english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

TAJEMNICA KOŚCIOŁA

Mówisz wiele takich rzeczy, które przejęte są z pospolicie używanego słownictwa i z publicznych przemówień, co do których trudno ci przychodzi uwierzyć, jak wiele one tracą ze swej wiarygodności i powagi, jeżeli je stawić przed sąd sumienia. Prawdą jest to przysłowie, że "Wielu uważa się na ziemi za świętych, których dusze są w piekle". Lecz jeżeli chcesz, gotowi jesteśmy przyznać ci to, że wszyscy byli święci, wszyscy mieli ducha, wszyscy czynili cuda (czego jednak nie wymagasz). Powiedz mi to, czy ktokolwiek z nich był święty, otrzymał ducha, (642) dokonał cudów w imię wolnej woli albo w mocy wolnej woli, albo na potwierdzenie dogmatu o wolnej woli ? Bynajmniej - powiesz - lecz wszystko to stało się w imię i w mocy Jezusa Chrystusa i na potwierdzenie dogmatu o Chrystusie. Po cóż więc przytaczasz ich świętość, ducha, cuda na potwierdzenie dogmatu o wolnej woli, na potwierdzenie którego nie zostały one dane i dokonane. Ich cuda więc, ich duch i świętość należą do nas, którzy zwiastujemy Jezusa Chrystusa, nie zaś siły lub uczynki ludzkie. Cóż tedy dziwnego, jeśli ci, którzy byli świętymi, mieli ducha i czynili cuda, niejeden raz przez ciało zaskoczeni, mówili i postępowali według ciała, skoro to niejeden raz przytrafiło się i samym Apostołom, którzy byli z samym Chrystusem ? Boć i ty nie przeczysz, lecz raczej twierdzisz, że wolna wola nie jest sprawą ducha lub Chrystusa, lecz sprawą ludzką, tak iż duch, który został obiecany jako ten, który ma uwielbić Chrystusa (Rzym. r.1, w.4), wcale nie może głosić wolnej woli. Jeśli zatem kiedyś ojcowie głosili o wolnej woli, to zapewne przemawiali według ciała (jako, że byli ludźmi), a nie z ducha Bożego, tym mniej tedy na potwierdzenie jej czynili cuda. Dlatego niestosowne jest, gdy tu przytaczasz świętość, ducha i cuda Ojców, gdyż one dostarczają dowodu nie na istnienie wolnej woli, lecz dowodzą dogmat o Jezusie Chrystusie przeciwko dogmatowi o wolnej woli.


Lecz nuże wy, którzy stoicie na gruncie wolnej woli i twierdzicie, że dogmat tego rodzaju jest prawdziwy, to jest, pochodzi z Ducha Bożego - nadal - powiadam - pokażcie ducha, dokonajcie cudów, wykażcie się świętością. Bo bezsprzecznie wy, którzy tak twierdzicie, dłużni to jesteście nam, którzy temu przeczymy. Od nas, którzy temu przeczymy, nie powinno się wymagać ducha, świętości, cudów a powinno się ich wymagać od was. Skoro to, co się zaprzecza, nic nie może, niczym nie jest, nie wiąże przy dowodzeniu, więc też nie musi być dowiedzione. Natomiast to co się twierdzi, musi być dowiedzione. Wy twierdzicie o sile wolnej woli i o ludzkim jej charakterze, lecz dotychczas jeszcze nie wiedziano ani nie słyszano o cudzie pochodzącym od Boga na potwierdzenie jakiegoś dogmatu dotyczącego rzeczy ludzkiej, lecz jedynie na potwierdzenie dogmatu dotyczącego rzeczy boskiej. My zaś mamy polecenie nie dopuszczać do żadnego dogmatu nie dowiedzionego przedtem jakimiś boskimi znakami (Deuter. r.18, w.22). Jeżeli Pismo Święte nazywa człowieka marnością i kłamstwem (Kazn. r.1, w.3, Rzym.r.3, w.4), to czymże innym to jest jak nie tym, że wszystko, co ludzkie, jest marnością i kłamstwem ? Nuże więc, nuże powiadam, dowiedźcie, że wasz dogmat oparty na marności człowieka i na jego kłamstwie, jest prawdą. Gdzie jest tutaj okazanie ducha, gdzie świętość, gdzie cuda ? Uzdolnienia, wykształcenie, autorytet widzę, lecz to dał Bóg i poganom.


Nie będziemy was wszakże przymuszali do wielkich cudów, ani do tego, byście kulawego konia leczyli , abyście się nie wymawiali na cielesny charakter współczesnego świata, chociaż Bóg zwykle potwierdza swoje dogmaty cudami bez względu na cielesny charakter wapółczesnego świata, boć też nie daje się powodować zasługami czy brakiem zasług w świecie o cielesnym charakterze, lecz samym miłosierdziem, łaską i miłością dusz, które przez niezłomną prawdę mają być ku jego chwale doprowadzone do tego, by się nie zachwiały. (643) Wam pozostaje do wyboru uczynić cud, choćby był niewiedzieć jak mały. Owszem chcę nawet waszego Baala podrażnić, zelżyć i wyzwać (I Król. r. 18, w 24 nn), byście w imieniu i mocy wolnej woli chociaż jedną żabę stworzyli, których wszak pogańscy i bezbożni czarownicy w Egipcie potrafili wiele stworzyć (Exod. r.8, w.7, 8,18); nie chcę was bowiem obciążać stworzeniem wszy, czego i tamci nie potrafili dokonać. Zadam wam coś jeszcze łatwiejszego: Złapcie choćby jedną pchłę lub wesz (boć wszak wy wyzywacie i wyśmiewacie naszego Boga, mówiąc o uleczeniu kulawego konia) i zebrawszy wszystkie siły i skupiwszy wszystkie usiłowania zarówno waszego boga jak i was wszystkich, czy potraficie ją zabić w imię i w mocy wolnej woli ? Jeżeli tak, to wygraliście to i górą jest wasza sprawa i my wnet przyjdziemy oddać pokłon temu bogu, cudownemu zabójcy wszy. Nie, jakobym zaprzeczał, że wy potraficie nawet góry przenosić (Mat. r.17,w.20), lecz że czymś innym jest, gdy się mówi, że coś zostało dokonane w mocy wolnej woli, a czymś innym jest tego dowieść.


Co zaś powiedziałem o cudach, to samo powiadam o świętości: Jeżeli w tak długim szeregu stuleci, mężów i wszystkiego tego, co wspomniałeś, potraficie pokazać jeden czyn (choćby to było tylko podniesienie z ziemi źdźbła), albo jedno słowo (choćby to była tylko głoska "my"), albo jedną myśl powziętą w mocy wolnej woli (choćby to było i najlżejsze westchnienie), przez które nakierowali się na działanie łaski, albo przez które dosłużyli się ducha albo przez które dostąpili odpuszczenia, albo przez które cośkolwiek z Bogiem dokonali i do czegośkolwiek z Bogiem doszli, choćby to było i coś najmniejszego (-zamilczę o tym, przez co zostali uświęceni) - to znów wy będziecie górą, a my przegraliśmy; ale powiadam: w mocy i w imię wolnej woli. Albowiem odnośnie do tego, co dzieje się u ludzi mocą tego, że są stworzeniem Bożym, Pisma przytaczają świadectw w obfitości. A bezsprzecznie powinniście to ukazać, abyście nie wydali się śmiesznymi uczonymi, którzy z taką dumą i powagą sypiecie po świecie dogmatami o tej sprawie, dla której nie dajecie żadnego uzasadnienia. Określi się je bowiem jako sny, po których nic nie następuje, to zaś jest rzeczą nadzwyczaj hańbiącą dla tak wielkich i bardzo wykształconych i bardzo świętych i cudami wsławionych mężów tylu stuleci. Tedy wyżej od was będziemy stawiać raczej Stoików , którzy choć sami kreślili tylko obraz mędrca, jakiego nigdy nie widzieli, ale jednak starali się pewną przynajmniej część wyrazić. Wy zaś w ogóle ani nawet cienia nie potraficie z dogmatu waszego wyrazić. O duchu zaś tak powiadam: Jeżeli spośród wszystkich, którzy o wolnej woli twierdząco się wyrażają, potraficie ukazać choćby jednego, któryby posiadał taką siłę umysłu czy uczucia, iżby potrafił w imię i w mocy wolnej woli pogardzić jednym groszem, obejść się bez osobistej korzyści, (644) znieść jedno krzywdzące słowo lub gest, (gdyż o pogardzie dóbr materialnych czy życia czy sławy już nie będę mówił) to znów mieć będziecie palmę zwycięstwa i chętnie za pokonanych mieć się będziemy. Ale dlatego też musicie wy, którzy gębą tak pełną słów wychwalacie moc wolnej woli, to samo nam właśnie ukazać, albo znowu okaże się, że o kozią sierść spór wiedziecie, albo w pustym teatrze przyglądacie się widowiskom. Ja zaś z łatwością ukażę wam coś przeciwnego: mianowicie że święci mężowie, którymi się chlubicie, ilekroć przystępują do Boga, aby się modlić lub jakąkolwiek z nim mieć sprawę, stają przed nim jako tacy, którzy całkowicie zapomnieli o swojej wolnej woli, zrozpaczeni co do siebie samych, i o nic nie błagają, jak tylko o samą czystą łaskę dla siebie, gdyż na co innego zasłużyli, jak to często taki Augustyn czynił, a taki Bernard , gdy miał umierać, mówił: "Zmarnowałem mój czas, gdyż marnie żyłem". Nie widzę, żeby się tutaj brało pod uwagę jakąś siłę, która do łaski nawiązuje, lecz mamy tutaj oskarżenie wszelkiej zdolności o to, że była łasce całkowicie przeciwna. Chociaż sami ci święci czasem w czasie dysputy inaczej o wolnej woli mówili, jak to widzę, że się to wszystkim przytrafia, iż innymi są, gdy zajęci są dobieraniem słów albo dysputowaniem, a innymi, gdy nimi miotają uczucia lub zajęci są działaniem; tam mówią inaczej niż przedtem, gdy byli poruszeni uczuciem, a tu inaczej się odzywają, niż wypowiadali się przedtem. Ludzi zaś zarówno nabożnych jak bezbożnych należy oceniać raczej według uczucia aniżeli według mowy.


