english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Kazanie na trzecią niedzielę po Wielkiejnocy


Maluczko, a nie ujrzycie mnie, i zasię maluczko, a ujrzycie mnie: bo ja idę do Ojca. Mówili tedy niektórzy z uczniów jego między sobą: Cóż to jest, co nam mówi: Maluczko, a nie ujrzycie mnie, i zasię maluczko, a ujrzycie mnie, a iż ja idę do Ojca? Przetoż mówili: Cóż to jest co mówi: Maluczko? Nie wiemy, co mówi. Tedy Jezus poznał, że go pytać chcieli, i rzekł im: O tym się pytacie między sobą, żem rzekł: Maluczko, a nie ujrzycie mnie, i zasię maluczko, a ujrzycie mnie? Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Że wy będziecie płakać i narzekać, a świat się będzie weselił; wy smętni będziecie, ale smętek wasz obróci się wam w wesele. Niewiasta, gdy rodzi, smętek ma, bo przyszła godzina jej: lecz gdy porodzi dzieciątko, już nie pamięta uciśnienia dla radości, iż się człowiek na świat narodził. I wy teraz smutek macie: ale zasię ujrzę was, a będzie się radowało serce wasze, a radości waszej nikt nie odejmie od was. Ewangelia Jana 16, 16-23


Ta ewangelia jest cząstką kazania pocieszającego, które Pan uczniom swoim powiedział podczas ostatniej wieczerzy, po której wkrótce został od Judasza zdradzony i od Żydów pojmany. A ta pociecha do tego dana: że jakkolwiek uczniowie zgorszą się haniebnej śmierci Pańskiej i wielkiemu oddają się smutkowi, jednak ten ich smutek nie potrwa długo; bo on, Pan, tylko maluczko ich opuści, a potem znowu go ujrzą, gdy zmartwychwstanie, i będą się z niego radować i tej radości używać na wieki. Jan zaś wielu słowami potwierdza, że uczniowie nie rozumieli tego kazania, i bardzo się zastanawiali nad tym "maluczko", które tu Pan o sobie mówi. Musiał im to więc objaśnić; ale oni i tak tego nie pojęli. Tak to dla uczniów było trudnym, tak i my doznajemy, że z tym "maluczko" nie wiemy co począć, a że właśnie to nam jest na zawadzie, co i uczniom było w tym zrozumieniu. Bo gdyby utrapienie nadeszło, widząc Pana Jezusa tak haniebnie i nędznie umierającego, nie mogli sobie uczniowie pomyśleć, że będzie to tylko na krótki czas; owszem serca ich tego były zdania: Z Panem Jezusem już teraz koniec, a odtąd na nas przyjdzie kolej, aby z nami tak samo, jak z naszym mistrzem, postąpili i uczynili. Bynajmniej zaś nie przyszło im na myśl, że mowa tu tylko o dwóch dniach, a że potem Pan zmartwychwstanie do wiecznego żywota, i będzie im tu na ziemi pomagał przeciw światu, diabłu, grzechowi i śmierci, ażeby ich na koniec także zbawił. Dlatego Jan powiada dalej, jako w dzień wielkanocny dla bojaźni przed Żydami zamknęli dom i koniecznie uwierzyć nie chcieli, że Pan Chrystus zmartwychwstał, chociaż im to niewiasty, Piotr i owi dwaj uczniowie oznajmili. Krótko mówiąc, uwierzyć nie mogli, że idzie tu tylko o maluczko, o niedługi czas. Ach, sądzili oni, Chrystus Pan już na wieki w śmierci zostanie, jak inni ludzie; bo nie byliby się tyle smęcili, lecz z radością wyglądali zmartwychwstania jego i pocieszali się nim.


Również dzieje się i nam. Gdy Pan Bóg jakie nieszczęście na nas dopuści, zaraz to pierwsza myśl nasza: Musimy zostać w ucisku, nie masz już pomocy ani rady! Serce nie chce sobie dać ani powiedzieć ani zaśpiewać, że to będzie maluczko tylko, a Bóg wkrótce i niespodzianie pokaże się łaską i pomocą swoją. Więc stajemy się zwątpiałymi, i nic nie umiemy, tylko się smęcić i narzekać. A przecież, jak św. Paweł powiada, mielibyśmy się z ucisków radować i chlubić, nie tylko dla przyszłej pomocy, która przyjść nie omieszka, jeżeli tylko wierzymy i słowa Bożego się trzymamy, ale też dlatego, iż w krzyżu, jako w istotnym doświadczeniu poznać możemy, żeśmy dziećmi Bożymi, jak o tym poniżej będziemy mówili. A tak ta ewangelia jest kazaniem pocieszającym, nie dla uczniów tylko, lecz dla wszystkich chrześcijan, żeby się z tego słówka "maluczko" nauczyli, iż go we wszystkich uciskach sobie mają przyswoić i tak się nim pocieszać: Idzie tu tylko o maluczko, o chwilkę; potem utrapienie ustanie, i nadejdzie zupełna pociecha i radość.


