zważamy nań i nie korzystamy z tak obfitej sposobności do służenia Bogu! Nieposłuszeństwo nasze nie daje się uniewinnić tem, żeśmy nie wiedzieli, albowiem tu stoi napisano: "A wtóre podobne jest temuż." Przeto kto miłuje bliźniego, ten miłuje Pana Boga. Będzie też w dzień sądny wyrok Pański taki: "Gdybyś był służył bliźniemu swemu, byłbyś mnie służył, i sowitą byłaby zapłata twoja. Lecz o ciebie byłbym zaiste musiał umrzeć i zginąć." Strzeżmyż się wyroku takiego, bo za nim następuje wieczne potępienie.


W papiestwie jest to zwyczajem, że różni rycerze, żołnierze, prawnicy i inni tym podobni ludzie, przyszedłszy w starości do poczucia, iż do potępionych należą, mawiali u siebie: Dotąd służyliśmy światu, teraz zacznijmy służyć Panu Bogu. Wielu takich stawało się mnichami lub pustelnikami. Lecz sposób taki jest omamieniem szatana, bo kto Panu Bogu chce służyć, nie powinien kryć się w jakimś kącie, lecz powinien zostać między ludźmi i służyć im, czem może, wiedząc, że przez to służy Panu Bogu, który to nakazał mówiąc: "Wtóre przykazanie jest podobne temuż." Z życia klasztornego Pan Bóg nic nie ma, ani go też nie nakazał, owszem takowe sprzeciwia się miłości i prawej służbie Bożej, o której mówi Pan Jezus.


Nie inaczej było u żydów. Ci wyrządzali bliźnim swoim krzywdę i mniemali, że tem wszystko wykonają, jeśli jak najwięcej jałowic i cielców na ofiarę zabiją. Lecz Pan powiada w psalmie 50.: "Nie będę cię z ofiar twoich winił, ani z całopalenia twego, które są zawsze przede mną. Nie wezmę z domu twojego cielca, ani z okołu twego kozłów. Albowiem mój jest wszelki zwierz leśny i tysiące bydła po górach." Tak też gdzie indziej powiada, "że nie żąda ni złota ni świątyń ani nic innego, ale jeźli chcesz prawdziwie służyć Panu, tedy wskazuje ci bliźniego twego. Masz żonę, dziatki, czeladkę, sąsiadów, zwierzchność i przełożonych, tutaj mi służ, tutaj nie zabraknie ci pracy." Jeźli dziatki nie chcą słuchać i być pobożne, tedy nie szczędź rózgi, lecz śmiele je usiecz. Jeśli czeladź nie chce dobrze czynić, tedy ją karz, lub pokaż jej drzwi. Jeśli sąsiad twój w smutku, nędzy lub chorobie, tedy pomagaj, służ mu i pocieszaj go. Bądź przełożonym swoim posłuszny, a wszystko to mnie uczyniłeś."


Ale cóż, kiedy tego serce nasze pojmować nie chce! W czemeśmy przeciwko Panu Bogu zawinili, tego nam nie policzy, ale nam to odpuści; lecz cośmy bliźniemu dobrego uczynili, to policzy nam Bóg i nagrodzi sowicie tak, jakobyśmy to jemu byli uczynili. Kto by nie znał świata, niech tutaj uczy się poznawać, jako tenże ani na obietnice ani groźby Boże nie zważa. Wieśniacy i mieszczanie nie boją się go więcej, ale go po prostu znieważają i depczą nogami. Każdy na to patrzy, aby jak najwięcej nagromadził bogactw, a o bliźniego nikt się nie troszczy, czy umrze lub zginie. Niejeden, gdyby pomyślał, że co bliźniemu wyrządza, wyrządza Panu Bogu, zadrżałby w sercu swem nad taką niewiernością całego świata. Lecz nikt nie chce uwierzyć w prawdę słowa Chrystusowego u św. Mat. 25, że niezbożni w dzień sądny rzekną: "Panie, kiedy żeśmy cię widzieli łaknącym albo pragnącym?" Ale to nic nie pomoże, bo jako tutaj powiada Pan, że wtóre przykazanie równa się pierwszemu, tak i tam im powie: "coście nie uczynili jednemu z tych najmniejszych, mnieście nie uczynili."