Lecz tutaj jeszcze więcej wam przyznajemy. Cudów, ducha, świętości my nie domagamy się, więc powróćmy do nauki kościelnej (dogmatu). O to jedynie upraszamy, byście nam przynajmniej to podali, mianowicie do jakiego dzieła, do jakiego słowa, do jakiej myśli owa siła wolnej woli pobudza, albo o nie zabiega, albo sprawia, by do łaski nawiązały. Nie wystarcza bowiem mówić: jest siła, jest siła, (645) jest jakaś siła wolnej woli; cóż bowiem łatwiejszego, niż mówić ? Na to nie trzeba mężów najwykształceńszych i najświętszych, uznanych przez tyle stuleci - lecz - jak to mówi przysłowie niemieckie: Tu trzeba samo dziecko po imieniu nazywać , należy określić, co to jest za siła, co ona czyni, co z nią się dzieje, co ją spotyka. Na przykład - a wyrażę to w sposób bardzo prostacki - chodzi o takie pytanie: Czy ta siła powinna, względnie stara się modlić się, albo pościć, albo pracować, albo umartwiać ciało albo dawać jałmużnę, albo coś w tym rodzaju. Jeżeli to bowiem jest siła, to jakiegoś dzieła będzie ona dokonywała. Lecz na ten temat jesteście bardziej niemi niż żaby seryfijskie i ryby. Lecz jakim sposobem macie to orzec, skoro według waszego własnego świadectwa dotychczas jesteście co do samej tej siły niepewni, różnicie się między sobą i u siebie samych jesteście zmienni. Co ma się stać z definicją, skoro o samym tym, co się zdefiniowało, niewiele wiadomo. Lecz niech już tak będzie, że po długich (646) latach studiowania Platona , kiedyś zapanuje co do samej tej siły (scl. wolnej woli) zgodność, i wówczas zostanie orzeczone, że jej to sprawą jest modlić się, pościć lub jeszcze coś takiego, co dotychczas może tylko w ideach platońskich się mieści - to któż nas upewni, że prawdą jest to, że Bogu się to podoba i że my na pewno słusznie postępujemy, zwłaszcza, że sami przyznajecie, iż to jest rzecz ludzka, która świadectwa ducha nie posiada, ponieważ już przez filozofów była głoszona i istniała na świecie jeszcze zanim przyszedł Chrystus i Duch z nieba został zesłany, tak iż jest rzeczą całkowicie pewną, że ta nauka (ten dogmat) nie z nieba została zesłana, lecz już przedtem na ziemi się pojawiła i dlatego potrzebne jest jakieś wielkie świadectwo, aby można było ją potwierdzić, jako pewną i prawdziwą.


Dajmy na to więc, że my jesteśmy osobami prywatnymi i nie jest nas wielu, wy zaś jesteście osobistościami na urzędach i jest was wielu, my jesteśmy prostakami, wy bardzo wykształconymi, my nieokrzesani, wy wszechstronnie uzdolnieni, my parweniusze, wy starożytniejsi niż Deukalion , my w ogóle jeszcze nie uznani, wy od tylu stuleci uznani, wreszcie my grzesznicy, ludzie cieleśni, (647) ograniczeni, wy przez swoją świętość, ducha i cuda nawet samym diabłom napędzający strachu, a jednak przyznajcie nam przynajmniej prawo Turków i Żydów, że możemy domagać się uzasadnienia waszego dogmatu, co wam wasz Piotr polecił (I Piotra r.3, w.15). Wymagania nasze zaś są bardzo skromne, boć przecie nie domagamy się, aby sam ten dogmat został dowiedziony przez świętość, przez ducha i przez cuda, czego wszak moglibyśmy się domagać na podstawie waszego prawa, jako że sami tego od innych się domagacie. Poza tym darujemy wam i to, że nie musicie przytaczać dla waszego dogmatu żadnego przykładu czynu, albo słowa, albo myśli, lecz jego samego nauczajcie, sam dogmat przynajmniej objaśnijcie: co chcecie, by przezeń rozumiano, a jeżeli wy tego nie chcecie, czy nie potraficie, to w jakiej postaci przynajmniej my możemy starać się przykład nań przytoczyć. Naśladujcie przynajmniej papieża z jego zwolennikami, którzy mówią: Czyńcie co mówimy, ale według uczynków naszych nie postępujcie ! (Mat. r.23, w.3nn).


Tak i wy powiedzcie, jakiego dzieła domaga się ta siła, by je uczynić; my się do tego zabierzemy, a was pozostawimy w spokoju. Czy przynajmniej tego od was nie uzyskamy ? Im więcej was jest, im starożytniejsi jesteście, im znakomitsi i na podstawie wszelkich tytułów wpływowsi od nas, tym większą jest to dla was hańbą, iż nie potraficie nam, którzy wobec was pod każdym względem nic nie znaczymy i którzy chcemy waszego dogmatu się nauczyć i spełnić go, nie potraficie go dowieść czy to cudem zabicia jakiejś wszy, czy to jakimś drobnym choćby poruszeniem ducha, czy drobnym jakimś uczynkiem świętości, ani także nie potraficie pokazać przykładu jakiegośkolwiek czynu lub słowa; następnie - co już jest rzeczą niesłychaną, nie potraficie ani nawet samej postaci dogmatu lub jego znaczenia wyjaśnić, byśmy przynajmniej mogli go naśladować. O dowcipni mistrze wolnej woli ! Czymż innym wobec tego jesteście, jeśli nie pustym dżwiękiem tylko, a poza tym niczym ?! Kimż są teraz, Erazmie, ci, którzy się chlubią duchem a niczego nie ukazują, którzy tylko mówią i od razu chcą, by im wierzono ? Czyż to nie twoi są ludzie, którzy tak aż do nieba się wynoszą, wy, którzy nawet nic wielkiego nie mówicie, a jednak wielkimi rzeczami się pysznicie i tak wielkich się domagacie ? Prosimy przeto przez Chrystusa, mój Erazmie, pozwólcie nam przynajmniej, ty wraz ze swoimi, aby wolno było nam, odstraszonym przez niebezpieczeństwo grożące sumieniu naszemu, drżeć z bojażni, albo przynajmniej na póżniej odroczyć wyrażenie zgody na dogmat, co do którego widzisz, że nie jest niczym innym, jak tylko pustym dżwiękiem i szmerem takich oto głosek: "Jest siła wolnej woli - jest siła wolnej woli", nawet jeśli doszliście do szczytowego punktu, i wszystko, co głosicie, jest udowodnione i pewne. Następnie nawet dla samych twoich zwolenników dotychczas nie jest rzeczą pewną, czy to co ten dżwięk określa, istnieje czy nie istnieje, skoro sami między sobą się różnią i nie są zgodni. Jest rzeczą całkowicie niesłuszną, owszem największego ubolewania godną, aby samą złudą jednego i to jeszcze niepewnego słówka dręczone były sumienia nasze, które Chrystus swoją krwią odkupił. A jeżeli nie pozwalamy, by nas dręczono, to się nas oskarża o niesłychaną pychę, że pogardziliśmy tylu ojcami tylu stuleci, którzy istnienie wolnej woli potwierdzili, podczas gdy prawdziwszym jest to - jak z tego, co powiedziano widzisz - iż o wolnej woli zgoła nic nie ustalili (648), a pod pozorem ich wypowiedzi i pod ich imieniem wprowadzony zostaje dogmat o wolnej woli, którego jednak ani brzmienia ani treści okazać nie potrafią, i tak tym kłamliwym słowem oszukują świat.