Ażeby taką pociechę tym lepiej zrozumieć, będziemy teraz mówić w ogóle o krzyżu i utrapieniu. Rozum jest tego zdania: jeśli Bóg baczenie ma na nas oto i miłuje nas, to wstrzyma od nas wszelkie nieszczęście i nie dopuści, abyśmy cierpieli. Gdy jednak to stąd, to z owąd wszelkie dolegliwości na nas przychodzą, wnet rozum myśli: Pan Bóg albo zapomniał o mnie, albo mnie nienawidzi i nie dba o mnie; inaczej pomógłby mi i nie zostawiłby mnie w takiej nędzy i utrapieniu. Ale przeciw takim myślom, które z naszej natury płyną, trzeba się nam uzbroić w słowo Boże, a sądzić nie według swego zdania, ale jak słowo Boże nam powiada. Bo gdy sądzimy krom słowa Bożego i bez niego, sąd nasz jest fałszywy i oszukuje nas. A cóż powiada słowo Boże? Przede wszystkim mówi, że ani włosek z głowy naszej nie spadnie, chyba żeby to było wolą Bożą. Kto tedy według tego słowa naszego pana Chrystusa miłego sądzi, ten będzie musiał wnosić, że choćby diabeł i świat nie wiem jak byli silnymi i potężnymi, to przecież i najmniejszej nie dokażą rzeczy przeciw chrześcijaninowi, chyba żeby tak Bóg chciał. Wszak Chrystus Pan daje podobieństwo o wróblikach; niepotrzebne to ptaszki, które więcej szkody niż pożytku sprawią; a jednak powiada Chrystus, iż żaden wróblik nie upadnie na ziemię i nie zginie bez woli Ojca niebieskiego, Mat. 10. Musi tedy chrześcijanin z pewnością wnosić nie chcąc Chrystusa posądzać o kłamstwo, że Bogu więcej na człowieku zależy, niż na wielu wróblikach; jak to Pan Chrystus na tym powiada miejscu. Przeto pilnie będzie się miał na baczności i na pieczy, a obydwom, diabłu i światu, nie dopuści mieć tyle mocy, żeby z chrześcijaninem mogli czynić, co by tylko chcieli. Jeśli mu zaś co złego wyrządzają, to Bóg wie o tym i naprzód zezwolił na to, inaczej musieli by tego zaniechać. To pierwsza rzecz, którą pamiętaj sobie, abyś w razie niedoli nie mniemał: Bóg o mnie zapomniał; bo gdyby pamiętał o mnie, wiodło by mi się inaczej. On wszakże pamięta o tobie, a jednak dopuszcza na cię utrapienie.


Przyłącza się do tego i druga myśl, daleko niebezpieczniejsza. Jeżeli bowiem mam być przekonany, iż nieszczęście, które znoszę, Bóg na mnie dopuścił, to rozum idzie dalej i wnioskuje: Pan Bóg zapewne niedobrze mi życzy; inaczej nie dałby mi się tyle trapić, uwolniłby mnie od cierpienia i byłby mi łaskaw. Gdy i sumienie do tego przystąpi, a grzechy staną nam przed oczami, wtenczas wielki to kłopot, bo prawie chcielibyśmy zwątpić o Bogu, mieć go w nienawiści, odwrócić się od niego, i gdzie indziej naprzeciw przykazaniu Bożemu szukać pomocy. Zdaje się nam bowiem, żebyśmy rychlej mogli być cierpliwymi i łatwiej to znosić, gdyby nasze nieszczęście pochodziło od złego ducha albo od złych ludzi, niż kiedy Bóg sam ja na nas zsyła. Wielka tu znowu potrzeba trzymać się słowa Bożego, a nie słuchać rozumu i zdania jego. Inaczej musieli byśmy niezawodnie albo wpaść w rozpacz, albo nienawidzić Boga i wcale nie zważać na niego. Cóż mówi o tym słowo Boże? Św. Paweł powiada 1 Kor. 11: "Gdybyśmy się sami rozsądzali, nie bylibyśmy sądzeni. Lecz gdy sądzeni bywamy, od Pana bywamy ćwiczeni, abyśmy ze światem nie byli potępieni". Jasny to wyrok iż Bóg tych, których chce ochronić i zachować ku żywotowi wiecznemu, ćwiczy tu i każe, i nie może ich mieć w nienawiści, a że jednak muszą wszelakie nieszczęście, krzyż i utrapienie znosić. Trzymajmy się tedy w ucisku wyroku tego! Jeden ma tę, drugi inną dolegliwość, od której chciałby być uwolniony. Ale skoro sobie pomyśli: Oto, byłbyś się tej lub innej niecnoty dopuścił, gdyby tego nie było ucisku. Pan Bóg to czyni dla twego dobra, by cię utrzymał w bojaźni swojej, by cię wiódł do słowa Bożego i do modlitwy. Potem też szczerze się przekonasz, iż Bóg nie karze nas z nienawiści, ale miłość swoją nam okazuje i ochrania nas od wiecznej zguby.