Tego się najprzód uczymy z ewangelii dzisiejszej. Daj Boże, żebyśmy tę naukę w sercach naszych zachowali a bliźniemu swemu służąc wiedzieli, że Bogu służymy. Wtenczas cały świat byłby pełen służby Bożej. Parobek w stajni, służąca w kuchni, chłopiec w szkole byliby istnymi sługami Bożymi, jeśli tylko pilnie wykonują, co im ojciec i matka, gospodynie i gospodarze nakazali; wtenczas. każdy dom stałby się kościołem, w którym szczera służba Boża się wykonywa. Lecz któż dba o rzeczy takie, któż jest gotów służyć bliźniemu swemu ? Oto, każdy służy, tylko sobie samemu i ogląda się na swą własną korzyść; a jakobyśmy miłością bliźniego mogli służyć Panu Bogu, tak świat wszędzie służy diabłu przez to, iż nie dba nic o miłość ku bliźniemu. Zły z tego wyniknie koniec. Bo jakże miałaby się rzecz ta podobać Panu Bogu, który służbę swą tak nam ułatwił, że z domu i pomieszkania naszego/możemy jemu sprawić kościół ozdobiony perłami i drogiem kamieniem, a my pomimo to lekkomyślnie zaniechawszy takowej wolimy służyć szatanowi niż Bogu?


Uczymy się tedy, że służąc bliźniemu ku dobremu, nie jemu tylko, lecz Panu Bogu niebieskiemu "służymy, albowiem stoi napisano, że Bóg służbę tę przyjmuje jakby jemu wykonaną była, inaczej nie byłby Pan Jezus powiedział, że "wtóre podobne jest pierwszemu." Kto zaś na to nie zważa, że już tu na ziemi może budować królestwo Boże, że z domu lub powołania swego może wystawić kościół Panu, niech sobie czyni, co chce. My zaś wiedzmy, że jako człowiek już tutaj może raj i niebo zgotować, służąc bliźniemu swemu a przez to Panu Bogu niebieskiemu, tak samo już na ziemi może sobie zbudować piekło nie czyniąc służby takowej; bo kto diabłu służy, do piekła należy. Nic też nie znaczy, że tego dotąd ani nie widzisz ani czujesz, przyjdzie czas, w któren to ujrzysz i uczujesz a nad sobą i nieposłuszeństwem swem będziesz krzyczeć i narzekać. Dla tego trzeba nam to wiedzieć i ćwiczyć się bez przestanku w miłości bliźniego. Dla tego nam też Bóg dał usta, oczy, ręce, nogi, pieniądze, majętność, rozum i wszystko inne, abyśmy rozkazowi jego posłuszni służbę jego wykonywali.


Jako nauka ta o miłości Boga i bliźniego odnosi się do życia naszego tu na tej ziemi, tak znowu w drugiej części nauka o Chrystusie, czyim jest synem, do tego się odnosi, jakobyśmy po tym żywocie lepszego, wiecznego żywota dostąpili. To nas nie zbawi, że wiemy, jako Pana Boga i bliźniego mamy miłować, choćbyśmy nawet według najlepszej możności miłość tę przez uczynki nasze okazywali. Faryzeusze też myśleli, że mając zakon Mojżeszów niczego więcej nie potrzebują. Ale Pan Jezus daje do zrozumienia, że myśli takie ku żywotowi wiecznemu nie pomagają, że czegoś wyższego i większego jeszcze potrzeba, a zwłaszcza wiedzieć, czyim synem jest Chrystus. Faryzeusze wiedzieli, że miał być synem Dawidowym. Lecz tem się Chrystus nie zaspakaja, ponieważ, gdyby niczem więcej, nie był, jedno synem Dawidowym, tedyćby jako Dawid umrzeć musiał, i królestwo jego byłoby tylko doczesnem. Lecz królestwo Chrystusowe jest wieczne a Dawid, ojciec jego, w duchu nazywa go Panem. Jakże się to ma zgadzać, że Chrystus jest oraz synem i Panem Dawidowym? Na to zapytanie nie mieli Faryzeusze odpowiedzi, jako jej nie ma aż do dnia dzisiejszego żaden Izraelita. Nie zawiera też zapytanie to w sobie nic o bliźnim, ani o miłości ani o dobrych uczynkach, lecz chodzi tu jedynie o poznanie, czyim synem jest Chrystus. Eto to wie, nie może chybić drogi ku żywotowi wiecznemu. Albowiem ci nie dosyć znać zakon i powinności nasze, lecz o to przede wszystkiem chodzi, abyśmy je wypełnili. Lecz to nie idzie tak prędko ani łatwo. Przeto trzeba się pilnie uczyć, kim jest Chrystus. O to pyta się Pan Faryzeuszów, czyim synem jest Chrystus, który według ciała był synem Dawidowym, a Dawid go jednak nie zowie synem lecz Panem swoim, a to Panem, który siedzi na prawicy Bożej, a któremu Bóg wszystkie nieprzyjacioły położy podnóżkiem nóg jego.