Otóż tutaj, Erazmie, powołujemy się na twoją własną radę, której poprzednio udzieliłeś, że należy pomijać tego rodzaju kwestie, a nauczać raczej Chrystusa ukrzyżowanego i tego, co wystarcza do chrześcijańskiej pobożności. Tego zresztą my już od dawna poszukujemy i to uprawiamy. O cóż innego bowiem zabiegamy jak nie o to, by panowała prostota i czystość nauki chrześcijańskiej, z pozostawieniem na uboczu i bez uwzględnienia tego, co poza tym wynależli i wprowadzili ludzie. Lecz właśnie ty, który nam takie rzeczy doradzasz, sam tak nie czynisz, owszem, czynisz odwrotnie, piszesz "rozprawy", wysławiasz dekrety papieskie, podnosisz autorytet ludzi i próbujesz wszystkiego, by nas ciągnąć ku tym sprawom obcym i daleko odległym od Pism świętych i rozpatrywać rzeczy niepotrzebne, byśmy wypaczyli prostotę i szczerość pobożności chrześcijańskiej i przemieszali ją z dodatkami ludzkimi. A stąd my z łatwością zauważamy, że ty nie z serca nam to doradzałeś i że nic nie piszesz poważnie, lecz że jesteś zadufany w tym, iż pustymi bańkami swoich słów potrafisz świat zaprowadzić tam, gdzie tylko zechcesz. A jednak nigdzie go nie doprowadzasz, ponieważ po prostu nic innego nie powiadasz, jak we wszystkim i wszędzie same tylko sprzeczności, tak iż bardzo słusznie powiedział ten, kto cię nazwał samym Proteuszem albo Wertumnusem , lub jak Chrystus powiada: "Lekarzu, ulecz samego siebie" (Łuk. r.4,w.23). Hańbi uczonego, gdy go własny jego błąd zabija .


Dopóki więc wy waszego twierdzenia nie udowodnicie, my obstawać będziemy przy naszym przeczeniu, i również przed sędziowskim trybunałem całego tego chóru świętych, którym ty się chlubisz, a raczej nawet przed całym światem ośmielamy się mówić i chełpić się tym, że nie musimy zgodzić się na to, co nie jest niczym i co do czego nie można na pewno pokazać, czym ono jest. Ośmielam się także powiedzieć, że wy wszyscy odznaczacie się po prostu niewiarogodną zarozumiałością czy głupotą, że od nas domagacie się, byśmy na samo to się godzili z żadnego innego powodu, jak tylko z tego, że wam wielu, wybitnym, od starożytności się wywodzącym podoba się twierdzić to, co do czego sami przyznajecie, że nie jest niczym, jakby to było rzeczą godną nauczycieli chrześcijańskich zwodzić biedny lud w sprawach pobożności czymś, co nie jest niczym, pod pozorem, że to ma ogromne znaczenie dla zbawienia. Gdzież jest teraz owa bystrość greckich umysłów, która dotychczas przynajmniej pod jakimś tam pięknym pozorem wymyślała kłamstwa, a tutaj w bezczelnych i bez osłonek podanych słowach kłamie ? Gdzież jest owa łacińska, dorównująca greckiej, pilność, która tak, słowem jak najpustszym zwodzi i daje się zwodzić ? Lecz tak przytrafia się nierozumnym lub kiepskim czytelnikom książek, gdy z każdej bzdury napotkanej u Ojców i u Świętych czynią sprawę o najwyższym autorytecie, tak iż winę tę ponoszą potem nie autorowie lecz czytelnicy. Jak gdyby ktoś, opierając się na świętości i powadze św. Piotra obstawał przy tym, że wszystko, co św. Piotr kiedykolwiek powiedział, jest prawdą, tak iż gotów byłby potem przekonywać, iż prawdą jest (649) także to, co u Mateusza w r.16, w.22 nn ze słabości ciała doradzał Chrystusowi, by nie wszedł na drogę cierpienia, albo to, gdy nakazywał Chrystusowi, by wyszedł od niego z łodzi (Łuk.r.5.w.3), i wiele innych rzeczy, co do których sam Chrystus go karcił.


Tacy ludzie podobni są do tych, którzy dla śmiechu i kpiny bredzą o tym, że nie wszystko jest prawdą, co jest w Ewangelii i przytaczają to słowo z ewangelii Jan r. 8, w. 48, gdzie Żydzi mówią do Chrystusa: "Czy nie dobrze my mówimy, że jesteś Samarytaninem i diabelstwo masz ?" albo owo z Mat. r.26, w.66: "Winien jest śmierci", albo owo z Łuk r.23, w.2: "Stwierdziliśmy, że ten podburza nasz lud i wstrzymuje go od płacenia podatku cesarzowi". To samo czynią, wprawdzie w odwrotnym celu i nie z własnej woli jak tamci, lecz z ślepoty i nieświadomości głosiciele wolnej woli, którzy z Ojców Kościoła przytaczają to, co ci, przez słabość ciała zmyleni wypowiedzieli za wolną wolą, lecz przytaczają tak, że brzmi to nawet przeciwstawnie do tego, co ci sami Ojcowie na innym miejscu z mocy Ducha wypowiedzieli przeciwko wolnej woli, i potem zaraz napierają i doprowadzają do tego, iż to, co lepsze, musi ustąpić temu, co gorsze. Stąd dzieje się tak, iż przyznają autorytet wypowiedziom gorszym, ponieważ one odpowiadają zmysłowi ich ciała, ujmują zaś powagi wypowiedziom lepszym, ponieważ one zwracają się przeciw zamysłowi ich ciała. Dlaczegóż nie obierać raczej tego, co lepsze ? A takich wypowiedzi jest wiele u Ojców Kościoła. I by już przytoczyć jakiś przykład, podam: Cóż można powiedzieć bardziej cielesnego, owszem, bardziej bezbożnego, świętokradczego bluźnierczego, niż to, co kilkakroć powtarza Hieronim : "Dziewictwo wypełnia niebo, małżeństwo wypenia ziemię", jak gdyby patriarchom i apostołom, i chrześcijańskim małżonkom przysługiwała tylko ziemia, a nie niebo, natomiast dziewiczym Westalkom pogańskim, nie znającym Chrystusa przysługiwało niebo. A jednak takie i tym podobne rzeczy wyciągają z Ojców Kościoła sofiści (scholastycy), argumentując raczej przy pomocy liczby aniżeli przy pomocy zdrowego sensu, by temu nadać powagę i autorytet, jak to czynił ów głupi Faber z Konstancji , który ową perłę swoją, to znaczy "stajnię Augiasza" niedawno opublikował, jako coś, co u nabożnych i wykształconych wywołuje ckliwość i wymioty.


Tymi wywodami odpowiadam na to, co ty mówisz, że "jest rzeczą nie do wiary, by Bóg przez tyle stuleci zakrył przed swoim Kościołem błąd, ani żadnemu ze swoich świętych nie objawił tego, o czym my twierdzimy, że jest naczelnym punktem nauki ewangelicznej". Po pierwsze: my nie powiadamy, że Bóg tolerował błąd ten w swoim Kościele, ani u któregoś ze swoich świętych. Kościołem bowiem rządzi Duch Boży i świętych prowadzi Duch Boży (Rzym. r.8, w.14), a (650) Chrystus jest z kościołem swoim aż do skończenia świata (Mat. r.28, w.20) i Kościół Boży jest podwaliną i filarem prawdy (I Tym. r.3, w.15). Powiadam - my o tym wiemy. Albowiem tak też brzmi i symbol nas wszystkich: "Wierzę w święty Kościół powszechny", tak, iż niemożliwością jest, by on nawet w najmniejszym artykule pobłądził. A jeślibyśmy nawet przyjęli, że niektórzy wybrani przez całe swe życie tkwią w błędzie, to jednak przed śmiercią muszą powrócić na właściwą drogę, ponieważ Chrystus powiada w ew.Jana 8 (r.10,w28): "Nikt nie wyrwie ich z ręki mojej". Lecz tutaj chodzi o to, i tutaj musi panować pewność co do tego, czy ci, których ty nazywasz Kościołem, są Kościołem, albo raczej, czy błądząc całe życie dopiero przed samą śmiercią zostali na właściwą drogę sprowadzeni. Nie można bowiem od razu taki wyciągać wniosek: jeżeli Bóg pozwolił na to, by wszyscy ci najwykształceńsi mężowie, których ty przytaczasz, przez niewiedzieć jak długi szereg stuleci błądzili, to już też pozwolił na to, że Kościół jego błądził. Zobacz lud Boży, Izraela, gdzie wśród tak wielkiej liczby i w tak długim okresie królów, nawet ani jeden król nie jest wymieniony, któryby nie błądził; a za proroka Eliasza wszędy i wszystko, cokolwiek należało do wspólnoty tego ludu, pogrążyło się w bałwochwalstwie, tak iż on, Eliasz, sądził, że sam jeden pozostał (I Król.r.18, w.22), gdy tymczasem, właśnie wtedy, gdy królowie, książęta, kapłani, prorocy, i którzykolwiek ludem Bożym czy Kościołem Bożym mogli być nazwani, szli na zatracenie (I Król.r.19,w.18), Bóg zachował sobie siedem tysięcy wiernych; kto wtedy widział w nich lud Boży i znał ich jako lud Boży ? Któżby więc i teraz ośmielił się przeczyć, że Bóg wśród tych przodujących mężów w ludzie (Ty bowiem wymieniasz li tylko mężów piastujących publiczne urzędy i utytułowanych) zachował sobie Kościół, a tamtym wszystkim, za przykładem królestwa izraelskiego, dał zginąć, jako że jest właściwością szczególną u Boga, iż wybranym Izraela stawia przeszkody a najznakomitszych wśród nich zabija (Psalm 78, w.31), wyrzutki zaś i resztki z Izraela zachowuje, jak mówi Izajasz r.10, w.22.