W tej samej myśli przytacza list do Żydów w rozdz. 12 przypowieść Salomonową: "Synu mój nie lekce sobie poważaj kaźni Pańskiej, a nie trać serca, gdy od niego bywasz karany. Albowiem kogo Pan miłuje, tego karze, a smaga każdego, którego za syna przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, Bóg się wam ofiaruje jako synom; albowiem któryż jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, którego wszyscy są uczestnikami, tedyście bękartami, a nie synami". I jeszcze dalej: "A nadto cielesne ojce nasze mieliśmy, którzy nas karali, a baliśmy się ich: zaś daleko więcej nie mamy być poddani Ojcu duchów, abyśmy żyli? Albowiem oni na mało dni, jako się im zdało, nas karali; ale ten ku pożytkowi naszemu na to, abyśmy byli uczestnikami świętobliwości jego. A wszelkie karanie, gdy przytomne jest, nie zda się być wesołe, ale smętne; lecz potem owoc sprawiedliwości spokojny przynosi tym, który ją przez nie wyćwiczył". Wyrok ten pokazuje nie tylko, że kara, jaką nas Bóg nawiedza, karą jest miłości, a nie kara gniewu, lecz że jest ojcowską karą miłości. Doznając tedy kary, nigdy nie myślmy, ze pan Bóg się na nas gniewa albo nie miłuje nas. Dlatego właśnie karze nas, iż dziećmi jesteśmy, i zostać mamy dziedzictwie, a nie być od tegoż odrzuceni.


A co słowo Boże uczy nas o krzyżu i utrapieniu, to także widzimy z przykładów. Któżby mógł i śmiał albo chciał powiedzieć, że wszechmogący Ojciec niebieski nie miłował Syna swego jednorodzonego, Chrystusa Jezusa? A spojrzyj na jego żywot i śmierć, nie jest miłość tak dalece ukrytą, iż kto by chciał sądzić podług zewnętrznego widoku, rzec by musiał: Bóg nienawidził go z całego serce i daleko, o daleki mniej dbał o niego, niż o bezbożnych Żydów, którzy mu swawolnie wszelką krzywdę wyrządzili. Tak prorok Izajasz mówi: "Myśmy mniemali, że jest zraniony, ubity od Boga i utrapiony". Tak i Żydzi pod krzyżem naśmiewali się z niego: "Jeśli jest Synem Bożym, niech zstąpi z krzyża". Jako Bóg tu na ziemi z Synem swoim postępował, właśnie tak chce się też obchodzić z wszystkimi chrześcijanami. Wszak Chrystus sam powiada: "Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali, i was prześladować będą". Jan 15,20. A list do Żydów, jakośmy dopiero słyszeli, prześlicznie powiada: "A jeśli jesteście bez karania, którego wszyscy są uczestnikami, tedyście bękartami, a nie synami". Tak widzimy, jako pismo i przykład zgadzają się ze sobą, abyśmy łaskawą wolę Bożą poznali, a gdy się nam źle dzieje, bynajmniej nie myśleli, że nas Bo opuścił i nie stoi o nas; owszem powinniśmy utrapienie uważać za wyraźny dowód miłości Bożej, i pomimo takiego nawiedzenia nic nie wątpić, żeśmy miłymi dziatkami jego.