Tem zapytaniem chce Pan żydów i nas wszystkich pobudzić, abyśmy wyżej o Chrystusie myślili i inaczej nań spoglądali, niźli jako na syna Dawidowego. Jestci bowiem oraz Panem Dawidowym, to znaczy: nie człowiekiem jedynie, lecz także Bogiem prawdziwym we wierności od Ojca spłodzonym. Czyżby go nazwał Dawid Panem swoim, gdyby nie był niczem więcej, tylko człowiekiem i synem Dawidowym? Dąwidci jest między świętymi jednym z największych, i królem najwznioślejszym, a jednak nazywa Chrystusa, który jest jego synem, Panem swoim. Chce niby przez to rzec: Zaprawdę, syn mój daleko mię przewyższa. Jam też jest królem i ojcem jego się zwie, lecz on jest Panem moim, a to Panem takim, który siedzi na prawicy Bożej i według rozkazu jego króluje nad wszystkimi nieprzyjaciółmi swymi. A którzy są ci nieprzyjaciele jego, gdyż jest człowiekiem wynika ze słów św. Pawła l. Kor. 15, który odnośnie do psalmu tego powiada, że są nimi szatan i śmierć. Jeśli więc szatan i śmierć ma się stać podnóżkiem tego syna Dawidowego, jeśli on nad niemi ma panować, tedyć w nim boska siła i wszechmocność być musi, bo inaczej nie zostałby, tak samo jak inni ludzie, zwycięzcą nad szatanem i śmiercią.


Tak nas prowadzi Pan na prawą drogę ku żywotowi wiecznemu. Zakon jest bardzo dobrą, pożyteczną i potrzebną nauką, albowiem naucza nas, co czynić powinniśmy, jeśli Bogu, się podobać jemu służyć i kaźni za grzechy ujść pragniemy. I zaprawdę ten pożytek z niego mamy, że ludzie w tym żywocie na zewnątrz w uczynkach swoich przestrzegają pewnej uczciwości i przy niej się dobrze mają. Lecz jeśli po tym doczesnym żywocie do wiecznego żywota dostać się pragniemy, nic nam do tego nauka zakonu nie pomoże. Żywota tego bowiem dostąpimy jedynie przez oczyszczenie od wszelkich grzechów naszych. Przez zakon wprawdzie i przestrzeganie jego zmniejsza się liczba 'grzechów, ale zupełnie jeszcze nie znika; dla tego potrzeba nam nauki wyższej od zakonu, któraby nas nauczyła pozbyć się grzechów naszych. Albowiem nie wypełniwszy zakonu zupełnie, do tego przezeń dochodzimy, że miewamy sumienie złe i podpadamy dla grzechów swoich gniewowi i sądowi Bożemu.


Za lekarstwo przeciwko chorobie sumienia zakonem spowodowanej służy to zapytanie, kim jest Chrystus i co uczynił. Na to sam Chrystus odpowiada, że nie jest tylko synem Dawidowym, jako mniemali żydzi, lecz także Panem Dawida, to jest wiecznym i sprawiedliwym Bogiem. Cóż więc czyni? On wyniszczył siebie z bóstwa swego, jako powiada apostoł, stał się człowiekiem i umarł, na drzewie krzyża świętego. Dla czego? Dla tego, że jest barankiem Bożym, to jest, ofiarą, którą ustanowił sam Bóg za grzechy świata. Umarłszy dnia trzeciego znowu powstał od umarłych, żyje na wieki i siedzi na prawicy Bożej. Tego się o Chrystusie nauczyć i zapamiętać sobie mamy. W tej prawdzie jest nasze zbawienie, krom niej zatracenie w grzechu i śmierci. Wszyscy bowiem jesteśmy grzesznikami. Zakon zaś nie tylko, że nie wybawi nas z grzechów naszych, owszem skarży na nas jeszcze przed Bogiem i czyni nas prawdziwymi grzesznikami. W tak przykrem jesteśmy położeniu, nie mogąc ani naprzód ani w tył. W grzechach jesteśmy poczęci, w grzechach narodzeni, a im dłużej żyjemy, tem więcej rośnie i pomnaża się grzech nasz. Nie jest bowiem włożony na nas, jako brzemię jakie, którebyśmy złożyć i z siebie zrzucić mogli, owszem przenika na wskroś ciało i kości nasze i nie zostawia nam pokoju, jako to wyznać musimy, ilekroć otworzywszy oko duszy naszej do serca swego spojrzymy. Jedyne zbawienie i pomoc jest w poznaniu Chrystusa, kim on jest. Jeśli wiesz, kto on i co uczynił, już ci pomożono. Ty jesteś biednym grzesznikiem, któryś w wieloraki sposób przestąpił wolę Pana swego, ale Chrystusa tego zesłał 'Bóg, aby za grzesznik! cierpiał i zapłacił za nie. Nie trzeba ci się tedy więcej troszczyć o długi twoje, albowiem Pan tak bogaty wziął je na się i zapłacił je. Tobie tego tylko trzeba, abyś tej męki i śmierci Chrystusowej mocnem zaufaniem się uczepił. Śmierć nam wprawdzie grozi wszystkim ani jej nie ujdziemy, choćbyśmy jak potężnymi, silnymi, bogatymi, mądrymi i świętobliwymi byli. Ale skądże ona pochodzi? Jest zapłatą za grzechy nasze według listu do Rzym. r. 6. Lecz jest także odpuszczenie grzechów, którego nigdzie indziej jedno u Chrystusa dostępujemy, albowiem on za nie umarł. Ale umarłszy nie pozostał w śmierci, lecz powstał od umarłych i stał się panem nad śmiercią. Jako więc przezeń mamy odpuszczenie grzechów, tak też mamy nadzieję żywota wiecznego, że on nas w dzień ostateczny. wzbudzi od umarłych i obdarzy wiecznem zbawieniem.