A to co zdarzyło się w czasach samego Chrystusa, gdzie to wszyscy apostołowie się go zaparli (Mat. r.26, w.31); a Sam On przez cały lud został odrzucony i skazany (Mat. r.27, w.22), a zaledwie tylko ci dwaj: Nikodem i Józef (Jan r.3, w.1n, Mat. r.27, w.57), a potem i łotr na krzyżu zostali ocaleni - czy byli oni może wtedy nazwani ludem Bożym ? Byli oni wprawdzie resztką ludu Bożego, lecz tak nazywani nie byli, a ten lud, który był tak nazwany, nim nie był. Kto wie, czy w całym biegu dziejów świata, od samego jego początku stan Kościoła Bożego nie był taki, że inni nazywani byli ludem Bożym i świętymi Bożymi, (a nimi nie byli), inni zaś byli między nimi jakby resztką, a ludem albo świętymi nie byli nazywani, jak to ukazuje historia Kaina i Abla, Ismaela i Izaaka, Ezawa i Jakuba ? Spójrz na okres Arian , kiedy to zachowało się na całym świecie zaledwie pięciu biskupów katolickich, a i ci wypędzeni byli ze stolic swoich, podczas gdy wszędzie na urzędach kościelnych i z tytułami kościelnymi panowali Arianie, a jednak pod władzą tych heretyków Chrystus zachował Swój Kościół, ale tak, iż wcale za Kościół nie był uważany lub jako taki traktowany. Pokaż mi pod władaniem papieża chociaż jednego biskupa, któryby prawdziwie sprawował swój urząd, pokaż chociażby jeden sobór, na którym (651) rozpatrywano by sprawy pobożności, a nie raczej paliuszów, godności, opłat i innych pospolitych bredni, które z Duchem świętym wiązać potrafiłby chyba tylko wariat. A jednak ci nazywani są kościołem, chociaż wszyscy oni - przynajmniej ci, którzy tak żyją - są zgubieni i wcale nie są kościołem. Lecz i pod ich władaniem zachował (scl, Chrystus) Swój Kościół, lecz nie pod mianem Kościoła. Jak myślisz, iluż to świętych spalili i pomordowali już w ciągu kilku stuleci sami owi inkwizytorowie "przewrotności heretyckiej", jak Jana Husa i jemu podobnych, za czasów, w których bez wątpienia wielu świętych mężów żyło w tym samym duchu ? Dlaczego, Erazmie, nie dziwisz się raczej temu, iż od początku świata zawsze były między poganami wyśmienitsze talenty, wyższe wykształcenie, żarliwsze dociekanie; niż między chrześcijanami albo ludami Bożymi, jak to Sam Chrystus przyznaje, że synowie tego świata są przebieglejsi od synów światłości ? (Łuk.r.16,w.8). Kogóż z chrześcijan można porównać, dajmy na to, z jednym Cyceronem , by już przemilczeć Greków, co do uzdolnienia, wykształcenia, pilności ? Cóż więc - powiemy - stało w drodze, iż nikt z nich nie mógł dojść do łaski, którzy wszak z pewnością ze wszystkich sił w wolnej woli się ćwiczyli ? Któżby zaś odważył się powiedzieć, że między nimi nie było nikogo, któryby jak najusilniej nie dążył do prawdy ? A jednak należy obstawać przy tym, że nikt do niej nie doszedł.


Czy także i tutaj powiesz, że jest rzeczą nie do wiary, by Bóg tylu i tak wielkich mężów w ciągu całego biegu dziejów świata opuścił i pozwolił na to, że daremnie się wysilali ? Zapewne, gdyby wolna wola była czymś i coś potrafiła, to powinna była w tych mężach być i coś móc, choćby tylko w jednym jakimś przypadku. Lecz ona nie miała żadnego znaczenia, owszem, zawsze miała znaczenie odwrotne, tak iż tym jednym argumentem dostatecznie można dowieść, iż wolna wola nie jest niczym, i na jej istnienie od początku aż do końca świata żadnego dowodu nie można przytoczyć.


Lecz powracam do wszczętego tematu. Cóż w tym dziwnego jeżeli Bóg wszystkim wielkim mężom Kościoła pozwala chodzić swoimi drogami - ten Bóg, który wszystkim poganom pozwolił chodzić swoimi drogami tak, jak Paweł w "Dziejach" powiada (Dz. Ap.r.14, w.16): "Kościół Boży" to nie jest rzecz tak zwyczajna, mój Erezmie, jak brzmi ta nazwa: "Kościół Boży", i nie tak lada gdzie spotyka się "Świętych Bożych", jak tę nazwę: "Święci Boży". Przecież są to perły i szlachetne kamienie, których Duch nie rzuca przed wieprze (Mat.r.7,w.6) lecz, jak to Pismo powiada, trzyma w ukryciu, aby bezbożny nie oglądał chwały Bożej. Gdyby bowiem wszystkim byli powszechnie znani, to jakże mogłoby się to stać, iż tak się ich na świecie męczy i dręczy, jak to Paweł powiada: "Gdyby byli poznali, nie byli by Pana chwały ukrzyżowali" (I Korynt. r.2, w.8).


Nie mówię tego w tym sensie, jakobym zaprzeczał, że ci, których ty przytaczasz, są świętymi lub Kościołem Bożym, lecz w tym, że jeśliby ktoś zaprzeczał, że są oni świętymi, nie da się to udowodnić, a raczej pozostałoby to rzeczą całkowicie niepewną; wobec tego z punktu widzenia ich świętości nie ma dostatecznie wiarygodnego uzasadnienia dla ustalenia jakiegoś dogmatu. Nazywam ich świętymi (652) i mam ich za takich. Zwę ich Kościołem Bożym i tak o nich myślę, a to według miernika miłości, a nie według miernika wiary. To znaczy, że chodzi tu o miłość, która myśli o kimś tylko to, co najlepsze, i nie jest podejrzliwa, a co dotyczy bliżnich, to wierzy i przyjmuje same dobre rzeczy, nazywa świętym każdego ochrzczonego, i nic dla niej nie znaczy jeśli się pomyli, gdyż należy to już do istoty miłości, że doznaje zawodów, gdyż jest narażona na to, że każdy z niej korzysta i nawet jej nadużywa i w ogóle służy wszystkim: dobrym, złym, wiernym, niewiernym, szczerym i nieszczerym. Wiara zaś nikogo nie nazywa świętym, jak tylko tego, kogo Boży wyrok takim określił, gdyż do istoty wiary należy to, że nie może się zawieść. Dlatego, chociaż według prawa miłości powinnibyśmy wszyscy nawzajem uważać się za świętych, jednak według prawa wiary, nikt nie powinien być określany jako święty jakoby to było artykułem wiary, że ten lub ten jest święty, jak to na świętych kanonizuje swoich popleczników, których nie zna, ów przeciwnik Boga, papież, który siebie samego stawia na miejscu Boga (II Tesal. r.2, w.4).


Tyle jedynie wypowiadam o owych twoich, albo raczej, naszych świętych, że - ponieważ sami oni różnego są w swoich pismach zdania - należało pójść raczej za tymi, którzy wypowiedzieli rzeczy najlepsze, to znaczy przeciwko wolnej woli a za łaską, a pozostawić bez uwzględnienia tych, którzy w słabości ciała wystawili świadectwo raczej ciału niż duchowi. Tak też należało u tych, którzy niejednolite wygłaszają poglądy wybrać i utrzymać wypowiedzi gdzie mówią z ducha, a pozostawić bez uwzględnienia tam, gdzie są nastawieni cieleśnie. Tak powinien postąpić chrześcijański czytelnik, którego można porównać ze zwierzęciem czystym (Lew.r.11,w.3), które ma rozdzielone kopyta i przeżuwa. Teraz zaś zlekceważywszy rozsądek, połykamy przy lekturze wszystko bez różnicy przemieszane, albo, co jest jeszcze gorsze, przewrotnie oceniwszy u jednych i tych samych autorów to co lepsze odrzucamy, to co gorsze przyjmujemy, i potem to co gorsze opatrujemy tytułem i autorytetem świętości, które jednak zasłużyli oni sobie tym, co najlepsze i samym duchem, a nie z powodu wolnej woli lub z powodu ciała.