Trzeba wszelakoż i przyczynę poznać, dlaczego Pan Bóg z dziatkami swymi tak (jak się zdaje) niemiłosiernie się obchodzi i zawsze je pod rózgą trzyma. Wskazuje taką przyczynę św. Paweł, mówiąc: "Od Pana bywamy ćwiczeni, abyśmy ze światem nie byli potępieni". Również mówi Dawid, Ps.119, 71: "Jest mi to ku dobremu, żem był utrapiony, abym się nauczył ustaw twoich". Także Izajasz 28, 19: "Postrach przywiedzie was ku zrozumieniu tego, coście słyszeli". Nic nowiem pewniejszego nad to: gdyby Bóg dawał nam wszystko, czego sobie bardzo życzymy, i gdyby strzegł nas od wszelkiego nieszczęścia, to byśmy się stali bezpiecznymi, nie zważając na grzechy swoje, i nie pamiętając ani na słowo Boże ani na modlitwę. Gdyby jednak raz tu, drugi raz gdzie indziej grad pada, teraz ta, wkrótce zaś inna dolegliwość przychodzi, toć ważna przyczyna, by każdy nie tylko do modlitwy się śpieszył, lecz i na to wspominał, jak bardzośmy grzechami swymi na takie karanie zasłużyli, i jak powinniśmy życie swoje tym pilniej polepszać, aby to karanie od nas odjęte albo zgładzone było. Tak powiada list do Żydów: "Ojciec nasz w niebiesiech każe nas ku pożytkowi naszemu na to, abyśmy byli uczestnikami śwętobliwości jego". Gdziekolwiek tedy chrześcijanina krzyż dolega nie ma się tak dalece rozrzewniać, iżby nic innego nie czynił tylko płakał i narzekał. Owszem pomnieć powinien: Mam ja łaskawego Boga w niebiesiech, ten ma pieczę o mnie, jak o wszystkich dziatkach swoich, a przez takie uciski, szkody i dolegliwości chce mi przypomnieć grzechy moje i pobudzić mnie do pokuty, żebym się stał pobożniejszym i grzechów się wystrzegał, a został dziecięciem jego. Kto tak czyni, ten dobrze krzyża używa, i nie będzie niecierpliwym w utrapieniu; nie da się też niecierpliwością zwieść do szukania środków zakazanych i pomocy grzesznej; owszem czekać będzie na pomoc Bożą i o nią prosić.


Wiedząc już, że bez woli Bożej nic nie może nas spotkać, i że łaskawa to wola Boża, kiedy na nas co złego dopuszcza, tedy po czwarte wiedzieć i wierzyć powinniśmy, że Pan Bóg z uciskiem i koniec sprawia i wybawienie, jak o tym bardzo nadobnie św. Paweł powiada `1Kor. 10, 13: "Wierny jest Bóg, który nie dopuści, abyście byli kuszeni nad możność waszą; ale uczyni z pokuszeniem i wyjśćie, abyście znosić mogli". Szczególniej zgadza się to zmową Pańską o tym "maluczko": "Nie będzie to trwać długo, smętek wasz obróci się wam w wesele wiekuiste".


Dwie atoli napotykamy ważne przyczyny, że nie chcemy tego uważać za maluczko, i dlatego tracimy nadzieję. Pierwsza przyczyna jest: że utrapienie jest bardzo wielkie i srogie, tak iż mniemamy, jużci zginąć musimy, nie masz żadnej siły ani możności, abyśmy dłużej wytrzymali. Widać to w królu Ezechiaszu, Izaj. 37, 3. Gdy kanclerz króla asyryjskiego wezwał miasto Jeruzalem do poddania się, wtedy Ezechiasz posłał do proroka Izajasza, i kazał mu te powiedzieć słowa: "Dzień ten jest dniem utrapienia i łajania i bluźnienia; albowiem synowie przyszli aż do porodzenia, ale siły nie masz ku rodzeniu". A Pan także tu tegoż używa podobieństwa o rodzącej niewieście. Zdaje się jakoby dziecię i matka z sobą zostać musiały. Bo utrapienia chrześcijan nie są zwyczajne, małe dolegliwości; jak to widzimy w Ps. 69, gdzie Chrystus sam woła i narzeka: "Wybaw mnie, o Boże, bo przyszły wody aż do duszy mojej. Pogrążony jestem w głębokim błocie, gdzie dna nie masz; przyszedłem w głębokości wód, a nawałność ich porwała mnie".


Druga przyczyna jest, iż nie widzimy żadnej drogi, żadnego środka i sposobu pomocy. Rozumujemy tedy, że już po nas, i uwierzyć nie możemy, że idzie tu tylko o maluczko. W tym razie wyświadczy nam szczególną przysługę podobieństwo, które Pan wygłasza, o niewieście będącej w połogu. Czyż się tu nie zdaje, iż nie masz już żadnej rady i pomocy, a matka zginąć musi? A oto po chwilce, zamiast śmierci widać podwójny żywot; matka już wolna, a ładne zdrowe dzieciątko przyszło na świat. Natychmiast wszelki ustaje smętek, a żywa panuje radość. Dzieje się to każdego dnia. Bo jakkolwiek niekiedy złe przy tym bywają wypadki, to przecież są rzadkie. Zwyczajny bywa bieg, jak tu Pan Chrystus powiada, że po smętku i utrapieniu prędko i niespodzianie następuje stała, długo trwająca, serdeczna radość.