To się zowie Chrystusa Pana prawie poznawać i wiedzieć, czyim jest synem a zwłaszcza Dawidowym według człowieczeństwa swego. Jest atoli także Dawida Panem, siedzącym na prawicy Bożej a nieprzyjaciele jego, grzech, śmierć i piekło są podnóżkiem nóg jego. Kto od takich nieprzyjaciół potrzebuje ocalenia, niech go nie szuka u Mojżesza, ani w uczynkach ani w pobożności własnej, lecz niech go szuka u owego syna i Pana Dawidowego a zaiste je znajdzie. Tego nie wiedzieli Faryzeusze, dla tego nie dbali o Chrystusa Pana będąc spokojni że wiedzą ze zakonu, jako człowiek powinien miłować Pana Boga i bliźniego swego; chociaż nie można poznać Boga a tem mniej miłować go nie poznawszy Chrystusa. Tak uczy nas Pan według ewangelii Mat. 11. 27. "Ani kto zna Ojca, tylko Syn, a komuby chciał Syn objawić." Z tej przyczyny też właśnie w tej chwili stawia Chrystus ono zapytanie. Chce niby powiedzieć: "to wiecie, że człowiek powinien miłować Pana Boga, ale zaiste nie będziecie go nigdy miłować z całego serca, z całej duszy i ze wszelkiej siły swojej, jeżiibyście nią poznali Chrystusa, i nie wiedzieli, kim on jest. Bo zkądże inąd mamy poznać łaskę i miłosierdzie, które nam okazał Bóg? Nie jestci to mała rzecz, że Bóg nas stworzył i dał ciało, życie i wszystko inne. Ale te rzeczy służą nam tylko przez krótki czas, dopóki na ziemi żyjemy. Lecz przezto okazała się cała obfitość bogactwa łaski i dobroci Bożej, że Synowi' swemu jednorodzonemu nie przepuścił, ale go za nas wydał na śmierć krzyżową, abyśmy przezeń grzechu się pozbywszy żywot wieczny odziedziczyli. Jestci to wieczna, nieobjęta, niewybadana miłość i łaska, której nikt nigdy ani nie pozna, ani dla niej Boga prawdziwie miłować nie będzie, jeśliby nie poznał Chrystusa. Tyle osięgli Faryzeusze pytaniami swemi, a zwłaszcza że ich Chrystus jawnie przekonał, jako i pokuszeniami o miłości Bożej wiele mówić umieją, ale jej ani iskierki w sercu swem nie mają, gdyż nie znają Chrystusa. Kiedy zaś Boga, który im tyle łaski i dobrodziejstw okazał, nie miłują, jakże mieliby miłować bliźniego, który pomocy ich potrzebuje, a dla niedostatku swego niczem dobrem za to oddać nie może. Niech tedy nauka ta będzie nam drogą. Dziękujmy za nią serdecznie Panu Bogu, że nie zostawamy więcej w taktem zaślepieniu, jako za papiestwa albo jako ci żydowie w ewangelii, lecz że owszem mamy jasną ewangelią o Chrystusie, z której wiemy nie tylko, jako od grzechu odkupieni jesteśmy, lecz także, jako przezeń Ducha świętego otrzymujemy, który serca nasze w prawej miłości Boga i bliźniego naszego ćwiczy. Tego niech nam użyczy miły Pan nasz, Jezus Chrystus. Amen.