Cóż więc mamy uczynić ? Kościół jest wielkością ukrytą, święci są nieznani. Więc co dalej ? Komu mamy wierzyć ?, Albo, jak to ty w sposób niezwykle dowcipny stawiasz: Kto da nam pewność ? Po czym poznamy Ducha ? Jeżeli brać pod uwagę uczoność, to wszędzie, po jednej i drugiej stronie są rabini (uczeni). Jeżeli podejść od strony życia, to po jednej i po drugiej stronie są grzesznicy. Jeżeli podejść od strony Pisma, to jedni i drudzy na nie się powołują. Lecz nie rozprawia się tak bardzo o Piśmie, które nie jest jeszcze dostatecznie jasne, lecz o tym co Pismo oznacza, po obu stronach zaś są ludzie; a jak ani ich liczba, ani uczoność, ani dostojeństwo niczym nie przyczynił się do wyjaśnienia sprawy, tym mniej ich szczupła ilość, ich niewiedza, ich skromność. I tak oto sprawa pozostaje wątpliwą i na biurku u sędziego jako sprawa sporna, tak iż wydaje nam się, że roztropnie postąpimy, jeżeli przychylimy się do zdania sceptyków; chyba że ty spośród wszystkich najlepiej postępujesz, jeżeli powiadasz, iż pełen wątpliwości, nic pewnego nie możesz powiedzieć, przez to zaś wystawiasz sobie świadectwo, że szukasz i uczysz się prawdy, tymczasem zaś, zanim prawda się wyświetli, przechylasz się na stronę, gdzie się głosi wolną wolę. Na to ja odpowiadam: To jest puste gadanie. Duchów bowiem nie zbadamy ani przy pomocy argumentów uczoności, ani życia, ani uzdolnienia, ani pokażnej liczby, ani dostojeństwa, ani (653) niewiedzy, ani szczupłej liczby, ani skromności. Ani też nie pochwalam tych, którzy szukają ucieczki w przechwałkach z posiadania ducha. Gdyż dość ostrą miałem w tym roku wojnę i dotychczas jeszcze mam z owymi fanatykami , którzy wykład Pisma Świętego podporządkowują swojemu natchnieniu, z którego to powodu i na papieża dotychczas nacierałem, że w jego państwie nic nie było bardziej rozpowszechnione lub przyjęte, aniżeli ta opinia, iż Pismo Święte jest ciemne i dwuznaczne, należy więc szukać ducha, któryby je wyjaśnił, w Rzymie w stolicy Apostolskiej, podczas gdy nie można nic zgubniejszego nad to wypowiedzieć, gdyż stąd ludzie bezbożni wynieśli się ponad Pismo i uczynili z niego, co im się tylko spodobało, aż samo Pismo zostało całkowicie stratowane i zaczęliśmy zarówno wierzyć jak i nauczać nie co innego jak mrzonki ludzi szalonych. Krótko mówiąc: Opinia ta nie jest wynalazkiem ludzkim, lecz trucizną zesłaną na świat przez niewiarygodną złośliwość samego księcia wszystkich diabłów.


My powiadamy tak: Duch należy wybadać czyli wypróbować dwojakim sądem. Jeden z nich jest zewnętrzny, dzięki któremu każdy człowiek oświecony przez Ducha świętego czy przez szczególny dar Boży, odnośnie do siebie samego i co do swojego własnego zbawienia w sposób jak najpewniejszy osądza i rozstrzyga o dogmatach i pojmowaniach wszystkich, jak o tym jest powiedziane w I liście do Koryntian r.2, w.15: "Człowiek duchowy rozsądza wszystkich, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi". To odnosi się do wiary i jest potrzebne każdemu, także pojedynczemu, nie mającemu funkcji publicznej chrześcijaninowi. To jest to co powyżej nazwaliśmy wewnętrzną jasnością Pisma Świętego . I to może mieli na myśli ci, którzy ci odpowiedzieli, że "wszystko ma być rozstrzygane przez sąd Ducha". Lecz ten sąd nie jest przydatny nikomu innemu; atoli nie o niego chodzi w tej rozprawie. Nikt też - jak myślę - co do niego nie ma wątpliwości, że tak się rzecz ma. Dlatego też ten drugi sąd zewnętrzny, którym osądzamy duchy i dogmaty wszystkich w sposób jak najpewniejszy nie tylko za siebie samych, lecz i za innych i odnośnie do zbawienia innych. Ten sąd należy do tych, którzy publicznie pełnią służbę Słowa i piastują zewnętrzne urzędy, należy więc głównie do przewodników i do kaznodziejów Słowa. Nim posługujemy się, gdy słabych w wierze umacniamy i zarzuty przeciwników zbijamy (Tyt.r.1,w.9). Nazwaliśmy go też powyżej zewnętrzną jasnością Pisma Świętego . Powiadamy tedy tak: Wszystkie duchy w zewnętrznej postaci Kościoła należy badać w świetle sędziowskich rozstrzygnięć Pisma (I Tes.r.5,w.21). Gdyż to powinno być u chrześcijan w pierwszej linii ustalone i jak najsilniej utrwalone, że Pisma święte są światłem duchowym, jaśniejszym niż samo słońce ( Ps.119,w.105, II Piotr r.1, w.19), zwłaszcza w sprawach dotyczących zbawienia lub tego, co koniecznie trzeba znać. Lecz ponieważ to zarażliwe słowo sofistów (scholastyków), że Pisma święte są niejasne i dwuznaczne, nas już o wręcz czymś przeciwnym przekonało, musimy najpierw udowodnić ową pierwszą naszą zasadę, przy pomocy której należy dowieść wszystko inne - rzecz, która u filozofów wydałaby się czymś niedorzecznym i niemożliwym do dokonania.


(654) Jako pierwszy wypowiada się Mojżesz w Deuteron.r.17,w.8nn: "Jeżeli by wynikła jakaś trudna sprawa, należy pójść do miejsca, które wybrał Bóg dla imienia swego i poradzić się tam kapłanów, a oni będą rozsądzać ją według Zakonu Pańskiego". Powiada wyrażnie: "Według Zakonu Pańskiego". W jaki zaś sposób mają rozsądzać, jeśliby Zakon Pański nie był zewnętrznie jak najjaśniejszy, aby im to wystarczało ? W przeciwnym razie wystarczyło powiedzieć: będą rozsądzać według swojego ducha. I owszem, tak ma się rzecz we wszelkim rządzeniu ludami, że wszystkie sprawy wszystkich załatwiane są przez ustawy. Jak zaś mogłyby być załatwiane, jeśliby ustawy nie były jak najwyrażniejsze, po prostu jakby światłem między ludem ? Jeśliby bowiem ustawy były dwuznaczne i niewyrażne, to nie tylko żadne sprawy nie byłyby załatwione, ale nie byłyby też ustalone obyczaje; a wszak prawa dlatego są stanowione, aby obyczaje były regulowane według pewnej zasady, a kwestie sporne rozstrzygane. Więc to, co jest miernikiem i wytyczną dla czegoś innego, samo powinno być bezwzględnie najpewniejszym i najwyrażniejszym, a takim jest właśnie prawo. Ponieważ tedy to światło i ta wyrazistość praw jest konieczna, i udzielana bywa jako Boży dar darmo całemu światu w świeckim, państwowym życiu, gdzie wszak chodzi o sprawy doczesne, to jakożby nie darował swoim chrześcijanom, mianowicie swoim wybranym, praw i reguł o wiele jaśniejszych i wyrażniejszych, według których kierowaliby sobą i wszystkimi swoimi sprawami i je układali, skoro chce, by ci, którzy do niego należą, gardzili rzeczami doczesnymi ? Jeśli bowiem trawę, która dziś jest a jutro bywa do pieca wrzucona, Bóg tak przyodziewa, o wiele więcej was ? (Mat. r.6,w.30). Lecz idźmy dalej i obalmy słowami Pisma owo zarażliwe słowo sofistów (scholastyków).


Psalm 18 (=19 w.w. 9) powiada: "Przykazanie Pana jest jasne i czyste, i oświeca oczy". Wierzę, że to, co oświeca oczy, nie jest ciemne lub dwuznaczne. Tak samo Psalm 118 ( =119, w.130) : "Wykład (dosłownie "drzwi") słów twoich oświeca i darzy rozumem prostaczków". Tutaj słowom Bożym przypisuje to, że są "drzwiami" i czymś otwartym, co wszystkim jest dostępne i także prostaczków oświeca. Izajasz w r.8,w.10 odsyła wszystkich, którzy mają sprawy wątpliwe, do Zakonu i do świadectwa (scl. Bożego), a jeślibyśmy tego nie czynili, to grozi nam,że odmówi nam światła jutrzenki. U Zachariasza w r.2,w.7 (= Malach. r.2,w.7) poleca, aby z ust kapłana żądali ustaw jako że kapłan jest aniołem (=posłańcem) Pana Zastępów co prawda, to bardzo piękny byłby to anioł czy posłaniec Pana, któryby zwiastował rzeczy dla siebie samego dwuznaczne a dla ludu ciemne, tak iż sam nie wiedziałby, co mówi, a tamci, co słyszą. A co mówi się w całym Starym Testamencie, zwłaszcza zaś w owym jednym Psalmie 118 (=119 w.105) na cześć Pisma częściej, jak nie to, że jest ono światłością najpewniejszą i najoczywistszą ? tak bowiem wielbi on jego jasność: "Słowo twoje jest pochodnią nogom moim i światłością ścieżkom moim". Nie powiada "Pochodnią nogom moim jest tylko Duch Twój", chociaż i temu przypisuje jego zadanie, powiadając: Duch Twój dobry niech mnie prowadzi po ziemi prawej" (Ps.143,w.10). Tak tedy Pismo zwane jest i drogą i ścieżką, bez wątpienia z powodu nadzwyczajnej jego pewności.