Pan chce, abyśmy się z tego uczyli, i będąc w smętku, w dolegliwości i kłopocie o tym pamiętali: "Idzie tu tylko o maluczko", a potem będzie lepiej. Tak i list do Żydów powiada: "Wszelkie karanie, gdy przytomne jest, nie zda się być wesołe, ale smętne; lecz potem owoc sprawiedliwości spokojny przynosi tym, którzy są przez nie wyćwiczeni".


Tak tedy najprzód mówi się "maluczko" dla prędkiej zmiany, która, nim się spodziejemy, nastąpi. Potem utrapienie i dlatego zowie się "maluczko", iż się obróci w radość wiekuistą. Bo cóż to znaczy, że ubogi Łazarz dziesięć lub dwadzieścia lat jest ubogim i nędznym, w porównaniu z tym, że potem na wieki błogo żyć będzie? To też św. Paweł mówi, Rzym. 8, 18: "Mam za to, iż utrapienia teraźniejszego czasu nie są godne onej przyszłej chwały, która się ma objawić w nas". I 2 Kor. 4, 17: "Ten króciuchny lekki ucisk nasz nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawuje, gdy nie patrzymy na rzeczy widzialne, ale na niewidzialne". Także w 1 Piotra 1, 5,6: "Którzy mocą Bożą strzeżeni bywacie przez wiarę ku zbawieniu, które zgotowane jest, aby było objawione czasu ostatecznego; w czym weselicie się teraz maluczko, (jeśli potrzeba) zasmuceni w rozmaitych pokusach, aby doświadczenie wiary waszej daleko droższe niż złoto znalezione było". A następnie w rozdz. 5, 10: "Bóg wszelkiej łaski, który nas powołał do wiecznej chwały swojej w Chrystusie Jezusie, ten niech was doskonałymi uczyni, utwierdzi, umocni i ugruntuje".


Kto by więc mógł tak wierzyć i mieć to za prawdę, że idzie tu o maluczko, ten by miał pewną pociechę, której by mógł się trzymać. A zatem wszystko na tym zależy, abyśmy naszemu Panu Chrystusowi ufali, a słowo jego mieli za prawdziwe, że chociaż nieszczęście i ucisk nad nami panują, jest to przecież maluczko tylko. Tym się pocieszajmy w cierpieniu, czym niewiastę w połogu cieszą, że będzie się mieć dobrze, gdyż Pan Bóg jej prędko z biedy pomoże i uweseli ją rozkosznym widokiem dziecięcia. Niepodobna bowiem, żebyśmy mogli przyjść do radości, nie będąc najpierw jakimś smutkiem i cierpieniem utrapieni. Chociaż tedy, jak rzeczono, rozum nasz ustawicznie nas dręczy, i takie uciski i boleści tak chce wykładać, jakoby Bożą to było wolą podać nas w nich na zginienie: nie wierzmy temu, Bóg tego nie chce. Albowiem utrapienia i bóle, jakie ma niewiasta rodząca, dlatego właśnie przychodzą, aby nowy płód żywota na świat się narodził. Również Bóg dopuszcza dolegliwości, abyśmy znaleźli wybawienie i z niego się radowali.


Bardzo też nadobnie powiada Pan uczniom, jaka się im dostanie radość. "Zasię ujrzę was", mówi on. Stało się to rzeczywiście w święto wielkanocne, gdzie ujrzeli go w nowym wiecznym żywocie. I nam pokazuje się Chrystus, a serce nasze pełne jest radości, gdy sobie zmartwychwstanie jego przedstawiamy, rozważając, jako on nam ku dobremu grzech, śmierć i diabła zwyciężył, abyśmy przezeń żyli na wieki. Ta jest prawa ustawiczna, wieczna radość, która wszystkie smętki odwraca, i nigdy od nas odjęta nie będzie. Nie bądźmy tedy w krzyżu niecierpliwi ani zwątpiali, lecz mocno tej się trzymajmy pociechy, że cierpiąc, maluczko cierpimy. Albowiem Chrystus z martwych powstał i siedzi na prawicy Ojca swego, by nas bronił od diabła i od wszelkiej nędzy, a kiedyś wiecznie zbawił. Daj nam to, wierny Boże i Ojcze, przez swego Syna, Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa! Amen.