Przejdżmy do Nowego Testamentu ! Paweł powiada w liście do Rzymian w r.1,w.2: iż Ewangelia została przez proroków obiecana w Pismach świętych, a w r.3,w.21: że o sprawiedliwości z wiary świadczą Zakon i prorocy. Jakież zaś byłoby to "świadczenie", jeżeliby było ciemne ? Owszem, (655) jeżeli Paweł we wszystkich swoich listach traktuje Ewangelię jako słowo światłości, jako Ewengelię jasności, to czyni to zwłaszcza wyraźnie i wieloma słowy w II liście do Koryntian w r.3,w.7 i nn. i w r.4,w.3 i nn., gdzie w pełnych uwielbienia słowach rozprawia o blasku na obliczu zarówno Mojżesza, jak i Chrystusa. Także Piotr powiada (II Piotr. r.1,w.19): Mamy słowo prorockie jeszcze więcej potwierdzone, i dobrze czynicie, jeżeli trzymacie się go jako pochodni świecącej w ciemnym miejscu". Tutaj Piotr traktuje słowo Boże jako jasną pochodnię, wszystko inne jako ciemność, a my mamy traktować słowo jako ciemność i mrok ? Chrystus tyle razy nazywa siebie światłością świata, Jana Chrzciciela pochodnią świecącą i płonącą, a to bezsprzecznie nie z powodu świętości życia, lecz z powodu Słowa, tak samo jak Paweł w liście do Tesal. (=Filipian r.2,w.15) zwie ich jasnymi światłami świata, ponieważ, jak mówi: "Zachowujecie słowo żywota". Życie bowiem bez Słowa jest niepewne i ciemne.


A co robią Apostołowie, gdy kazania swoje udowadniają cytatami z Pism (Dz.Ap. r.2, w.14 nn i cz.), czy po to, aby przed nami swoje mroki jeszcze większymi mrokami przyciemnić ? Albo aby to, co jest lepiej znane udowodnić przez to, co jest bardziej nieznane ? Co czyni Chrystus według ew. Jana r.5,w.39 gdzie poucza Żydów, aby badali pisma, oczywiście jako świadczące o sobie: czy po to, by określić je jako dwuznaczne na punkcie wiary w siebie ? Co czynią ci, o których Dzieje Apostol. r.17,w.11 mówią, iż wysłuchawszy Pawła, dniem i nocą czytali Pisma, aby zobaczyć, czy sprawy tak się mają ? Czy wszystko to nie dowodzi, że i Apostołowie i Chrystus powoływali się na Pisma jako na najjaśniejszych świadków swoich kazań ? Jakim czołem więc my traktujemy je jako ciemne ? Zapytuję uroczyście: Czy ciemne albo dwuznaczne są te oto słowa Pisma: "Stworzył Bóg niebo i ziemię", "Słowo ciałem się stało..." i te wszystkie, które cały świat przyjął jako artykuły wiary ? Skąd je przyjął ? Czy nie z Pism ? A co robią ci, którzy do dziś dnia każą ? Pisma wykładają i je objaśniają ? A jeżeli niejasne jest Pismo, które objaśniają, to któż nas upewni o tym, że samo owo ich objaśnianie jest pewne ? Czy to jest inne, nowe objaśnienie ? A któż i je wyjaśni ? W ten sposób rzecz ciągnąć się będzie w nieskończoność. Jednym słowem: Jeżeli Pismo jest ciemne lub dwuznaczne, to na cóż było potrzebne przekazanie nam go przez Boga - czyż sami nie jesteśmy dostatecznie ciemni i dwuznaczni, że jeszcze z nieba musiały być powiększone nasza ciemność i dwuznaczność, i mroki ? Gdzież więc w takim razie podzieje się owo słowo apostolskie: II Tym, r.3,w.16, "Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauczania i do strofowania i do poprawiania" ? Nie, Pawle ! Nieużyteczne jest, całkowicie nieużyteczne, natomiast z Ojców Kościoła od długiego szeregu wieków uznanych i od stolicy apostolskiej należy pobierać to, co ty przypisujesz Pismu św. Dlatego należy odwołać twoje zdanie, gdzie do Tytusa piszesz (Tyt. r.1,w.9-11), że biskup powinien być mocny w zdrowej nauce aby upominać i strofować tych, którzy się przeciwstawiają, i zatykać usta blagierom i oszukującym umysły. A jak ma być mocny, jeżeli ty pozostawiasz mu Pisma ciemne, to znaczy oręż z pakułów a zamiast miecza lekką słomę ? Wtedy potrzebne (656) jest także, aby i Chrystus odwołał swoje słowo, gdy fałszywie dał nam obietnicę: "Ja dam wam usta i mądrość, której nie będą mogli sprostać wszyscy przeciwnicy wasi (Łuk. r.21, w.15)". Jak nie będą mogli sprostać, jeżeli my walczymy z nimi tym, co ciemne i niepewne ? Czemuż to i ty, Erazmie, dajesz nam przepis na pewien model chrześcijaństwa, jeżeli dla ciebie Pisma są niejasne ? Lecz myślę, że już od dawna jestem uciążliwym nawet dla nierozumnych, że przy sprawie najjaśniejszej tak długo się zatrzymuję i tyle trudu jej poświęcam. Lecz należało w ten sposób obalić owo bezwstydne i blużniercze słowo, że Pisma są niejasne, abyś i ty, mój Erazmie, widział, co powiedziałeś, zaprzeczając, że Pismo jest jasne. Gdyż jednocześnie musisz mi potwierdzić, że wszyscy ci twoi święci, których przytaczasz, są o wiele mniej jaśni. Któż bowiem upewni nas o tym, że jasno się wyrażają, jeżeli ty Pisma traktujesz jako ciemne ? Dlatego nie pozostawiają nam nic jak tylko mroki ci, którzy zaprzeczają, że Pisma są jak najjaśniejsze i jak najwyraźniejsze.


Powiesz tutaj zapewne: Wszystko to nie mnie dotyczy, bo ja nie powiadam, że Pisma wszędzie są niejasne (któżby bowiem był tak nierozumny ?), lecz tylko w tej części (=dotyczącej wolnej woli) i w sprawach do tej podobnych. Odpowiadam: Nie przeciwko tobie tylko to powiadam, lecz przeciwko wszystkim, którzy tak myślą. Następnie: przeciwko tobie odnośnie do całego Pisma powiadam, że nie chcę aby o jakiejkolwiek jego części mówiono, iż jest niejasna. Jest tam napisane, co z listu Piotra już przytoczyliśmy (II Piotr, r.1,w.19), że pochodnią świecącą w ciemnym miejscu jest nam słowo Boże. I jeżeli część owej pochodni nie świeci, to będzie to raczej część owego ciemnego miejsca, aniżeli samej owej pochodni. Nie tak oświecił nas Chrystus, że chciał, by w słowie jego pozostała jakaś część dla nas ciemna, skoro nam nakazuje, byśmy na nie zważali. Daremnie bowiem nakazuje, aby na nie zważać, jeżeli nie świeci. Dlatego, jeżeli dogmat o wolnej woli jest niejasny, albo dwuznaczny, to nie dotyczy on chrześcijan i Pism, i należy go całkowicie zaniechać i zaliczyć do tych baśni, które Paweł potępia u chrześcijan o nie się spierających (I Tym. r.4,w.7, II r.2,w.14). Jeżeli zaś dotyczy chrześcijan i Pisma, to powinien być jasny, wyraźny i oczywisty i całkowicie podobny do wszystkich pozostałych jak najoczywistszych artykułów. Wszystkie bowiem artykuły chrześcijańskie powinny być takie, by nie tylko dla nich samych (=chrześcijan) były jak najpewniejsze, lecz także przeciwko innym poparte tak wyraźnymi i jasnymi cytatami z Pisma, iżby zatkały usta wszystkim, ażeby nie mogli w niczym się sprzeciwić, jak nam Chrystus obiecuje, powiadając: "Dam wam usta i mądrość, której nie będą mogli oprzeć się wszyscy przeciwnicy wasi (Łuk.r.21,w.15)". Jeżeli więc usta nasze w tej sprawie są słabe, tak iż przeciwnicy mogą się sprzeciwić, to jest nieprawdą, co mówi, że żaden przeciwnik ustom naszym sprzeciwić się nie może. Albo więc odnośnie do dogmatu o wolnej woli nie będziemy mieli żadnych przeciwników - a tak będzie, jeżeli on nas nie dotyczy - albo, jeżeli nas dotyczy, to przeciwników wprawdzie mieć będziemy, lecz takich, którzy sprzeciwiać się nie mogą.


Lecz z tą niemożnością sprzeciwianie się przeciwników, (jeśliby się to tu zdarzyło), nie jest tak, że oni zostają zmuszeni do odstąpienia od swojego mniemania, lub że zostają przekonani i przyznają się do błędu czy zamilkną. Któż bowiem potrafi zmusić niechętnych, by wierzyli, przyznali się do błędu lub zamilkli ? Augustyn powiada: Cóż jest gadatliwsze niż pustota ? Jest z tym wszakże tak iż usta im się wprawdzie zatka i nie mogą nic naprzeciw powiedzieć, a choćby nawet sprzeciw podnieśli, jednak według mniemania ogólnego nie ma to żadnego znaczenia. (657) Lepiej to pokazać na przykładach. Gdy Chrystus według ewangelii Mateusza r.22,w.23 nn przez przytoczenie słowa Pisma św.: Exod. r.3,w.6: "Jam jest Bóg Abrahama itd... więc nie Bóg umarłych ale żywych..." zmusił Saduceuszów do milczenia udowodniając prawdę o wskrzeszeniu umarłych, to nie mogli wprawdzie opierać się lub cośkolwiek mu przeciwstawić, lecz czy dlatego odstąpili od swojego mniemania ? A ileż to razy najoczywistszymi słowami Pisma i argumentami zbił Faryzeuszów, i lud widział, że są jawnie pokonani i sami takimi się czuli, a niemniej trwali w swoim przeciwnym mniemaniu. Szczepan według Dziejów Ap. r.7,w.54 przemawiał tak, iż, jak to zaświadcza Łukasz, mądrości i duchowi, który przez niego przemawiał, nie mogli sprostać. A co oni zrobili ? Czy ustąpili ? Przeciwnie, gdy wstyd im było że są pokonani, a sprostać nie mogli, wpadli w szał i zamknąwszy sobie uszy i oczy, stawiają przeciwko niemu fałszywych świadków (Dz.Ap.r.7,w.56 nn). A gdy stał przed Radą, zobacz ! jak zbijał przeciwników ? Wyliczywszy od samego początku tego ludu dobrodziejstwa Boże i udowodniwszy, że Bóg nigdy nie nakazał, by zbudowano świątynię - (o tę sprawę bowiem był oskarżony i taka była osnowa tego sporu) - zezwolił wreszcie i za Salomona została wprawdzie zbudowana świątynia. I tutaj streszcza rzecz w ten sposób: "Lecz Wzniosły nie mieszka w budowlach ręką uczynionych,.." i dołącza do tego jeszcze proroka Izajasza r.66,w.1 nn: "Jakiż to jest ten dom, który mi budujecie ?" Powiedz ! Co mogli tutaj rzec przeciwko tak wyraźnie brzmiącym słowom Pisma ? Nie dali się jednak przekonać i twardo obstawali przy swoim zdaniu. Stąd więc naciera na nich, powiadając: "Nieobrzezani na sercach i uszach zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu itd. " (Dz.Ap.r.7,w.51). Sprzeciwiają się - mówi - ci, którzy jednak sprzeciwić się nie mogli.


Przejdźmy do naszych, bliższych nam już spraw: Gdy Jan Hus rozprawia się z papieżem i przytacza ew.Mat.r.16,w.18: "Bramy piekielne nie przemogą Kościoła mojego..." czy jest tutaj jakaś niejasność lub dwuznaczność ? Lecz papieża i jego popleczników przemagają bramy piekielne, ponieważ znani są na całym świecie ze swej jawnej bezbożności i zbrodni. Czy i to jest niejasne ? Więc papież i jego poplecznicy nie są kościołem, o którym mówi Chrystus. Co mogą tu przeciwko temu powiedzieć ? albo jak przeciwstawić się ustom (=słowu), które mu dał Chrystus ? A jednak przeciwstawili się i obstawali przy tym dopóty, aż go spalili, dalecy od tego, by odstąpić od swojego zdania. Sam Chrystus tego nie przemilcza, gdy powiada: Przeciwnicy nie będą mogli się przeciwstawić (Łuk.r.21,w.15). Są przeciwnikami - powiada - więc będą się przeciwstawiać - inaczej nie byliby przeciwnikami, lecz przyjaciółmi; a jednak powiada: nie będą mogli się przeciwstawić. Cóż to oznacza innego, jak nie to: Przy całym swoim przeciwstawianiu nie, będą mogli się przeciwstawić ? Jeżeli przeto my potrafimy obalić naukę o wolnej woli tak, iż przeciwnicy nie mogą się przeciwstawić, chociaż będą obstawali przy swoim zdaniu i mimo oporu sumienia będą się przeciwstawiali, dosyć zdziałamy. Dość dokładnie bowiem na podstawie doświadczenia wiem, że nikt nie chce dać się pokonać, i jak powiada Kwintylian , nie ma takiego, kto nie wolałby uchodzić raczej za takiego, który już wie, niż za takiego, który się dopiero uczy; chociaż u nas wszyscy przysłowie to raczej z nawyku niż z ochoty - owszem, jeszcze częściej nadużywając go - mają na ustach: "Chcę się uczyć, gotów (658) jestem dać się pouczyć i napomniany naśladować to co lepsze - człowiekiem jestem, mogę się mylić" - a pod tą maską, tak piękną, iż robi po prostu wrażenie pokory, skłonnym się jest mówić zuchwale: "Mnie to nie zadowala i ja tego nie pojmuję"; "on zadaje gwałt Pismu i z uporem twierdzi swoje". Tak więc są oni pewni, że umysłów o tak wielkiej pokorze nikt nie będzie podejrzewał o uparte przeciwstawienie się i gwałtowne zwalczanie nawet już poznanej prawdy. I w ten sposób zdarza się, że niekoniecznie jest to wynikiem ich złośliwości, iż nie odstępują od swojego zdania, lecz wynikiem niejasności i dwuznaczności argumentów.


Tak robili i filozofowie greccy, że aby nie powstawało wrażenie, iż jeden drugiemu ustępuje, nawet gdy został wyraźnie przekonany, zaczęli zaprzeczać podstawowe założenia, jak to przytacza Arystoteles . Tymczasem siebie i innych pochlebstwami przekonujemy, że jest na ziemi wielu mężów dobrych, którzy chętnie przyjęliby prawdę, gdyby był ktoś taki, ktoby jej jasno nauczał; i że nie należy już z góry przesądzać, iż w ciągu tak długiego szeregu stuleci tylu wykształconych mężów pobłądziło, albo dość dokładnie nie poznało, tak jak gdybyśmy nie wiedzieli, że świat jest królestwem Szatana (Efez.r.2,w.2, r.6,w,12), gdzie poza naturalną, przyrodzoną, z ciała się wywodzącą ślepotą, wobec władania nad nami także najpodlejszych duchów, trwamy w samej ślepocie i jesteśmy trzymani już nie w ludzkich, ale w demonicznych ciemnościach.


Jeżeli więc - (powiadasz) - Pismo jest całkowicie jasne, to dlaczego w tej dziedzinie (na temat wolnej woli) przez tyle stuleci mężowie wybitnie utalentowani byli ślepi ? Odpowiadam: Byli tak ślepi ku sławie i chwale wolnej woli, aby ukazana być mogła owa wspaniałymi słowy uwielbiona siła, dzięki której człowiek może zwrócić się ku temu, co odnosi się do wiecznego zbawienia, ale która niestety - tego co widzieć można nie widzi, tego co słyszeć można nie słyszy, tym mniej rozumie lub do niego dąży (I Kor.r.2,w.14). Do tego bowiem stosuje się to, co z Izajasza r.6,w.10. Chrystus i ewangeliści tylekroć (Mat.r.13,w.14) przytaczają: "Uszyma słyszeć będziecie, lecz nie poznacie, oczyma bedziecie oglądać, lecz nie zobaczycie". A cóż to jest innego jak nie to, że wolna wola, czyli ludzkie serce jest potęgą szatana tak przygniecione, iż, jeśli Duch Boży cudownie go nie pobudzi, samo z siebie nie może ani widzieć ani słyszeć tego, co w oczy i uszy tak wyrażnie bije, iż po prostu ręką można to namacać ? - tak wielka jest nędza i ślepota rodzaju ludzkiego. Tak bowiem i sami ewangeliści, zdumieni tym, jak się to dzieje, że Żydzi nie zostali pozyskani czynami i słowami Chrystusa, które wyrażnie były bezsporne i niezaprzeczalne, tym miejscem Pisma dają sobie odpowiedż, mianowicie taką, że człowiek, sobie samemu pozostawiony, patrząc oczyma, nie widzi, a słuchając uszyma, nie słyszy. Cóż bardziej potwornego ? "Światłość - powiada Pismo w ew. Jana r.1,w.5 - (659) w światłości świeci - a ciemności jej nie ogarniają". Któż w to uwierzy, któż słyszał kiedy coś podobnego, że światło w ciemnościach świeci, a jednak ciemności pozostają ciemnościami i nie zostają rozjaśnione ? A zatem nie to jest dziwne w sprawach Bożych, że przez tyle wieków ludzie uzdolnieni są ślepi; w sprawach ludzkich byłoby to dziwne, w sprawach Bożych zaś dziwne byłoby raczej, gdyby jeden czy drugi nie był ślepy. Nie jest zaś dziwne, jeżeliby w ogóle wszyscy byli ślepi. Czymże bowiem jest cały rodzaj ludzki bez Ducha, jeśli nie królestwem diabła - jak powiedziałem - pogmatwanym chaosem mroków, na której to podstawie Paweł zwie demony (diabły) rządcami tych ciemności ? A w I liście do Koryntian r.2,w.8 powiada: "Żaden z władców tego świata, nie poznał mądrości Bożej". Jak myślisz: co będzie myślał o pozostałych (istotach) ten, kto twierdzi o władcach świata, że są sługami mroków ? Przez "władców" rozumie bowiem tych pierwszych i najwyższych na świecie, których ty nazywasz wybitnie uzdolnionymi ? Dlaczego wszyscy Arianie byli ślepi ? Czy nie było między nimi mężów wybitnie uzdolnionych ? Dlaczego Chrystus jest "dla pogan głupstwem ?" Czy między poganami nie ma mężów wybitnie uzdolnionych ? A dlaczego "dla Żydów jest zgorszeniem ?" Czy między Żydami nie było mężów wybitnie uzdolnionych ? "Bóg zna - powiada Paweł I Cor.r.3,w.20 - myśli mądrych, że są marne". Nie chciał powiedzieć "ludzi", jak jest w samym tekście, wskazując na tych pierwszych i rządców między ludźmi, abyśmy na ich przykładzie oceniali pozostałych ludzi.


Lecz o tym może poniżej obszerniej. Tutaj - w słowie wstępnym - wystarczy naprzód określić, że Pismo jest bardzo jasne, przy pomocy którego nasze stanowisko może być obronione tak, iż przeciwnicy nie mogą się przeciwstawić. Co zaś w ten sposób nie może być obronione, jest sprawą obcą i nie obchodzi chrześcijan. Jeżeli zaś są tacy, którzy tej jasności nie widzą i przy tym blasku słonecznym są ślepi lub się gorszą, to oni - jeżeli są bezbożni - dają do zrozumienia, jak wielki jest majestat i potęga Szatana u synów ludzkich, że nawet najjaśniejszych słów Bożych ani nie słyszą ani nie pojmują, jakgdyby ktoś, jakimś kuglarstwem zwiedziony uważał, że słońce jest zimnym węglem, lub kamień uważałby za złoto. Jeżeli zaś są nabożni, to niech zostaną zaliczeni do tych wybranych, którzy na jakiś czas są wprowadzeni w błąd, by okazała się na nas moc Boża, bez której ani widzieć nie możemy ani w ogóle niczego innego dokonać. Gdyż to nie od słabości umysłu pochodzi - jak ty wywodzisz - że słów Bożych się nie pojmuje, owszem nie ma nic zdatniejszego do pojmowania słów Bożych jak właśnie słabość umysłowa, gdyż z powodu słabych i do słabych Chrystus zarówno przyszedł jak i wysyła swoje słowo; lecz na tym właśnie polega nikczemność szatana, który w naszej słabości tkwi, nią rządzi i słowu Bożemu się przeciwstawia. Gdyby szatan tego nie czynił, to świat ludzki nawróciłby się usłyszawszy jedno słowo Boże, i nie trzeba by ich więcej.


Lecz po co tak szeroko się rozwodzę ? Dlaczego na tym słowie wstępnym nie kończymy całej sprawy i twoimi własnymi słowami nie wypowiadamy na ciebie wyroku według owego słowa Chrystusowego (Mat.r.12,w.37): "Na podstawie własnych twoich słów będziesz usprawiedliwiony i na podstawie (660) własnych twoich słów będziesz potępiony" ? Ty bowiem powiadasz, że tutaj Pismo Święte nie jest jasne. Następnie, nie rozstrzygnąwszy kwestii, na jedną i drugą stronę prowadzisz dysputę, co można powiedzieć "za", a co można powiedzieć "przeciw"; poza tym w całej tej książce, którą z tego właśnie powodu zechciałeś nazwać raczej "Diatribe" (Rozważanie) aniżeli "Apophasis" (Rozstrzygnięcie) albo jakoś inaczej, niczego nie dokonałeś, jak tylko to, że wypisałeś wszystko tylko celem zestawienia, a nie celem rozstrzygnięcia. Jeżeli więc Pismo nie jest jasne, to dlaczego tutaj ci, których ty uwielbiasz, mianowicie tak liczny szereg najwykształceńszych mężów, których do dnia dzisiejszego zgodna opinia tylu stuleci jako takich przyjęła, spośród których wielu poza podziwu godną znajomością Pism świętych, chwalebnie wyróżnia także jeszcze pobożność, a niektórzy z nich naukę Chrystusową, której w swoich pismach bronili, krwią swoją przypieczętowali... dlaczego tutaj nie tylko są ślepi, lecz nierozważnie i głupio rozstrzygają i potwierdzają wolną wolę rzekomo na podstawie pewnego i jasnego Pisma Świętego ? Jeżeli to mówisz z przekonania, to jest dla ciebie rzeczą ustaloną, iż wolna wola ma głosicieli odznaczających się taką zadziwiającą znajomością Pism świętych, iż nawet krwią swoją to potwierdzili. A jeżeli to jest prawdą, to dla nich Pismo Święte było jasne, w przeciwnym razie jakąż byłaby owa zadziwiająca znajomość Pisma Świętego ? Następnie, jakaż byłaby to lekkomyślność i brak rozwagi przelewać krew za rzecz niepewną i niejasną ! Coś takiego przecież nie przystoi męczennikom Chrystusowym, lecz demonom. Staw sobie i ty raz przed oczy i rozważ to sobie, że słuszność należy przyznać raczej dawniejszym rozstrzygnięciom tylu wykształconych, tylu świętych, tylu męczenników, tylu dawnych i nowszych teologów, tylu soborów, tylu biskupów, i najwyższych papieży, którzy uważali, że Pismo jest jasne i potwierdzili to zarówno w swoich pismach jak i swoją krwią, aniżeli twojemu prywatnemu zdaniu, zdaniu jednego zaprzeczyciela jasności Pisma Świętego, ciebie jednego, który może ani jednej łzy nigdy nie uroniłeś lub nie westchnąłeś nad nauką Chrystusową ? Jeżeli wierzysz, że tamci słusznie myśleli, to dlaczego ich nie naśladujesz ? Jeżeli nie wierzysz, to dlaczego tak pełną gębą ich wychwalasz, z taką obfitością słów, jak gdybyś chciał mnie pogrążyć w huraganie i jakimś potopie wymowności, który jednak prędziej rozleje się nad twoją głową, podczas gdy moja arka bezpiecznie unosi się po wierzchu. Albowiem ty przypisujesz tylu i tak wybitnym mężom najwyższą zarówno głupotę jak i nierozwagę, gdy piszesz, że oni, tak dobrzy znawcy Pisma, swoim piórem, życiem i śmiercią, je potwierdzili, a ty jednak twierdzisz, że ono jest niejasne i dwuznaczne, to zaś nie jest niczym innym, jak zrobić z nich całkowitych nieuków w poznawaniu, a największych głupców w stawianiu twierdzeń. A tak nie uczciłbym ich nawet ja, ten prywatny ich wzgardziciel, jak czynisz ty, publiczny ich chwalca.


(661) Tutaj złapałem cię - jak się to mówi - na fałszywym syllogizmie . Albo jedno, albo drugie musi być fałszywe: Albo to, co powiadasz, że oni byli podziwu godni z powodu swojej znajomości Pism świętych, swojego życia i męczeństwa; albo to, co powiadasz, że Pismo nie jest jasne. Lecz ponieważ dajesz się raczej porwać ku tej myśli, że Pismo Święte nie jest jasne (o tym bowiem rozprawiasz w całej książce), pozostaje ten wniosek, że albo ze swawoli, albo dla pochlebstwa, ale bynajmniej nie poważnie mówiłeś, iż oni są bardzo dobrymi znawcami Pisma i męczennikami Chrystusowymi, a to tylko po to, by pospolitemu ludowi zamydlić oczy, Lutrowi zaś zgotować trudności i jego sprawę przez puste słowa obciążyć nienawiścią i pogardą.


Ja zaś powiadam, że ani jedno ani drugie nie jest prawdą, lecz i jedno i drugie jest fałszywe. Po pierwsze: Pismo Święte jest jak najjaśniejsze. Następnie: tamci, jeżeli o wolnej woli wypowiadają się twierdząco, są w Piśmie Świętym całkowitymi ignorantami, o tamtym zaś wypowiadali się twierdząco nie swoim życiem ani swoją śmiercią, a jedynie swoim piórem, lecz z umysłem chwiejnym. Dlatego tą drobną rozprawkę kończę następująco: Z Pisma Świętego, jako według twoich wywodów niejasnego, dotychczas nie uzyskano ani nie można uzyskać pewnego rozstrzygnięcia co do wolnej woli. Życie zaś wszystkich ludzi, od początku świata, nie dostarczyło dowodów za wolną wolą, jak powyżej to powiedziano . Nauczać zaś czegoś, co na kartach Pisma Świętego ani jednym słowem nie jest przepisane, a poza Pismem Świętym ani jednym faktem nie jest ukazane, nie należy do dogmatów chrześcijańskich, lecz do owych iście Lucjanowskich opowiastek, tylko że Lucjan posługuje się żartem i umiejętnie igrając rzeczami zabawnymi nikogo nie oszukuje ani nie gorszy - ci nasi zaś w kwestii poważnej i dotyczącej wiekuistego zbawienia jak szaleńcy postępują ku zgubie niezliczonej ilości dusz. Ja również mógłbym zakończyć całą tę kwestię wolnej woli tak, że nawet świadectwo przeciwników byłoby po mojej stronie i ich samych zwalczałoby, gdyż nie ma silniejszego dowodu niż wtedy, gdy się przyzna i przeciwko samemu sobie świadczy ten, który jest winien. Lecz ponieważ Paweł poleca zatkać gęby tym, którzy puste rzeczy gadają (Tyt.r.1,w.10), podejmujemy sam temat, i omawiać będziemy sprawę w kolejności, w jakiej to czyni "Diatriba", to znaczy, najpierw zbijać będziemy argumenty przytoczone za wolną wolą, następnie bronić będziemy naszych wywodów zbijających, a wreszcie stoczymy bój przeciwko wolnej woli w obronie łaski Bożej.